Bardzo długo w świadomości piszących o twórczości Antoniego Rząsy panowało bezkrytyczne przekonanie, że to świątkarz, jeden z wielu, którzy działali na Podhalu. Sam artysta, bezgranicznie skromny, potwierdzał to przekonanie.
Kiedy mówił: tematem moich rzeźb zawsze jest człowiek, jego godność, jego działalność na odwiecznej drodze przemijania, kiedy powtarzał to wielokrotnie, niezbyt uważnie wsłuchiwaliśmy się w jego słowa, nie wszystkie wypowiedzi artysty były nam znane, powiedzmy szczerze, że niewiele wiedzieliśmy o artyście, nie był (mówiąc dzisiejszym językiem) medialny, a w jego rzeźbach nie chcieliśmy widzieć więcej niż to, co kojarzyło się najprościej.
Rząsa uważał cierpienie za fundament ludzkiej kondycji. Poprzez cierpienie człowiek najpełniej wyraża siebie. Czy można się dziwić, że przy tak przyjętej ideologii Rząsa odwoływał się do ikonografii chrześcijańskiej. Jednocześnie bardzo wyraźnie mówił: gdy robię Chrystusy, czy Piety – nie robię z myślą, żeby się do nich modlić, tylko snuję opowieść o ludziach.
Zdjęcie: Antoni Rząsa, Święty Franciszek, zdjęcie z wystawy w Santo Stefano w Rzymie, fot. Magda Ciszewska-Rząsa.
Andrzej Matynia
Wierny malarstwu
W warszawskiej Zachęcie trwa prezentacja twórczości Rajmunda Ziemskiego (1930-2005). Przygotowania trwały cztery lata. Ambicją organizatorów było ukazanie zmian zachodzących na przestrzeni lat w obrębie języka malarskiego tego artysty.
Warto spojrzeć na zgromadzone w warszawskiej Zachęcie prace Rajmunda Ziemskiego jak na kronikę i świadectwo ludzkiego życia. Są rezultatem zmieniającego się przez lata spojrzenia na problemy malarskie, na życie, są znakiem czasu. Ekspozycja stanowi próbę zobrazowania kilkudziesięcioletniej pracy twórczej artysty, który całkowicie poświęcił się sztuce. Entuzjaści sztuki lat 60. z zadowoleniem odnajdą tu niepokojące obrazy malarstwa materii. Ci, którzy towarzyszyli profesorowi w ciągu ostatnich lat zmagań z chorobą, byli świadkami powstania ostatnich symbolicznych obrazów, mogą czuć pewien niedosyt. Nie ulega jednak wątpliwości, że warszawska ekspozycja przypomina i przybliża twórczość Ziemskiego.
Rajmund Ziemski. Pejzaż 1953-2005, Zachęta Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa – do 26.09.2010.
Lata 80. nie były dekadą malarstwa. Albo – nie tylko i nie przede wszystkim. Nawet jeśli artyści sporo wówczas malowali. I nawet jeśli malarstwo ekspresyjne zaznaczyło się bardzo wyraźnie na ówczesnej scenie artystycznej.
Jedna z ważniejszych pokoleniowych wystaw tego okresu nosiła tytuł Ekspresja lat 80. (BWA Sopot, 1986), ale określenie „ekspresja” przylgnęło tylko do malarstwa. I chyba niedobrze się stało, bo miała ona o wiele szerszy zasięg, obejmując rzeźbę, instalację, fotografię i performance oraz inne działania artystów. Po obejrzeniu wystawy Mógłbym żyć w Afryce w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej można dojść do wniosku, że był to czas wielkiej energii, która uwalniała się na różne sposoby, niezależnie od obranego medium i granic między różnymi dziedzinami sztuki. Najbardziej pasowałoby może określenie tego okresu jako dekady performance. Ale nie performance rozumianego wąsko, jako wystąpienie performera przed widzami, lecz szeroko, jako działania artystycznego, którego wytwory pozostają z nim w ścisłym związku.
Mógłbym żyć w Afryce, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Warszawa – do19.09.2010.
Zdjęcie: Mirosław Filonik, Honoloulou Baboon,1986, dzięki uprzejmości artysty i kolekcji J. Kiliszek, fot. Bartosz Stawiarski.
Natalia Kaliś
Przestrzenne eseje
Trwająca w łódzkim ms2 wystawa Roberta Morrisa (ur. 1931) Uwagi o rzeźbie. Obiekty, instalacje, filmy jest pierwszą w Polsce prezentacją twórczości tego wybitnego artysty związanego z minimal artem.
Wystawa nie jest retrospektywą w ścisłym sensie i, jeśli chodzi o rozmiar, nie należy do imponujących, jednak zaznacza najważniejsze pola w twórczości Morrisa. Kuratorka wystawy Susanne Titz określa ją jako przestrzenny esej. Termin ten trafnie opisuje wielowątkowy charakter praktyki artystycznej Morrisa, wykraczającej poza ścisłą problematykę minimal artu, odwołując się także do stylu pisarstwa tego reprezentującego znamienną dla twórców późnego modernizmu postawę artysty-teoretyka.
