Strona korzysta z plików cookies. Zamknięcie tego komunikatu oznacza zgodę na ich zapisywanie na Twoim komputerze. Dowiedz się więcej. Zamknij

Od redakcji

Po majowej inwazji imprez festiwalowych, w których programach znalazły się nie tylko wystawy, ale i filmy, pokazy slajdów oraz ważne spotkania z twórcami, wydawcami i kuratorami, czerwiec wydaje się w fotografii spokojniejszy. Część ekspozycji prezentowanych podczas festiwali można jeszcze oglądać co najmniej do końca tego miesiąca. Warto więc skorzystać z okazji i w spokoju, bez pośpiechu i przymusu „zaliczenia” zobaczyć to, co proponują galerie. Szczególnie polecamy retrospektywę Tadeusza Rolkego w warszawskim CSW i wystawę Andrzeja Różyckiego, która z Łodzi dojedzie w czerwcu do stolicy. Zachęcamy do przeczytania rozmów z polskimi laureatami World Press Photo, a potem – bogatszych o wiedzę o autorach – do obejrzenia wystawy WPP, która od czerwca zacznie krążyć po Polsce (premierowy pokaz odbędzie się w Warszawie, w Złotych Tarasach).
Uwaga! Rozpoczynamy ważny cykl, który w swoim założeniu ma porządkować zasady obowiązujące na fotograficznym rynku kolekcjonerskim. Redakcja przygotowuje go wspólnie z portalem Artinfo.pl i galerią Art+on. Kolejne teksty będą się ukazywać w „Biuletynie” do końca tego roku. Tradycyjnie już zapraszamy do prenumeraty, do której dołączamy ciekawe książki. Kolejną – Interpretując fotografię. Śladami Susan Sontag – proponujemy w naszej czerwcowej Poczytalni.


rf-logo.jpg

Serwis SwiatObrazu.pl nawiązał współpracę z Portalem Rynku Sztuki Artinfo.pl i Domem Aukcyjnym Rempex w zakresie promocji fotografii kolekcjonerskiej. W ramach wspólnego projektu Rynek Fotografii będziemy przybliżać problematykę i wyjaśniać pojęcia związane z fotografią kolekcjonerską.
Zagadnienia związane z rynkiem fotografii są w Polsce tematem otwartym i nie poznanym. Wciąż pozostaje wiele pytań bez konkretnych odpowiedzi a brak normalizacji związanych z fotografią kolekcjonerską mnoży problemy i niedomówienia w kręgach fotografów, artystów, historyków sztuki, jak i kolekcjonerów i marszandów. Te pytania bez odpowiedzi w połączeniu z troską o losy fotografii kolekcjonerskiej, skłoniły nas do współpracy, której efektem jest projekt Rynek Fotografii
Głęboko wierzymy, że projekt Rynek Fotografii znajdzie swoich miłośników wśród naszych – i nie tylko – czytelników. Mamy nadzieję, że wytyczymy nowe szlaki, którymi podążać będą miłośnicy fotografii, przyczyniając się do powstania i rozwoju rynku fotografii kolekcjonerskiej w Polsce na światowym poziomie.
Partnerem strategicznym projektu jest firma Epson.

Fotografia to zajęcie czasochłonne
O ciemni w łazience, pracy w gazecie i publikacjach w internecie opowiada polski laureat trzeciej nagrody w kategorii życie codzienne konkursu world press photo 2008

Czy już kiedyś zgłaszałeś swoje prace do konkursu WPP?

To nie było moje pierwsze zgłoszenie. W poprzednich latach zgłaszałem prace dwa razy.

Liczyłeś na nagrodę?

Czy liczyłem?... Pewnie trochę tak, gdzieś tam głęboko. W końcu jak się wysyła zdjęcia na konkurs, to zawsze po cichu liczy się na nagrodę. Ale zaskoczenie było ogromne. Przyszedłem do pracy jak co dzień, nawet nie do końca byłem świadomy tego, że właśnie w tym dniu mają być podane wyniki. Ledwie zdążyłem się zorientować, kilka minut przed dwunastą [wyniki ogłoszono o godz. 11 – przyp. red.] dostałem SMS-a: „Gratulacje”, a zanim zdołałem się dopytać, o co chodzi, rozdzwonił się telefon… Rangę tego wyróżnienia uświadamiam sobie dopiero teraz, gdy upłynęło już trochę czasu. Dla mnie to wciąż niesamowite, że jury wybrało właśnie moje zdjęcie z 96 tysięcy przysłanych. Wydaje się niemożliwe, a jednak…

Co sądzisz o tym konkursie? Jedni uważają go za najbardziej prestiżowy na świecie, inni krytykują.

