Strona korzysta z plików cookies. Zamknięcie tego komunikatu oznacza zgodę na ich zapisywanie na Twoim komputerze. Dowiedz się więcej. Zamknij

W kwietniowym numerze „Arteonu” między innymi tekst o jubileuszowej Nagrodzie „Arteonu” i laureatce – Basi Bańdzie, relacja Karoliny Majewskiej z londyńskiej wystawy „Rodczenko i Popowa. Definiując konstruktywizm”, a także rozmowa Piotra Bernatowicza z Maciejem Kurakiem. W cyklu „Sztuka młodych” Adam Andrzej Fuss rozmawia z Przemysławem Saneckim i Mariuszem Warasem (M-City).

Okładka: Basia Bańda, „Barbiturany – środki nasenne”, z cyklu „Wróżby”, akwarela, 2007, fot. dzięki uprzejmości Basi Bańdy

Znaczący jubileuszowy werdykt
W tym roku po raz dziesiąty została przyznana Nagroda „Arteonu”. Fakt ten podkreśla nie tylko dekadę obecności magazynu o sztuce „Arteon” na polskiej scenie artystycznej, ale wskazuje też, że nasza nagroda ma swoją historię. Właśnie z punktu widzenia tej historii tegoroczny werdykt jest niezwykle znaczący. Przyglądając się bacznie liście nominowanych (Basia Bańda, Rafał Bujnowski, Wojciech Bąkowski, Aneta Grzeszykowska, Wojciech Hoffman, Łukasz Huculak, Paweł Kowzan, Leszek Knaflewski, Maciej Kurak, Robert Kuśmirowski, Dominik Lejman, Artur Malewski, Angelika Markul, Przemysław Matecki, Tomasz Mróz, Joanna Rajkowska, Karolina Zdunek, duet artystyczny: Kobas Laksa i Nicolas Grospierre oraz grupa Twożywo), tegoroczne jury w składzie: Izabela Kowalczyk, Łukasz Guzek, Rafał Jakubowicz (laureat Nagrody „Arteonu” za rok 2007), Grzegorz Sztwiertnia oraz piszący te słowa (bez prawa głosu) postanowiło jednogłośnie, aczkolwiek po długiej dyskusji, dotyczącej charakteru nagrody, przyznać ją Basi Bańdzie.
Wybór ten jest znaczący w historii Nagrody „Arteonu” już z uwagi na fakt, że Basia Bańda to pierwsza kobieta nią uhonorowana. Może nawet istotniejsze jest jednak to, że tegoroczna laureatka jest też najmłodszą spośród wyróżnionych dotychczas twórców. Warto przypomnieć, że wśród laureatów nagrody znalazły się tak pomnikowe postaci polskiej sztuki, jak Józef Robakowski, Jan Berdyszak czy Józef Szajna.


Basia Bańda, laureatka jubileuszowej Nagrody „Arteonu”, fot. archiwum artystki
Poprawny konstruktywizm i równouprawnienie
Tytuł aktualnej wystawy w Tate Modern „Rodczenko i Popowa” wprowadza w błąd. Pomijając dość oczywiste feministyczne konotacje, które rzeczywiście znajdują odzwierciedlenie w strukturze wystawy, spodziewamy się również jakiejś sensacyjnej, to znaczy nie tylko artystycznej, historii. Niemniej otrzymujemy opowiedzianą poważnym tonem historię sztuki. Takie podejście sugeruje nam druga część tytułu „Definiując konstruktywizm”. Ponad trzysta pięćdziesiąt eksponatów to materiał źródłowy w tej sprawie.
Widz orientuje się szybko, że ekspozycja jest jednoznacznie afirmatywna, to znaczy definiuje konstruktywizm jako jedyny nieskompromitowany owoc rewolucji, jako wizualną kwintesencję dobrych intencji.


Lubow Popowa, okładka katalogu wystawy „5x5=25”, 1921, Kolekcja Vladimira Tsarenkova, © Kolekcja Vladimira Tsarenkova
Słynny outsider
Piotr Bernatowicz: Dostałeś nagrodę Spojrzenia 2005, a teraz z kolei Paszport Polityki, przy czym byłeś nominowany po raz drugi, czyli jesteś jednym z najbardziej nagrodzonych polskich artystów...
Maciej Kurak: Podczas wręczania Paszportów Polityki powiedziano mi w kuluarach, że teraz został mi już tylko totolotek (śmiech).
Z drugiej jednak strony, Twoje nazwisko nieczęsto gości w kluczowych zestawieniach, rankingach, takich na przykład jak ostatnia niesławna setka „Obiegu”. Jak tłumaczysz ten status słynnego outsidera?
Rankingi to kwestia względna –ktoś inny zabierze się do układania takiego zestawienia i będzie ono zupełnie inaczej wyglądało, znajdą się w nim inni artyści.
Można je jednak rozumieć jako wykładnię tego, co poważna publiczna instytucja, jaką jest Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie, uważa za najważniejsze w sztuce współczesnej...
W polskiej sztuce wszystko jest za bardzo scentralizowane, mamy jeden ośrodek, który jest najbardziej opiniotwórczy, i może kilka innych alternatywnych, niektóre czasopisma, między innymi „Arteon”, i kilka galerii działających w tak zwanym off-ie. Generalnie ten polski świat sztuki jest bardzo ograniczony i scentralizowany. Zbytnio jednak bym się tym nie przejmował, bo oprócz tego „sportowego” rankingu jest jeszcze inny sprawdzian: niektóre prace nas poruszają, inne nie. Dla mnie istotniejsze jest na przykład zrobienie pracy, którą wszyscy chcą zobaczyć, interesują się nią albo wywiera jakiś wpływ. Stworzyć taką sytuację jest o wiele trudniej niż znaleźć się w rankingu.


