Strona korzysta z plików cookies. Zamknięcie tego komunikatu oznacza zgodę na ich zapisywanie na Twoim komputerze. Dowiedz się więcej. Zamknij
Meta-fizyka oka
Założeniem wystawy Powtórka z teorii widzenia prezentowanej w CSW Zamek Ujazdowski było przedstawienie problemów związanych z widzialnością, doświadczeniem wzrokowym, okiem. Podzielono ją na dwie główne części dotyczące ideologii i technologii widzenia, czyli, jak określają to kuratorzy, jego metafizyki i fizyki.

Oczywiście nie sposób wymagać od tej wystawy, aby w pełny sposób prezentowała tak szeroki problem, jakim jest widzenie, ale z drugiej strony strategia kuratorska polegająca na punktowym zaznaczeniu wielu wiążących się z nim na różnych poziomach kwestii wymaga od widza nieustannego zaangażowania, a niejednokrotnie i pewnej domyślności. Zwłaszcza, że kolejnym działom wystawy towarzyszą komentarze pozostawiające go z poczuciem niedosytu, operujące przy tym dość hermetycznym językiem, który stawia opór nawet nie tam, gdzie można by się spodziewać, a więc na poziomie terminologii i opisu skomplikowanych zjawisk z zakresu optyki czy biologii, ale na płaszczyźnie dyskursu humanistycznego, chwilami może aż nadto metaforycznego.

Powtórka z teorii widzenia, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, Warszawa – do 1.11.2010.


Zdjęcie: Jerzy Rosołowicz, Neutronikon P-23, 1971, szkło, szkło optyczne, technika własna, 35x35, Muzeum Narodowe we Wrocławiu.
Nowy polski surrealizm
W sztuce polskiej najmłodszego pokolenia możemy obserwować wyraźny wspólny, choć niezrzeszony, front wypowiedzi. Od czasu Grupy Krakowskiej nie mieliśmy w Polsce jednoczesnego wystąpienia tak wielu twórców skupionych na kreacji własnych uniwersów i afirmujących mroczne aspekty ludzkiej psychiki.

W czerwcu i lipcu w Krakowie otworzono zbiorowe pokazy nurtu, który nazwać można nowym polskim surrealizmem: Przekleństwa wyobraźni (Bunkier Sztuki) oraz Mambo Spinoza (Galeria Zderzak). "Zanosi się na to, że wyobraźnia odzyskała swoje prawa", pisał André Breton w roku 1924. Zdanie to oddaje również sytuację zaistniałą ostatnio w polskich galeriach. Młodzi twórcy porzucili beznamiętnie społeczną i zimną estetykę popbanalizmu na rzecz emocjonalnego ekshibicjonizmu prezentowanego w wyszukanych i arealistycznych konwencjach. Po Krakowie nowy surrealizm, za sprawą wystaw Nawet o tym nie myśl (Galeria Leto) oraz będąca indywidualnym pokazem prac Jakuba Juliana Ziółkowskiego Hokaina (Zachęta), wkroczył do Warszawy.
      
Przekleństwa wyobraźni, Bunkier Sztuki, Kraków, 17.06.-22.08.2010; Mambo Spinoza, Galeria Zderzak, Kraków, 07.-31.07.2010; Nawet o tym nie myśl, Galeria Leto, Warszawa, 26.08.-18.09.2010; Jakub Julian Ziółkowski Hokaina, Zachęta Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa, 17.09.-28.11.2010.


Zdjęcie: Jakub Julian Ziółkowski, bez tytułu (człowiek pierwotny), 2008, kol. Fundacja Sztuki Polskiej ING, www.ingart.pl
Eros naiwnych
Georges Brassens napisał w jednym ze swoich tekstów, że ostatnim podarunkiem, jaki dostajemy w dzieciństwie od świętego Mikołaja, jest seks. Dostajemy go wszyscy, bez względu na płeć, kolor skóry, pochodzenie, ale prezent ten bywa kłopotliwy.