World Press Photo jest konkursem fotografii prasowej. Niewątpliwie najważniejszym, albo jednym z kilku najważniejszych. Mimo to uważam, że nie można sprowadzać dobrej fotografii tylko do tej, która została nagrodzona na tym czy innym konkursie. To byłoby wielkie uproszczenie. Czuję się ogromnie wyróżniony i doceniony, ale jednocześnie mam świadomość, że w zeszłym roku powstało mnóstwo świetnych materiałów i pojedynczych zdjęć, które nie dostały żadnych nagród – ale to zupełnie nie obniża ich wartości. Dobre zdjęcie, to po prostu dobre zdjęcie.

Czy uważasz, że wyróżnienie w WPP pomaga w karierze, otwiera jakieś drzwi? Powoduje, że stajesz się sławny i masz natychmiast mnóstwo zleceń, czy też nagroda nie ma większego znaczenia?

Rewolucje nigdy nie są dobre. Często pożerają swoje dzieci. Aż tak dużo się w moim życiu nie zmieniło, za to zacząłem robić rzeczy, które dotąd mi się nie przydarzały. Na przykład zacząłem udzielać wywiadów do gazet (śmiech). Na pewno też lepiej przemyślałem sobie to, co robię i co chciałbym zrobić w przyszłości. Największym jednak plusem nagrody była możliwość pokazania swojej pracy osobom z różnych części świata. To było najfajniejsze doświadczenie, jakie spotkało mnie w Amsterdamie.
Jak wygrać na kryzysie ekonomicznym
Nagrodę world press photo of the year 2008 zdobyło zdjęcie obrazujące skutki kryzysu ekonomicznego w stanach zjednoczonych. cały cykl liczy kilkadziesiąt zdjęć – jako pierwsi w polsce prezentujemy pięć z nich

Anthony Suau, autor zwycięskiej fotografii, jest amerykańskim fotoreporterem, który ma już na koncie wiele nagród w konkursach fotografii prasowej. Urodził się w 1956 roku w USA, jednak dwadzieścia lat życia – od 1987 do początków 2008 roku – spędził w Europie. Tu fotografował zarówno przemiany związane z opadaniem żelaznej kurtyny, jak i problemy czy konflikty poszczególnych krajów po jej wschodniej stronie. Suau fotografował rozpad muru berlińskiego i wojnę w Bośni. W 1989 roku pracował też w Polsce – stworzył materiał o pielgrzymach w Kalwarii Zebrzydowskiej. W 1996 roku otrzymał prestiżowy Złoty Medal Roberta Capy za cykl zdjęć z wojny w Czeczenii. W tamtym okresie powstały także reportaże na temat Rumunii i Ukrainy, Rosji oraz dawnych republik radzieckich – Abchazji czy Kurdystanu. Mówi, że najbardziej interesuje go obserwowanie tego, jak ważne wydarzenia polityczne wpływają na życie zwykłych ludzi. Dlatego to oni zawsze są bohaterami zdjęć – Suau unika fotografowania polityków czy postaci z wysokich szczebli władzy. Koncentruje się na tym, jak mieszkańcy danego kraju, żyjący z dala od centrum, gdzie zapadają decyzje mające wpływ na ich życie, radzą sobie z zachodzącymi zmianami.
Ktoś musi powiadomić rodzinę...
Artysta świadomie wystawia się na osąd odbiorcy, z którym przegrywa, gdyż to właśnie odbiorca precyzuje ostateczny sens dzieła. sztuka jest dla widza tylko pretekstem: podsuwa znaczenia, oferuje sprzeczne możliwości interpretacji. odbiorca, jak się zdaje, ma szanse przyjęcia i odrzucenia każdej z nich. nie artysta, lecz właśnie on jest tu demiurgiem (Kazimierz Piotrowski *)