Maciej Kurak, akcja billboardowa w Poznaniu, fot. dzięki uprzejmości artysty
Postneokonceptualista
Adam Andrzej Fuss: W połowie lat 70. mówiono o wyczerpaniu sztuki niematerialnej. Jak sądzisz, czemu wielu artystów wraca obecnie do takiej strategii działania?
Przemysław Sanecki: Może dlatego, że intuicyjnie zdają sobie sprawę, że zajmowanie się sztuką to coś więcej, niż produkowanie i sprzedawanie.
Jak postrzegasz życie w postmodernizmie?
Jako ciągłe wybory. Estetyczne, etyczne.
Polscy kolekcjonerzy dorośli do kupowania dzieł konceptualnych?
Od czasu do czasu któryś z moich znajomych spotyka się z kolekcjonerem i zawsze później dobrze o nim mówi. Gdyby kolekcjonerzy znaleźli sposób na uczynienie z zakupu, na przykład, dokumentacji moich performance intratnej inwestycji, zapewne by się do mnie zwrócili. W przeciwieństwie do swoich kolegów, nie idealizuję kolekcjonerów. Zrobiłem kilkadziesiąt performance i na żadnym z nich nie spotkałem takiej osoby. To skłania mnie do prostego wniosku, że kolekcjonowanie nie bierze się z miłości do sztuki, lecz jest przede wszystkim rodzajem lokaty. Artyści i osoby związane zawodowo ze sztuką chuchają na kolekcjonerów jak na nowo narodzone dziecko, ale to jest niebezpieczna gra. Można mi zarzucić malkontenctwo, że przecież nie dzieje się nic złego, że nareszcie mamy rynek i wszyscy muszą jakoś zarabiać oraz pozwolić zarobić innym, ale mówimy tutaj o czymś, co towarem nie jest per se. Towar ten się dopiero tworzy na zasadach najłatwiejszej zgodności z tym, co każdego dnia wrzucamy do koszyka na zakupy. Zobaczę, jak się to wszystko potoczy, nie jestem wrogiem rynku, mówię tylko, że jest to rodzaj dyktatu, przed którym trudno się obronić, jeśli się raz pozwoli na zmieszanie tych dwóch porządków. Środowisko patrzy na mnie jak na straceńca, ponieważ odrzucam jego sposób na karierę, jakby była ona czymś więcej niż mniej lub bardziej udaną formą kolaboracji z systemem lub raczej reakcją na horror vacui.


Przemysław Sanecki, „Ciasteczko z pieprzem”, performance, 2007, Festiwal Sztuki Performance, Galeria Manhattan Łódź, fot. archiwum Galerii Manhattan, dzięki uprzejmości artysty
Malowanie jako sport ekstremalny
Adam Andrzej Fuss: Zamierzasz się poświęcać wyłącznie sztuce szablonu, nie czujesz potrzeby, by namalować obraz odręcznie, ekspresyjnie?
Mariusz Waras (M-City): Malarstwo sztalugowe cały czas przewija się w tle moich zainteresowań, wydaje mi się jednak zbyt statyczne. W malowaniu murali nie znajduję takich ograniczeń. W szablonie czuję się świetnie i nie zamierzam rezygnować z tej techniki. Nie rozumiem, czemu odbierasz szablonowi ekspresję? Jest bardzo dużo różnych technik wycinania, malowania, w których dużą rolę odgrywa przypadek, wiele na przykład zależy wtedy od powierzchni, rodzaju farby itp.
Czemu zdecydowałeś się tak radykalnie ograniczyć kolorystykę?
Kolorystykę projektów sprowadziłem od samego początku do czerni i bieli – to kolory neutralne, bez względu na otoczenie, w którym działam. Takie ograniczenie stwarza jasną i czystą formę, dobrze widoczną, podobnie jak rysunek techniczny, ułatwia to również pracę przy dużych realizacjach. Ograniczenie koloru powoduje unifikację, sprawia wrażenie zamkniętej całości, ukrywa drobne błędy i niedociągnięcia.


Mariusz Waras (M-City), Gdynia, Polska, 2006, fot. dzięki uprzejmości artysty
Ponadto w najnowszym „Arteonie” rozmowa Przemysława Jędrowskiego z chińskim artystą Weng Fenem, relacja Sabiny Czajkowskiej z inauguracji działalność gmachu łódzkiego MS przy ulicy Więckowskiego, po modernizacji i wyprowadzeniu stamtąd do ms² kolekcji, recenzja Eulalii Domanowskiej z wystawy Andreasa Gursky’ego w Moderna Museet, a także kolejny tekst Beaty Skrzypek i Pawła Pomykalskiego z cyklu o architekturze Śląska oraz recenzja Małgorzaty Grygielewicz z prezentacji Jacka Malinowskiego w Galerii Arsenał w Białymstoku.
Zgłoszenie chęci kupna obiektu
Zgłoszenia chęci kupna przyjmowane są od osób zalogowanych w Artinfo.pl
W przypadku braku konta prosimy o rejestrację.
Uwaga - osoby nie pamiętające nazwy użytkownika i hasla mogą otrzymać przypomnienie na adres mailowy, użyty przy pierwszej rejestracji konta.
Prosimy wybrać poniższy link „przypomnij hasło” i wypełnić tylko pole adres e-mail.
W przypadku pytań, prosimy o kontakt z naszym biurem:
22 818 94 68 (poniedziałek - piątek: 10:00 - 17:00)
email: aukcje@artinfo.pl