Z jednej strony bowiem obciążony jest instynktem atawistycznym; z drugiej jego użytkowanie ogranicza cywilizacja, a przede wszystkim religia. Żydzi i chrześcijanie zgodni są, że Bóg stworzył ogród w Edenie, ale jego lokalizacja powoduje ciągłe rozbieżności, a życie w nim Adama i Ewy nieustające kontrowersje. Teolodzy chrześcijańscy z niebywałą skrupulatnością próbowali interpretować życie seksualne pierwszych rodziców. Z perwersyjną ciekawością dyskutowano, czy Ewa miała przyjemność w spełnianiu obowiązków małżeńskich, czy jedynie poczucie prokreacyjnej misji. Ustalenia z tej dyskusji obowiązują do dziś. Oczywiście według katolickich teologów Ewa myślała jedynie o prokreacji. Rodzi się wszakże pytanie, czego chciała się dowiedzieć zrywając jabłko i czy przypadkiem jej ciekawość nie dotyczyła seksu. Tak czy inaczej, ustalono, że w raju Adam i Ewa chodzili nago, co otworzyło furtkę artystom do malowania nagości.
Na początku była nagość – tak nazwała Sonia Wilk (autorka scenariusza i kurator) pierwszą część wystawy zatytułowanej z francuska (!!!) Eros a’la naif w Muzeum Śląskim w Katowicach. Zgromadziła prace 41 artystów, nazwanych swojego czasu przez nieocenionego Aleksandra Jackowskiego artystami naiwnymi, których wcześniej określaliśmy mianem amatorów.

Eros a’la naif, Muzeum Śląskie w Katowicach – do 21.11.2010.


Zdjęcie: Erwin Sówka, Raj, wł. Muzeum Śląskie.
Usuwając ściany
Skalą przedsięwzięcia, zaangażowaniem artystów i podejmowaną problematyką tegoroczna, druga edycja poznańskiego Mediations Biennale, potwierdza, że impreza ma potencjał, by stać się największą wystawą sztuki współczesnej w Polsce i jednym z najważniejszych wydarzeń tego typu w Europie Środkowo-Wschodniej.

O rozmachu tegorocznej edycji świadczą liczby: 150 uczestniczących w imprezie artystów z ponad 30 krajów, 12 kuratorów, 5 miejsc ekspozycyjnych, działania i interwencje w przestrzeni publicznej. Program główny biennale obejmuje dwie wystawy: Beyond Mediations, której kuratorami są prof. Ryszard W. Kluszczyński i Tsutomu Mizusawa, oraz projekt Erased Walls przygotowany przez międzynarodową grupę dziesięciorga kuratorów.
Ideą Mediations Biennale jest konfrontacja postaw i propozycji artystycznych z Europy, Azji (w tej edycji jest to szczególnie widoczne, chociażby w kuratorskim duecie wystawy Beyond Mediations czy fakcie, że imprezę zorganizowano w trakcie spotkania ministrów kultury z Europy i Azji), a także Ameryk. Tym razem, co sugerują tytuły obu głównych wystaw, porozumienie powinno odbywać się poza podziałami: politycznymi, artystycznymi i technologicznymi.

Mediations Biennale 2010, Poznań – do 30.10.2010.


Zdjęcie: Kimsooja, Chant for Auschwitz, 2010.
Opolska przestrzeń sztuki
W Opolu po raz drugi odbywa się biennale Ars Polonia. Tematem tegorocznej wystawy jest refleksja nad dosyć zresztą dowolnie rozumianą kategorią przestrzeni.

Pierwsza odsłona biennale, w której wzięło udział prawie trzydziestu artystów, nie posiadała – jak pisze Łukasz Kropiowski, kurator obecnej edycji – "żadnego mianownika formalnego czy tematycznego – artystów połączył fakt tworzenia poza krajem rodzinnym". Tym razem organizatorzy wybrali formułę ekspozycji tematycznej, prezentującej prace zdecydowanie mniejszej liczby artystów. Nadrzędna kategoria wystawy, owa przestrzenność, okazała się przy tym na tyle pojemna, a jednocześnie podatna na różnego rodzaju zabiegi interpretacyjne, że biorącym w niej udział twórcom pozostawiła sporo swobody, w praktyce przekładając się przede wszystkim na nieobecność typowego malarstwa czy grafiki.
   
Drugie biennale Ars Polonia „W przestrzeni”, Galeria Sztuki Współczesnej, Opole – do 24.10.2010.


Zdjęcie: Ewa Partum, Katastrofy są codziennością, sztuka powstaje rzadko, fot. archiwum GSW.
Niespełniona wróżba
Główna wystawa Fokus Łódź Biennale 2010 rozczarowuje. Zapowiadała się bardzo interesująco, a wyszła nieciekawie. Dlaczego? Bo zabrakło na niej tego co najważniejsze – dobrych prac.

