Strona korzysta z plików cookies. Zamknięcie tego komunikatu oznacza zgodę na ich zapisywanie na Twoim komputerze. Dowiedz się więcej. Zamknij

W październikowym „Arteonie” inauguracja nowej rubryki „Sąsiedzi”, omawiającej sztukę państw Europy Środkowo-Wschodniej. Tym razem Andriej Moskwin rozmawia z Aleksandrem Szaburowem, członkiem rosyjskiej grupy Niebieskie Nosy.
Ponadto Mat Maria Bieczyński przygląda się twórczości klasyków fotografii – André Kertésza i Brassaïa. Katarzyna Boratyn omawia w ramach rubryki „Kolekcje świata” zbiory Fondazione Prada pokazywane w Ca’ Corner della Regina w Wenecji. W ramach „Sztuki młodych” Adam Andrzej Fuss rozmawia z Szmonem Kobylarzem i Agnieszką Chojnacką.

Okładka: Niebieskie Nosy, z cyklu „Kuchenny suprematyzm” (fragment), 2006, instalacja w Galerii Trietiakowskiej odtwarzająca „Ostatnią wystawę futurystyczną 0,10” Kazimierza Malewicza w Petersburgu (1915), fot. dzięki uprzejmości Aleksandra Szaburowa

Od piwnicznego konceptualizmu do moskiewskiej klownady
Z Aleksandrem Szaburowem, członkiem grupy Niebieskie Nosy, rozmawia Andriej Moskwin

Andriej Moskwin: We współczesnej sztuce rosyjskiej grupie Niebieskie Nosy udało się znaleźć odrębne miejsce. Sztuka tworzona przez Pana i Wiaczesława Mizina odwołuje się do ludowej kultury śmiechu i tradycji karnawału, którą radziecka władza usiłowała za wszelką cenę zniszczyć. Mam wrażenie, że kiedy zaczynaliście, byliście w opozycji do sztuki, władzy i polityki. Zwracaliście się do zwykłego obywatela – Kowalskiego, jakiego lubiliście i któremu chcieliście pomóc. Próbowaliście go zabawić i rozśmieszyć. Jednak z czasem Pańska sztuka nieco się zmieniła, stała się agresywniejsza, bardziej złośliwa. Ma się wrażenie, że rządzicie się prawami rynku.
Aleksander Szaburow: Dystans pomiędzy rynkiem a sztuką istnieje od zawsze. Jest również teraz, chociaż został nieco zachwiany. W chwili obecnej kształtuje się wizerunek tego, jaka powinna być sztuka – formalistyczna, poważna i odsyłająca do wielkich dzieł z historii sztuki. Przede wszystkim ma ona odsyłać do rysunków Rembrandta albo obrazów awangardy, a jeszcze lepiej – do sztuki klasycznej. Wydaje mi się, że tak się dzieje z myślą o kolekcjonerach i dyrektorach galerii, którzy powinni nabywać dzieła sztuki i tym samym napędzać rynek. My z kolei nie wpisujemy się w ten typ, a więc jesteśmy poza procesem.


Foto: Niebieskie Nosy, z cyklu „Era miłosierdzia”, 2007-2009 (seria 6 zdjęć), fot. dzięki uprzejmości Aleksandra Szaburowa
Węgierska diaspora fotograficzna i jej spuścizna
Przegląd wystaw klasyków węgierskiej fotografii

Wystawa „Eyewitness: Hungarian photography in the 20-th century”, prezentowana w londyńskiej Royal Academy of Arts, została poświęcona przedstawicielom tzw. węgierskiej diaspory fotograficznej, działającym w pierwszej połowie XX wieku w Europie i Ameryce. Krótkie spojrzenie na listę nazwisk autorów pokazanych na niej zdjęć wystarczy, aby nabrać przekonania, że ekspozycja przekracza perspektywę sztuki narodowej i w o wiele większym stopniu ukazuje dokonania relewantne dla rozwoju współczesnej fotografii w ogóle.
Żaden z wymienionych poniżej fotografów nie wymaga osobnego przedstawienia. Szczytowe osiągnięcia Martina Munkacsiego (1896-1963), który zasłynął jako fotograf mody publikujący na łamach „Harper’s Bazaar” i magazynu „Life”, czy László Moholy-Nagy’a (1985-1946), jednego z głównych animatorów weimarskiej szkoły Bauhausu, znane są nie tylko wytrawnym amatorom fotografii. Podobnie jest w wypadku oeuvre André Kertésza, Brassaïa i Roberta Capy. O twórczości trzech ostatnich warto jednak w tym miejscu powiedzieć coś więcej w kontekście innych poświęconych im wystaw odbywających się w tym roku.


Foto: Brassaï, „Picasso und Der Redner von 1937. Atelier Rue des Grands Augustins, Paris, 1939”, © Estate Brassaï, materiały prasowe
Sztuka na wybiegu. Fondazione Prada w Wenecji
Po spektakularnym wkroczeniu do Wenecji Fondation Pinault z kolekcją sięgającą astronomicznych sum oraz z prestiżowymi miejscami ekspozycyjnymi: Palazzo Grassi wychodzącym na Canal Grande oraz Punta della Dogana w strategicznym miejscu naprzeciwko placu Świętego Marka; po inauguracji Magazzini del Sale należących do Fondazione Vedova przyszedł czas na przemysł haute couture. Od jakiegoś czasu giganci świata mody rozpoczęli na wyspie rywalizację o najbardziej wpływowe inwestycje. Pawilon Venezia w Giardini della Biennale, wyremontowany dzięki funduszom la Maison Louis Vuitton, teraz popularnie nazywany jest Pawilonem Vuitton. Fondazione Benetton natomiast zdecydowała się na kupno sąsiadującego z mostem Rialto Fondaco dei Tedeschi, do niedawna siedziby poczty głównej, a historycznie miejsca spotkań i wymiany towaru niemieckich handlarzy. Przetarg na projekt rewaloryzacji oraz przekształcenia na luksusowy dom towarowy wygrał holenderski architekt Rem Koolhaas, notabene laureat Złotego Lwa za całokształt twórczości podczas ubiegłorocznego Biennale Architektury w Wenecji.
Ostatnio na weneckiej scenie wystawą swojej kolekcji zadebiutowała Fondazione Prada. Nie ma miejsca na pomyłki. Kolekcja zaprezentowana w Ca’ Corner della Regina to same klasyki i znani artyści.