Robert Morris, Uwagi o rzeźbie. Obiekty, instalacje filmy, ms2, Łódź – do 24.10.2010.
Toruńskie CSW przygotowało wystawę More Is More. Jej tautologicznie brzmiący tytuł ma stanowić nawiązanie do ukutego przez Miesa van der Rohego hasła architektonicznego modernizmu Mniej znaczy więcej.
Nie wydaje się jednak, aby prymarny sens omawianej ekspozycji wyrażał się w polemice z modernistyczną estetyką, chociaż na pewnym poziomie i takie odczytania projektu wydają się dopuszczalne. Dominuje za to kwestia pewnego – z punktu widzenia modernisty wysoce nagannego – zauroczenia bogactwem i różnorodnością świata zjawisk.
More Is More, Centrum Sztuki Współczesnej „Znaki Czasu”, Toruń – do 24.10.2010.
Zdjęcie: Oskar Dawicki, bez tytułu, 2006/2010, instalacja, zdjęcie z ekspozycji More is More, dzięki uprzejmości artystów i CSW, fot. Wojtek Olech.
Maciej Pieczyński
Zamalowywacz
Baden pod Wiedniem to uroczy kurort z tradycjami sięgającymi czasów rzymskich oraz atmosferą przypominającą Austro-Węgry. 8 grudnia 1929 roku przyszedł tu na świat Arnulf Rainer.
Rainer szybko zbuntował się przeciwko temu idyllicznemu klimatowi. Z pierwszej wiedeńskiej uczelni – Hochschule für angewandte Kunst – uciekł po jednym dniu, próba studiowania w drugiej – Akademie der bildenden Künste – zakończyła się po trzech dniach. Młodemu człowiekowi zafascynowanemu pracami Paula Nasha, Francisa Bacona i Henry’ego Moore’a uczelnie te nie miały nic do zaoferowania. Nie przeszkodziło to jednak Rainerowi zostać w 1981 roku profesorem wiedeńskiej akademii oraz członkiem Akademii Sztuki w Berlinie. Dzieła tego niegdysiejszego nonkonformisty i buntownika osiągają dziś na rynku ceny powyżej 100 000 euro. I nie są to prace ani trochę eleganckie, bo Rainer nic się przez ostatnie 60 lat nie zmienił – nadal nie idzie na żadne kompromisy.
Arnulf Rainer – Kreuz, Arnulf Rainer Museum, Baden – do 8.11.2010; Arnulf Rainer – Der Übermaler, Alte Pinakothek, Monachium – do 5.09.2010.
W czternastu salach londyńska Tate Modern pokazuje, jak fotografia zaspokaja naszą ciekawość, głód podglądania, żądzę taniej sensacji i chęć kontrolowania innych.
Eksponaty pochodzą głównie z brytyjskich i amerykańskich kolekcji i prezentują strategie poszukiwania prawdy, ujawniania rzeczy ukrytych, nieznanych bądź wstydliwie chowanych od połowy XIX wieku do dnia dzisiejszego. Wystawa prezentuje zawiłe drogi tropienia tajemnic i sekretów – od fotografii będącej zmaterializowaniem dociekliwego agresywnego spojrzenia do zdjęcia inicjującego intrygującą emocjonalnie sytuację między obserwującym i obserwowanym.
Exposed – Voyeurism, Surveillance and the Camera, Tate Modern, Londyn – do 3.10.2010; San Francisco Museum of Art, 30.10.2010-17.04.211; Walker Art Centre, Minneapolis, 21.05.-11.09.2011.
Jaka epoka, tacy męczennicy, a jakie świątynie, kapłani, wierni i błogosławieni, tacy ich malarze. Toteż nic dziwnego, że akt beatyfikacji bożyszcza popkultury Michaela Jacksona, którego legendę utrwalają teraz na potęgę kolorowe magazyny, dokonał się tam, gdzie bije jedno z ostatnich już źródeł prawdziwej wiary i gdzie rodzą się nowe rytuały postnowoczesności – w galerii sztuki współczesnej.
Do panteonu świętych kultury masowej (jedynych bodaj, którzy autentycznie poruszają dziś zbiorową wyobraźnię), między Marilyn Monroe i Elvisa Presleya, wprowadził Jacksona Caravaggio dwudziestego pierwszego stulecia – David LaChapelle. Jego „betyfikacyjna” wystawa zmarłego w zeszłym roku piosenkarza, odbywająca się w nowojorskiej galerii Paul Kasmin, nosi wszystko mówiącą nazwę American Jesus. Tak po prostu...
David LaChapelle. American Jesus, Paul Kasmin Gallery, Nowy Jork – do 18.09.2010.
Zdjęcie: David LaChapelle, Rape of Africa, 2009, fotografia barwna, 132,1x304,8.
Bożena Chlabicz
Różne oblicza mody
Wrzesień w Londynie przebiega pod znakiem mody. Odbywa się tu wtedy jedna z największych w skali światowej imprez poświęconych nowym trendom –Londyński Tydzień Mody. Aby dać jego przedsmak, w czasie wakacji w brytyjskiej stolicy otwarte zostały trzy wystawy ukazujące zupełnie odmienne oblicza mody.