Kłopotliwe milczenie

Śmierć fotografii tradycyjnej stała się faktem już jakiś czas temu. Ta sytuacja totalnej i rewolucyjnej transformacji zaskoczyła wszystkich fotografujących artystów, a także krytyków i badaczy fotografii. Stali się oni bezradni wobec tego zjawiska. Zapadło kłopotliwe milczenie. Mój pokłon dla fotografii klasycznej, a także teoretyczna refleksja i potrzeba działania artystycznego tkwiła we mnie od wielu lat, aż ostatecznie zrodził się projekt Hołdu...
Ważnym zabiegiem dla mnie było zachowanie swoistego dystansu wobec globalnego odwrotu od starej techniki. Momentami przybieram maskę błazna, bo nie wiem, czy warto zaistniały stan rzeczy opłakiwać rzewnymi łzami? (...)
Powiem coś oczywistego i powszechnie raczej zauważalnego: fotografia cyfrowa wypiera, a tak naprawdę już wyrugowała i zepchnęła w kąt w ograniczone enklawy fotografię tradycyjną. Jednak to, co spostrzegam od wielu lat, nie jest już tak proste i zrozumiałe, a według mnie wręcz przerażające. Totalna (mówiąc modniej: globalna) rewolucyjna transformacja techniki fotograficznej – okazuje się po czasie – nie ma swojej głębszej teoretycznej, psychologicznej, kulturowej – nie mówiąc już o filozoficznej – refleksji nad powstałym zjawiskiem.
Czym jest moja wystawa, którą określam mianem fotozoficznej? Górnolotnie (i w dawnej poetyce) są to swoiste egzekwie nad tradycyjną techniką fotografii. Pewien rapsod nad bezpowrotnie utraconą urodą, tajemnicą i magią w jednym, która miała miejsce przy powstawaniu dawnej fotografii.

W hołdzie świętej pamięci fotografii analogowej

Czy powodem swoistej ciszy jest to, że fotografia w wyrazistym podziale na procesy powstawania negatywów i mokrą ciemnię tworzącą obraz nie zapadły głęboko w pamięć fotografików? Wręcz odwrotnie – to setki, tysiące godzin (a u wielu setki tysięcy godzin!) spędzone w ciemniach odcisnęły piętno z pewnością na trwałe. Każdy z fotografujących, który „odpokutował” swoje w „ciemniach” (jawiących mi się na kształt eremów jaskiniowych), tak więc każdy, kto uległ urokom obrazów tak wolno ukazujących swe oblicze w oparach wywoływacza, przeżywa na swój sposób zaniechanie tych praktyk. Sadzę, że każdy z tych fotografików „starej daty” odbywa swoje egzekwie z tradycyjną fotografią po swojemu, intymnie, i chyba pozostanie to jego osobistą sprawą. Trochę szkoda, że jest tak mało manifestacji fotograficznych lub werbalnych, bowiem rozmyślania takie mogą być nader interesujące dla innych.
Fotografia kolekcjonerska: edycja 5
Pojawiają się na aukcjach bardzo drogie fotografie, za którymi stoją znane nazwiska ze świata fotografii artystycznej, ale też można nabyć za niewielkie kwoty zdjęcia artystów początkujących czy też artystów, którzy proponują konkurencyjne ceny dla swoich prac.

Międzynarodowo

Projekt Fotografii Kolekcjonerskiej doczekał się piątej edycji. Artinfo.pl Portal Rynku Sztuki wraz z Domem Aukcyjnym „Rempex” tworzą tę inicjatywę kolejny raz z niesłabnącym powodzeniem. Nadal głównym punktem przedsięwzięcia jest wystawa połączona z aukcją, nowością jest zmiana nazwy. Przez cztery edycje była to Polska Fotografia Kolekcjonerska; w piątym wydarzeniu biorą udział zagraniczni fotograficy – stąd zmiana nazwy. Otwarcie wystawy Fotografii Kolekcjonerskiej odbyło się w galerii D.A. Rempex ART+on 7 kwietnia 2009. Przez trzy tygodnie można było oglądać ok. 250 fotografii autorstwa 106 fotografów. Aukcja odbyła się w galerii Domu Aukcyjnego „Rempex” ART+on 29 kwietnia.
Oferta była bardzo zróżnicowana. Jak zawsze można było znaleźć fotografię dawną, jak i współczesne projekty. Po raz pierwszy pojawiły się nazwiska obce, jak: Aleksander Rodczenko, Paul Strand, Heinz Hajek-Halke, Tibor Hajas, Josef Sudek, Bert Six, A. i F. Zeuschner, Lehnert & Landrock, Arno Fisher, Nan Goldin, Jan Saudek.