Rozczarowanie jest wprost proporcjonalne do oczekiwań. A te były duże. Wystawę Od Placu Wolności do Placu Niepodległości pomyślano jako zbiór projektów w przestrzeni publicznej realizowanych wzdłuż ulicy Piotrkowskiej, która ciągnie się w linii prostej prawie pięć kilometrów. Z jednej strony zamyka ją właśnie pl. Wolności, a z drugiej pl. Niepodległości. Ulica Piotrkowska to wizytówka Łodzi – przestrzeń unikalna, naznaczona historią przemysłowej metropolii, pełna zabytkowej architektury, ale także podejrzanych podwórek i opuszczonych budynków. Znajdują się tu mieszkania, sklepy, restauracje, banki oraz odpychające turystyczne atrakcje w rodzaju brązowej Ławeczki Tuwima czy Fortepianu Rubinsteina. Potencjalnie idealne miejsce dla artystycznych realizacji. Same słowa wolność i niepodległość, zawarte w nazwach placów, wydają się świetnym punktem wyjścia. Tyle inspirujących wątków. Do tego ciężar tutejszej tradycji i historii. Nie tylko zresztą przemysłowej czy filmowej, ale artystycznej, z łódzką awangardą i Strzemińskim na czele, a potem z artystami WFF i Kultury Zrzuty.

Fokus Łódź Biennale 2010, Łódź – do 10.10.2010.


Zdjęcie: Marta Chilindron, Piotrkowska, rzeźba, fot. N. Kaliś.
Z myślą o najmłodszych
Czy to instynkt rodzicielski, czy też lęk przed dorosłością, grunt, że młodzi twórcy coraz częściej w swoich pracach odwołują się do dziecięcej wyobraźni.

Produkty przeznaczone dla dzieci to żadna nowość. Odkąd w latach 30. XX w. w koncepcjach projektowania przemysłowego pojawił się czynnik masowego konsumenta, producenci rozpoznali rynek na wszelkie możliwe sposoby. Zaspokajanie potrzeb (i żądań) pociech częstokroć okazywało się prawdziwą żyłą złota, czego najlepszym dowodem jest lalka Barbie. Może być ona także przykładem na rozbudzanie potrzeb konsumentów, jak również kształtowanie wśród dzieci nieodpowiednich postaw i wzorców. Szczęśliwie młode pokolenie projektantów jest świadome ciążącej na nich odpowiedzialności, czego przykłady zobaczyć można w Muzeum Regionalnym w Stalowej Woli na wystawie Dziecinada – polski dizajn dla dzieci.

Dziecinada – polski dizajn dla dzieci, Muzeum Regionalne, Stalowa Wola – do 17.10.2010; Podążaj za białym królikiem!, Bunkier Sztuki, Kraków – do 24.10.2010; 3D czyli Dizajn Dla Dzieci, warsztaty dla dzieci, Galeria BWA Design, Wrocław – do 27.11.2010.


Zdjęcie: Barbara Lewandowska, Groszek – mobilny pokrowiec na piłki do zabawy i rehabilitacji.
Zagubiony w swoim dziele
Film Serge’a Bromberga i Ruxandry Medrei Inferno – niedokończone piekło rozpoczyna niezwykła anegdota o okolicznościach, w jakich Bromberg dowiedział się o istnieniu zdjęć do niezrealizowanego filmu mistrza francuskiego kina, Henri-Georgesa Clouzota, które stały się punktem wyjścia do opowieści o artyście i jego dziele.

Clouzot przystąpił do realizacji Piekła (L’Enfer) w 1964 roku. Był wówczas u szczytu sławy i popularności. Otrzymał ogromne środki finansowe na realizację swojego filmu oraz niczym nieograniczoną swobodę twórczą. Tematem filmu miała być zazdrość niszcząca związek pary głównych bohaterów, ale był to zaledwie pretekst, ponieważ Clouzot zamierzał się skupić na obsesjach głównego bohatera, a ściślej rzecz ujmując, na wynalezieniu języka filmowego zdolnego wyrazić obsesyjną zazdrość Marcela, podstarzałego playboya, który poślubił młodziutką żonę i w każdym młodym mężczyźnie widzi swojego rywala. Clouzot chciał pokazać, jak nasze obsesje deformują postrzeganie świata, jak rozbijają nasze poczucie bezpieczeństwa i wprowadzają nas w stan wizualnej niestabilności, i tu sięgnął po inspiracje do sztuki współczesnej, op-artu, pop-artu i sztuki kinetycznej. Zaprosił do współpracy artystów, którzy mieli mu dopomóc w poszukiwaniach nowego języka wizualnego.

Inferno – niedokończone piekło, reż. Serge Bromberg, Ruxandra Medrea.