Foto: Anish Kapoor, „Void field”, 1989, fot. materiały prasowe Fondazione Prada
Liberalny obserwator
Z Szymonem Kobylarzem rozmawia Adam Andrzej Fuss

Adam Andrzej Fuss: Zatrzymajmy się na chwilę przy sztuce krytycznej czy szerzej: zaangażowanej w bieżącą sytuację polityczno-społeczną.
Szymon Kobylarz: W żaden sposób nie staram się wpisywać w żadne schematy polityczne. Polityka interesuje mnie jako obserwatora. Zabieranie głosu, ustawianie się po jednej ze stron jest zupełnie poza moimi zainteresowaniami artystycznymi. Z punktu widzenia tradycyjnego podziału politycznego, nie jestem w stanie określić swoich poglądów, które swoją drogą bardzo często ulegają zmianie. Pozycja liberalnego obserwatora pozwala też na zrozumienie i zdystansowaną analizę padających argumentów. Twórca jako mediator – to byłaby dopiero ciekawa forma współpracy sztuki i polityki.
Adam Andrzej Fuss: Artysta jako bezstronna osoba trzecia, pomagająca stronom we wzajemnej komunikacji, określeniu interesów i kwestii do dyskusji oraz dojściu do wspólnie akceptowalnego porozumienia?
Szymon Kobylarz: Do samej sztuki nauczyłem się też mieć podejście bardzo otwarte i uważam różnorodność w podejściu do niej za największą zaletę naszych czasów. Nie przeszkadza mi lewicowe zaangażowanie artystów, tak samo jak nie przeszkadza mi współczesne malarstwo kościelne. Wykładnikiem jest tylko jakość.


Foto: Szymon Kobylarz, „Civil defense”, 2009, fot. dzięki uprzejmości artysty
Stanie na jednej nodze
Z Agnieszką Chojnacką rozmawia Adam Andrzej Fuss

Adam Andrzej Fuss: W Twoich pracach gdzieś czai się ta dziwność istnienia. Coś tam się skrada tajemniczego, niepokojącego. Musi być to napięcie?
Agnieszka Chojnacka: Pewnie nie musi. Nie planuję tego z góry, jak jakiś składnik potrawy. Lubię ukryte, podprogowe komunikaty, kiedy pozornie jest dobrze i przyjemnie, a jednak wiemy, że coś zaraz pęknie.
Adam Andrzej Fuss: W intrygującej pracy „Grawitacje” napięcie, rodzaj zagrożenia, lęku są doskonale widoczne.
Agnieszka Chojnacka: „Grawitacje” powstały na Biennale Sztuki w Łodzi w 2004 roku. Każdy artysta miał do dyspozycji osobne pomieszczenie, ponieważ ekspozycja odbywała się w kamienicy. Byłam wtedy na ostatnim roku studiów i pamiętam, że się spłukałam finansowo, ponieważ kupiłam jako efekt zapachowy dużą ilość Eugenolu. To był taki płyn stosowany w szpitalu jako środek do uśmierzenia bólu. Upraszczając przekaz, praca była portretem pewnego stanu umysłu, kiedy w poczekalni państwowej przychodni lekarskiej grupa obcych sobie ludzi siedzi ściśnięta przez bite dwie godziny.


Foto: Agnieszka Chojnacka, „Grawitacje”, 2005, fot. dzięki uprzejmości artystki
W najnowszym „Arteonie” ponadto: wystawę „Black and white. Niepoprawny komiks i animacja” w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie recenzuje Xawery Stańczyk. O związku mody z muzeum w kontekście wystawy projektów Alexandra McQueena w the Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku pisze Wojciech Delikta. Prezentacji „Tarnów. 1000 lat nowoczesności” w Tarnowie przygląda się Przemysław Chodań, wystawę polskiej grafiki użytkowej w Berlinie komentuje Aleksander Hudzik, a projektowi „Galicja. Topografie mitu” w nowosądeckim BWA przygląda się Aneta Rostkowska. W październikowym „Arteonie” także jak zwykle aktualia z Polski i ze świata, recenzja książki – tym razem albumu „Witkacy i inni” – oraz kolejna odsłona rubryki „Zaprojektowane” – o projektowych ekotrendach.
Zgłoszenie chęci kupna obiektu
Zgłoszenia chęci kupna przyjmowane są od osób zalogowanych w Artinfo.pl
W przypadku braku konta prosimy o rejestrację.
Uwaga - osoby nie pamiętające nazwy użytkownika i hasla mogą otrzymać przypomnienie na adres mailowy, użyty przy pierwszej rejestracji konta.
Prosimy wybrać poniższy link „przypomnij hasło” i wypełnić tylko pole adres e-mail.
W przypadku pytań, prosimy o kontakt z naszym biurem:
22 818 94 68 (poniedziałek - piątek: 10:00 - 17:00)
email: aukcje@artinfo.pl