Polski rynek fotografii

Trzeba zaznaczyć, że Artinfo.pl Portal Rynku Sztuki oraz D.A. Rempex są – jeśli chodzi o organizację wystaw i aukcji fotografii – pionierami w Polsce; imprezy te odbywają się dwa razy w roku – w kwietniu i listopadzie.
Organizatorzy wciąż dążą do celu, jaki obrali sobie przy pierwszej edycji. Przede wszystkim dbają o stworzenie stabilnego rynku fotografii w Polsce, i tak się dzieje, skoro otworzyli się na rynek światowy. Projekt Fotografii Kolekcjonerskiej ma już na tyle mocną pozycję, że kolekcjonerzy z zagranicy zainteresowali się tego typu aukcją. Trzeba zdać sobie sprawę, że polski rynek fotografii nie jest na tyle silny, by zdjęcia w naszym kraju osiągały ceny takie jak na świecie. Mimo to projekt się rozwija. Wystarczy prześledzić historię tego oryginalnego przedsięwzięcia: pierwsza aukcja to 60 sprzedanych prac za łączną sumę 90 tysięcy złotych, na drugiej sprzedano już 75 prac, otrzymując sumę 120 tysięcy. Marszandzi zaobserwowali wzrost zainteresowania rynkiem fotografii. Takie wyniki zachęciły organizatorów do kolejnych edycji. Zwraca się także coraz bardziej uwagę na rangę fotografa i jego dokonań artystycznych. Dzięki temu, że Artinfo.pl i Dom Aukcyjny „Rempex” starają się budować markę projektu, mamy do czynienia z przedsięwzięciem prestiżowym.
Slumsy kontra neonowe tygrysy
Peter Bialobrzeski uprawia fotografię, która stale weryfikuje swoją własną rolę i możliwości. dowodem tego są jego najnowsze zdjęcia, zaskakująco odmienne od spektakularnych obrazów azjatyckich metropolii pokazywanych przed kilku laty również w Polsce

Kontrasty

W rozmowie z Peterem Bialobrzeskim przeprowadzonej w 2007 roku, autor blogu Conscientious (www.jmcolberg.com/weblog) zapytał o niemiecki sposób patrzenia na świat i o to, jak przekłada się on na fotografowanie. Bialobrzeski zwrócił uwagę na zbyt programową trzeźwość i dystans widoczny szczególnie w fotografii niemieckiej końca lat 90. Cechy te przeciwstawił większej emocjonalności zdjęć powstających w innych krajach. Zaznaczył przy tym, że nie jest to bynajmniej sprawa narodowej mentalności, ale wpływ szkoły düsseldorfskiej oraz potrzeba dokumentowania otoczenia – często betonowego, jednolitego i brzydkiego, z którego wywodzą się młodzi twórcy. Za przykład podał Amerykanina Joela Sternfelda, który pozostając chłodnym obserwatorem, potrafi dostrzec swego rodzaju piękno pośród absurdów Ameryki. W czasie kiedy odbyła się rozmowa, Bialobrzeski kończył pracę nad książką Lost in Transition. Jest to cykl fotografii wykonanych w 28 miastach na czterech kontynentach, ukazujący miejsca poddane gwałtownemu rozwojowi. Mają one nieokreśloną tożsamość, bo dopiero powstają – choćby w formie kilkudziesięciopiętrowych szkieletów wznoszonych nocami przy świetle tysiąca lamp – lub są radykalnie odmienione, jednak z zachowanymi śladami przeszłości. Jak na zdjęciu z przedmieść New Delhi, gdzie nad zamieszkałymi przez ludzi ruderami, przypominającymi osiedlowe śmietniki, wyrosła złota bryła biurowca z zawieszoną pośrodku reklamą firmy handlującej diamentami. Całą dotychczasową twórczość Bialobrzeskiego charakteryzują kontrasty rozpięte pomiędzy tym, co bliskie, i tym, co odległe, emocjonalne i dokumentalnie oschłe; oglądane z pozycji uczestnika i komentatora stojącego z boku.