Zdjęcie: Kadr z filmu Piekło Henri-Georgesa Clouzota.
Rzeźba w obiektywie
Pojęcie „oryginalna kopia” to oksymoron, czyli określenie zbudowane na wewnętrznej sprzeczności. Owa sprzeczność dotyczy zwłaszcza zjawisk artystycznych.

Co najmniej od czasów Waltera Benjamina wiadomo, że przynajmniej w odniesieniu do tradycyjnych dyscyplinach artystycznych, takich jak malarstwo czy rzeźba, kopia to kopia, a oryginał to oryginał. Choć, oczywiście, owo rozróżnienie zdecydowanie traci na swojej wyrazistości w przypadku technik graficznych (i reprograficznych) oraz mediów elektronicznych. Od tej zasady zdarzają się wyjątki, niektóre z nich na tyle często, że wpływają na obowiązujące doktryny artystyczne, powodując konieczność rewizji utrwalonych paradygmatów. Więc także i pojęcie oryginalnej kopii powoli przestaje być terminem uwikłanym w logiczne sprzeczności, stanowiąc najbardziej zwięzłą definicję odrębnej kategorii artystycznej, skupiającej obiekty, które poprzez swoją specyfikę kwestionują wszelkie istotne dotąd różnice między kopią a oryginałem.
Pokazuje to trwająca w nowojorskim Museum of Modern Art wystawa The Original Copy: Photography of Sculpture, 1839 to Today, która, wypełniając połowę najwyższego piętra MoMA, za pomocą ponad trzystu fotografii wykonanych na przestrzeni niemal dwóch stuleci przez ponad setkę artystów, dokumentuje dzieje burzliwego związku dwóch dyscyplin artystycznych – „starej” rzeźby i „młodej” fotografii.

The Original Copy: Photography of Sculpture, 1839 to Today, Museum of Modern Art, Nowy Jork – do 1.11.2010.


Zdjęcie: André Kertész, Marionnettes de Pilsner, 1929, 24,4x20, The Museum of Modern Art, Nowy Jork, fot. dzięki uprzejmości MoMA.
Fotograf do misji specjalnych
Eadweard Muybridge (1830-1904) znany jest się przede wszystkim jako fotograf, który jako pierwszy utrwalił ruch, co było ważnym elementem w drodze ku wynalazkowi filmu i kina. Jednak jego dorobek jest o wiele większy.

Uważa się go na ogół za Amerykanina, ale, choć w Ameryce spędził większość swego życia, urodził się i umarł w Anglii, a o amerykańskie obywatelstwo nigdy się nie ubiegał. Nie dziwi zatem, że to Tate Britain, londyńskie muzeum brytyjskiej sztuki, zorganizowało mu trwającą właśnie wystawę.
Sławę zdobył przede wszystkim dzięki otwierającym londyńską wystawę fotografiom malowniczych górskich dolin i granitowych szczytów położonych na terenach Parku Narodowego Yosemite. Na ekspozycji obok tych widoków oglądamy też wykonane na pierwsze oficjalne zamówienie rządowe fotografie z nowo wówczas kupionej od Rosji Alaski, a także owoce pracy na zamówienie prywatnych przedsiębiorców, przede wszystkim związanych z koleją transkontynentalną, dokumentację przedsięwzięć Pacific Main Steamship Company, wykonane z dachów imponującej siedziby kolejowego magnata Marca Hopkinsa panoramy San Francisco czy najbardziej znane zdjęcia Muybridge’a przedstawiające studia ruchu.

Eadweard Muybridge, Tate Britain, Londyn – do 16.01.2011.


Zdjęcie: Eadweard Muybridge, Leyland Stanford Jr na swoim kucyku Gypsy – fazy kłusu, 1879, Wilson Centre for Photography.
Równanie do Krzysztofa Musiała
23 października w Muzeum Miasta Łodzi otwarta zostanie stała wystawa depozytu kolekcjonera Krzysztofa Musiała. Galeria Mistrzów Polskich to 125 dzieł 60 polskich artystów.

Zaaranżowana została w formie piętnastu osobnych tematycznych „gabinetów”. Mamy więc do czynienia z nietypowym układem prezentowanych prac, gdyż nie zostały one powieszone chronologicznie ani też nie są pogrupowane według nazwisk twórców. Najstarszy jest rysunek Piotra Michałowskiego z 1846 roku, w 1942 roku powstały obrazy Jerzego Fedkowicza i Saszy Blondera.
W każdym mieście byłaby to ważna wystawa, choć na przykład w Krakowie lub Warszawie dobór dzieł z kolekcji pewnie byłby inny, z uwagi na bogactwo stałych galerii w tamtejszych Muzeach Narodowych. W Łodzi depozyt ten niewątpliwie uzupełnia ofertę Muzeum Sztuki. Główny nacisk położony został na aspekt edukacyjny. Stąd próba przedstawienia najróżniejszych pasji artystów w postaci oddzielnych gabinetów. To próba pokazania, jak do tego samego tematu podchodzili różni malarze lub rzeźbiarze.
   