Horrockses Fashions – off the peg style in the ‘40s and ‘50s w małym, ale bardzo prężnie działającym Muzeum Mody i Tekstyliόw, Maison Martin Margiela ‘20’ the Exhibition w Somerset House oraz The Queen’s Year w komnatach Buckingham Palace to trzy ekspozycje, które w sposób oryginalny nawiązują do zbliżającej się imprezy, ukazując trzy zupełnie różne oblicza mody.
Horrockses Fashions – off the peg style in the ‘40s and ‘50s, Fashion and Textile Museum, Londyn – do 24.10.2010; Maison Martin Margiela ‘20’ the Exhibition, Somerset House, Londyn – do 5.09.2010; The Queen’s Year, Buckingham Palace, Londyn – do 1.10.2010; London Fashion Week, Somerset House, Londyn, 17.-21.09.2010.
Zdjęcie: Widok wystawy Horrockses Fashions – off the peg style in the ‘40s and ‘50s, dzięki uprzejmości Kristen Sinclair.
Dagmara Budzbon-Szymańska
Sukiennice na XXI wiek
Po trwającym cztery lata remoncie otwarto Galerię Sztuki Polskiej XIX wieku w Sukiennicach. Reprezentacyjne miejsce na osi jednej z czterech wystawowych sal zajęły Pochodnie Nerona Henryka Siemiradzkiego, początkowo zwane Świecznikami chrystianizmu, pierwszy obraz w zbiorach pierwszego narodowego muzeum Polaków.
Odkurzone dzieła sztuki powróciły w wielkim stylu na krakowski Rynek Główny. Chociaż niezupełnie na to samo miejsce, ponieważ wraz z nowoczesnym wyposażeniem i nowym wystrojem zmienił się również scenariusz wystawy stałej. Zmieniło się także samo muzeum – zyskało klimatyzację, nowe oświetlenie, odpowiednio wyposażone magazyny, pracownię konserwatorską, windę. Po raz pierwszy udostępniono publiczności tarasy widokowe na półpiętrze, z których obserwować można płytę rynku od strony kościoła Mariackiego. Dla odwiedzających stworzono również zupełnie nowe przestrzenie – salę multimedialną, edukacyjną (opatrzone szumnymi nazwami: mediadeka z artomatami czy multiteka) oraz kawiarnię, co stało się możliwe dzięki przebudowie konstrukcji dachów pulpitowych i zmianie funkcji niektórych pomieszczeń.
Nowe Sukiennice, Galeria Sztuki Polskiej XIX wieku, Muzeum Narodowe w Krakowie, ekspozycja stała – otwarcie 3.-5.09.2010.
Zdjęcie: Sala Chełmońskiego: Realizm, polski impresjonizm, początki symbolizmu, fot. K. Jagodzińska.
Katarzyna Jagodzińska
Skrzynie malowane
Muzeum Etnograficzne w Krakowie posiada interesującą kolekcję ludowych skrzyń. Różnią się przeznaczeniem, pochodzeniem i zdobieniami, ale wszystkie zachwycają pięknymi malowanymi dekoracjami. Sprzęty te można teraz oglądać na wystawie zatytułowanej Studium obiektu. Skrzynie.
Przechowywano w nich odzież, ale także cenne przedmioty, takie jak dewocjonalia, biżuteria czy pieniądze, a także dokumenty i pamiątki. Okazałe, nierzadko bajecznie kolorowe, były powodem do dumy, toteż nie dziwi, że stawiano je w dobrze widocznym miejscu, najczęściej naprzeciw drzwi. Z czasem zajmowały miejsca coraz mniej eksponowane. Dziś może się wydawać, że skrzynie są niepraktyczne i stanowią relikt dawnych czasów. Okazuje się jednak, że sprzęty te przeżywają swój renesans. Nie wiadomo, czy tylko z uwagi na walory estetyczne, czy również z uwagi na możliwość praktycznego wykorzystania, cieszą się sporym zainteresowaniem, także na aukcjach.
Studium obiektu. Skrzynie, Muzeum Etnograficzne w Krakowie – do 31.10.2010.
Zdjęcia: Skrzynia wianna, Szczebrzeszyn, wyk. Spul Gacel, 1. poł. XX w., drewno polichromowane, 62x114x69, Muzeum Etnograficzne w Krakowie, fot. M. Wąsik.
Zgłoszenia chęci kupna przyjmowane są od osób zalogowanych w Artinfo.pl
W przypadku braku konta prosimy o rejestrację.
Uwaga - osoby nie pamiętające nazwy użytkownika i hasla mogą otrzymać przypomnienie na adres mailowy, użyty przy pierwszej rejestracji konta.
Prosimy wybrać poniższy link „przypomnij hasło” i wypełnić tylko pole adres e-mail.
W przypadku pytań, prosimy o kontakt z naszym biurem: 22 818 94 68 (poniedziałek - piątek: 10:00 - 17:00) email: aukcje@artinfo.pl