Kadr na kontynent

Bialobrzeski jest fotografem niemieckiej agencji Laif, profesorem i wychowawcą w Hochschule für Künste w Bremie, laureatem nagrody World Press Photo, dwukrotnym członkiem jury tego konkursu, a także krytykiem fotografii dla hamburskiego magazynu „Photonews”. Przede wszystkim jednak jest niezależnym dokumentalistą od ponad dwudziestu lat podróżującym po świecie. W latach 80. był studentem politologii i socjologii, następnie fotoreporterem lokalnej gazety w Wolfsburgu. Jego reportaże miały zazwyczaj socjologiczne podstawy, dotyczyły miejskich społeczności nie tylko Niemiec, ale i Anglii, gdzie na przełomie lat 80. i 90. studiował fotografię. Jednym z przykładów wczesnych prac Bialobrzeskiego jest zapis podróży grupy włoskich imigrantów z Niemiec na rodzinną Sycylię – przejechał pociągiem pół Europy, obserwując ich z perspektywy współpasażera przez szerokokątny obiektyw małoobrazkowego aparatu.
Ale reportaże z tego okresu są jedynie wstępem, ćwiczeniami w tradycyjnej fotografii. Z biegiem czasu Bialobrzeski odchodzi bowiem od zdarzeń i ludzi, skupiając się coraz bardziej na miejscach i przestrzeniach, w których dokonują się przemiany cywilizacyjne. Od lat 80. podróżuje po Azji, która okazała się dla niego ziemią obiecaną. Jego pierwszą znaczącą publikacją była wydana w 2000 roku książka XXXholy, pokazująca święte miejsca Indii, sfotografowane niejako po godzinach, późnym popołudniem, przy świetle latarń, z boku, zza pleców odwiedzających lub zamieszkujących je ludzi.
Moje góry
Jako odsłonę szóstą – suplement do górskiego pentaptyku – proponuję fotografie Zbigniewa Łagockiego, taternika i alpinisty. Choć jego zdjęcia często drukowane były w „Taterniku”, to powstawały zawsze przy okazji górskich wypraw, nie będąc ich bezpośrednim celem. Mają więc charakter półprywatny, są bardziej notatnikiem niż dziełem samym w sobie. Z powodu choroby autor nie mógł otworzyć wystawy, ale specjalnie dla uczestników wernisażu napisał tekst, dzięki któremu zdjęcia uchyliły zebranym rąbka swojej tajemnicy. Przytaczamy go w oryginalnym brzmieniu za zgodą autora.

Moja fascynacja górami nie wywodzi się – jak to zwykle bywa – z tradycji rodzinnych czy środowiskowych. W rodzinie nikt po górach nie chodził. Aczkolwiek w roku 1938 spędziłem jedyne wakacje z moim ojcem. Pozostały we wspomnieniach takie egzotyczne nazwy jak Sławsko, Trościan, Ilza… Któregoś dnia ojciec zabrał mnie na wycieczkę w góry. Poszedł też z nami jego przyjaciel, zabierając ze sobą całkiem nieadekwatny przedmiot – klarnet. Wysoko w górach siadł na zwalonym pniu i grał. Musiał grać dobrze, bo owa muzyka pozostała mi w pamięci jak ścieżka dźwiękowa filmu, w którym uczestniczyłem. Pamiętam, że braliśmy klucz do schroniska u leśniczego, podchodząc w górę, płoszyliśmy czarne koniki polne, które ni to skakały, ni latały, ukazując od spodu czerwone skrzydła i wydając głośny terkot. W schronisku były konserwy Ruckera – bardzo dobre.

[...]