Galeria Mistrzów Polskich. Malarstwo, rysunek, rzeźba z kolekcji Krzysztofa Musiała 1845-1945, Muzeum Miasta Łodzi, wystawa stała.


Zdjęcie: Władysław Ślewiński, Odpust w Bretanii, po 1910, olej, płótno?, 58x50.
Zrealizowane marzenie
Cezar dekorował swoje kwadrygi bogato zdobionymi złoceniami i inkrustacjami z kości słoniowej, a Maria Antonina podróżowała powozem oślepiającym błyskiem rokokowych ornamentów. Dlaczego więc współcześni wielcy tego świata poruszają się ponurymi obiektami równo pokrytymi farbą jednego koloru, w najlepszym razie w opcji perła lub metalik?

Podobne pytanie musiał sobie zadać w kwietniu 1975 roku Hervé Poulain, francuski kierowca rajdowy i koneser sztuki. Przygotowywał się właśnie do prestiżowego wyścigu Le Mans, kiedy zapragnął połączyć swoje dwie wielkie pasje: sztukę i samochody. Zwrócił się więc do swojego przyjaciela, rzeźbiarza, malarza i, co nie jest bez znaczenia, jednego z prekursorów sztuki kinetycznej, Alexandra Caldera, z prośbą o udekorowanie swojego BMW 3.0 CSL. Calder stworzył niezwykłe dzieło, malując karoserię samochodu farbami w czystych barwach podstawowych w geometryczne plamy. Kolorowe BMW 3.0 wzbudziło wielki podziw i sensację. Pomysł Poulaina spotkał się z uznaniem firmy BMW i jest kontynuowany do dzisiaj. Dzisiaj kolekcja BMW Art Cars liczy już 18 samochodów stworzonych m.in. przez takich artystów jak Roy Lichtenstein, Andy Warhol, Jenny Holzer czy Olafur Eliasson.
W tym roku Art Car obchodzi swoje 35-lecie. Uczczono je wielką galą w Centre Pompidou w Paryżu, podczas której zaprezentowano najnowszy model z tej kolekcji, czyli BMW M3 GT2. Do stworzenia jego dekoracji zaproszony został enfant terrible współczesnej sztuki – Jeff Koons.


Zdjęcie: BMW M3 GT2 z dekoracją Jeffa Koonsa.
Ulysse Nardin. Rzemiosło i fantazja
Ulysse Nardin to manufaktura, której nie brak fantazji. Przez lata działalności zrealizowała niejeden szalony projekt, a każdy z nich podziwiany był przez koneserów i wielokrotnie nagradzany za innowacyjność konstrukcji.

Firma powstała w 1846 roku w Le Locle. W przeciwieństwie do tego, co głoszą legendy o zaraniu dziejów zegarmistrzostwa, nie założył jej genialny kowal, lecz Ulysse Nardin, syn Leonarda Fredericka Nardina. To właśnie on zaszczepił synowi miłość do zegarów i zegarków, kół zębatych i najbardziej skomplikowanych mechanizmów takich, jak repetiery minutowe, zegary z alarmem, zegary morskie.
Ulysse Nardin szczyci się wpisem do księgi rekordów Guinessa w rubryce dotyczącej nagród na konkursach i światowych wystawach zegarmistrzowskich. W sumie manufaktura z Le Locle zgromadziła 4 800 nagród i medali, 4 324 certyfikaty dokładności chodu, podczas gdy pozostałe firmy dostały ich jedynie 180.


Zdjęcie: Zegarek Ulysse Cardin, Planetarium Copernicus.
Zgłoszenie chęci kupna obiektu
Zgłoszenia chęci kupna przyjmowane są od osób zalogowanych w Artinfo.pl
W przypadku braku konta prosimy o rejestrację.
Uwaga - osoby nie pamiętające nazwy użytkownika i hasla mogą otrzymać przypomnienie na adres mailowy, użyty przy pierwszej rejestracji konta.
Prosimy wybrać poniższy link „przypomnij hasło” i wypełnić tylko pole adres e-mail.
W przypadku pytań, prosimy o kontakt z naszym biurem:
22 818 94 68 (poniedziałek - piątek: 10:00 - 17:00)
email: aukcje@artinfo.pl