Kiedy odczytywałam te słowa, nie przypuszczałam, że będą jednymi z ostatnich do nas skierowanych. Profesor Zbigniew Łagocki zmarł 10 maja. Życie biegnie swoimi ścieżkami, nie pytając o pozwolenie... (MH)
Tribute to Susan Sontag
Zbierać fotografie – to zbierać świat (Susan Sontag)

Zaczęło się od jednego eseju

Nakładem wydawnictwa f5 ukazał się właśnie zbiór esejów Interpretując fotografię. Śladami Susan Sontag, związanych ze współczesną recepcją jednej z najważniejszych teorii na temat fotografii, czyli myśli zawartych w tomie O fotografii Susan Sontag. Wszystko zaczęło się od jednego eseju o niektórych estetycznych i moralnych problemach, wynikających ze wszechobecności utrwalonych fotograficznie obrazów. Ale im więcej myślałam o tym, czym są fotografie, tym bardziej sugestywnie jawiły się w mojej wyobraźni. Pierwszy esej doprowadził więc do napisania następnego i tak dalej, aż – ku mojemu zaskoczeniu – powstała cała seria poświęconych znaczeniu i karierze fotografii. Argumenty, które przedstawiłam w pierwszym szkicu i rozwijałam w następnych, mogły doczekać się rekapitulacji i bardziej teoretycznego rozwinięcia oraz pointy – te skromne słowa, które Sontag napisała w 1977 roku na temat swojego zbioru O fotografii, nie oddają tego, jak ogromną wartością stała się ta książka i jak duży wpływ wywarła na myślenie o fotografii na całym świecie. Susan Sontag O fotografii wydała w 1977 roku; osiem lat później ukazał się, jedyny raz do tej pory, polski przekład Sławomira Magali, nakładem Wydawnictw Artystycznych i Filmowych, w liczbie 10 tysięcy egzemplarzy. Mimo że dziś za książkę trzeba zapłacić grubo ponad 100 zł, nazwisko Sontag jest świetnie znane osobom zainteresowanym fotografią (czytaj: nie tylko samym robieniem zdjęć).

Niezwykły tekst

Nie ma wątpliwości, że idee Sontag we współczesnej teorii fotografii są jednymi z najważniejszych; właściwie to one w dużym stopniu ukształtowały sposób, w jaki dziś myśli się i pisze o fotografii. Nie można jednak zapominać, że książka powstała ponad 30 lat temu – po takim czasie nawet najgenialniejsze idee wymagają reinterpretacji lub nowej analizy czy przewartościowania, szczególnie, jeśli dotyczą dziedziny tak dynamicznie się rozwijającej jak fotografia. Ten zbiór ma być swoistą spłatą długu i złożeniem hołdu Autorce, której wszyscy zajmujący się fotografią zawdzięczamy inspirację (…), ale także radość czerpaną z kontaktu z niezwykłym tekstem, jakim jest książka „O fotografii” – piszą we wstępie do tomu Interpretując fotografię. Śladami Susan Sontag jej redaktorzy, Tomasz Ferenc i Kazimierz Kowalewicz. Jak mówił Ferenc podczas spotkania na temat książki w ramach łódzkiego FotoFestiwalu, celem zbioru nie jest zdekonstruowanie czy zburzenie dorobku Sontag, lecz raczej jego uwspółcześnienie. Dlatego też redaktorzy do napisania tekstów zaprosili osoby obecnie zajmujące się fotografią z różnych punktów widzenia – m.in. kuratora, krytyka, historyka, socjologa, psychologa – w efekcie powstał zbiór tekstów, gdzie obok prac akademickich pojawiły się refleksje bardzo osobiste. Celem było stworzenie książki ciekawej, a nie naukowej. Tak jak O fotografii Sontag, tak i Interpretując fotografię... pod redakcją Ferenca i Kowalewicza – to zbiory esejów na różne tematy, dotykające różnych aspektów fotografii. Zbierać fotografie – to zbierać świat – pisała Sontag. Poprzez fotografię czy też z jej pomocą można mówić o wielu tematach dotyczących współczesnego życia.
Zgłoszenie chęci kupna obiektu
Zgłoszenia chęci kupna przyjmowane są od osób zalogowanych w Artinfo.pl
W przypadku braku konta prosimy o rejestrację.
Uwaga - osoby nie pamiętające nazwy użytkownika i hasla mogą otrzymać przypomnienie na adres mailowy, użyty przy pierwszej rejestracji konta.
Prosimy wybrać poniższy link „przypomnij hasło” i wypełnić tylko pole adres e-mail.
W przypadku pytań, prosimy o kontakt z naszym biurem:
22 818 94 68 (poniedziałek - piątek: 10:00 - 17:00)
email: aukcje@artinfo.pl