Strona korzysta z plików cookies. Zamknięcie tego komunikatu oznacza zgodę na ich zapisywanie na Twoim komputerze. Dowiedz się więcej. Zamknij

Okładka: Stanisław Ostoja-Chrostowski, Wenus i bukiet kwiatów, drzeworyt, 19,7x14,2, [ilustr. do] S. A. Tissot, Rada dla literatów..., Warszawa 1936, wł. prywatna.

Wydrapany z fotografii
Stoję pod arkadami willi Tadeusza Pruszkowskiego w Kazimierzu Dolnym, usytuowanej na zboczu Góry Trzech Krzyży. Może w tym samym miejscu ustawiali sztalugi bracia Seidenbeutelowie? Widzę rynek w takim kadrze jak na ich obrazach.

Uczeń Konrada Krzyżanowskiego, ułan Prażmowskiego-Beliny, był postacią pełną osobistego uroku, chętnie grywał na skrzypcach i pięknie śpiewał, głos miał szkolony na poziomie śpiewaka operowego. Na licznych spotkaniach, które sam często inicjował, choćby jako prezes Klubu Artystycznego z siedzibą w stołecznym Hotelu Polonia, był duszą towarzystwa. Dziś artysta z takim temperamentem byłby zapewne etatowym bohaterem prasy i telewizji, megagwiazdą popkultury.
W 1923 roku zorganizował w Kazimierzu pierwszy plener dla swoich studentów. Był pedagogiem z pasją. Pozostawił wybitnych – i tak różnych – uczniów, m.in. Teresę Roszkowską, Eugeniusza Arcta, Bolesława Cybisa, Jana Gotarda, Antoniego Michalaka, Efraima i Menaszego Seidenbeutelów, Jana Wydrę. Dbał o wysoki poziom rzemiosła malarskiego studentów, sam wysoko cenił mistrzostwo techniczne artystów niederlandzkich XV-XVII wieku.

Zdjęcie: Tadeusz Pruszkowski, Portret Lecha Niemojewskiego, 1938, olej, płótno, 74,5x74,5, wł. i fot. Muzeum Nadwiślańskie w Kazimierzu Dolnym.
Z miłości do książki i ojczyzny
Stanisław Ostoja-Chrostowski zdobył międzynarodowe uznanie jako autor drzeworytniczych ilustracji druków bibliofilskich. Cieślewski syn żywi dla książki kult mistyczny, dla Ostoi-Chrostowskiego książka jest przedmiotem miłości zarówno duchowej jak zmysłowej – pisał Mieczysław Wallis.

Na tle twórczości innych członków „Rytu”, do którego należał od roku 1929, jego odmienność była łatwo zauważalna. W swoich rycinach nie nawiązywał do modnej wówczas stylistyki drzeworytu ludowego, ani nie posługiwał się mającą podnieść ekspresję prymitywizującą deformacją, lecz – pewnego rodzaju elegancką stylizacją, przejawiającą się w dekoracyjnym, a przy tym wręcz drobiazgowym opracowywaniu motywów. Zamiast upraszczać formy, raczej je komplikował. Artysta do perfekcji doprowadził również operowanie kontrastem oraz efektami fakturowymi i świetlnymi, co pozwalało mu uzyskać znaczną plastyczność i dynamizm przedstawienia.

Zdjęcie: Stanisław Ostoja-Chrostowski, Głowy, 1937, drzeworyt, 22,5x16,5 [ilustr. do:] W. Shakespeare, The play of Pericles Prince of Tyre, Nowy Jork, 1940, fot. dzięki uprzejmości Biblioteki Polskiej im. Wandy Stachiewicz , Montreal.
Kolorysta konsekwentny
Interesują mnie tylko te obrazy, w których artysta stwarza lub stara się stworzyć własny świat. W zamkniętych, określonych granicach powstaje niezależne, odrębne życie, które działa i zachwyca swym pięknem (...) Świat, który stwarza malarz, jest światem plastycznym. Nie mogą rządzić nim inne prawa prócz praw plastycznych (...) muszą [one] dotrzeć do widza, by mógł on żyć życiem tego świata. Inaczej dzieło jego stwarza doznanie, a nie przeżycie. Tylko takie obrazy są nieprzemijające.

Powyższa wypowiedź Eugeniusza Eibischa, sformułowana przez artystę z niemal 40-letnim dorobkiem, doskonale ilustruje jego postawę twórczą, w której konsekwentnie stawiał na wartości malarskie obrazu oraz głęboką relację z przedstawianymi fragmentami otaczającego świata.

... mnie interesuje tylko malarstwo. Eugeniusz Eibisch 1896-1987, Muzeum Lubelskie, Lublin, 12.10 -15.12.2007.

Zdjęcie: Eugeniusz Eibisch, Pejzaż z Myślenic, 1945, olej, płótno, 54x66, wł. Muzeum Lubelskie w Lublinie.
Portrety ( i autoportrety) Jerzego Dudy-Gracza
Duda-Gracz był znakomitym portrecistą. Niektóre portrety malował odwołując się do tradycyjnej ikonografii, zbiorowej pamięci, jak portrety Jana Pawła II, Aleksandry Śląskiej, Jerzego Waldorfa, Tadeusza Kantora czy Szymona Kobylińskiego. Inne tworzył z pamięci na podstawie uprzedniej wnikliwej obserwacji, do niektórych życzył sobie obecności modela.

Duda-Gracz malował portrety najbliższych, Wilmy, Agaty, matki, epitafia ojca i teścia, portrety znajomych, a bywało, że i nieznajomych, lecz także postaci historyczne.
W autoportretach był dla siebie brutalniejszy niż dla swoich modeli. I chociaż przybierał różne pozy, to jednak razy, których mu nie szczędzono, bolały. Płacił za wierność młodzieńczym ideałom, za uwielbienie ponad wszystko dla pejzażu i ludzi Polski prowincjonalno-gminnej, którą kochał i której nienawidził.

Gęby. Jerzy Duda-Gracz. Portrety i autoportrety, Muzeum Historii Katowic, Katowice – do 11.11.2007.

Zdjęcie: Jerzy Duda-Gracz, Obraz nr 367 (Portret Agaty V), 1979, olej, 50x45, kolekcja rodziny, fot. Fundacja Conspero.
Stara, poczciwa Anglia oczami Williama Heatha Robinsona
Jesteśmy świadkami coraz większego zacierania się granic między sztuką czystą a popularną. Jednocześnie rynek sztuki nie przestaje poszukiwać nowych obszarów artystycznej twórczości. Jednym z tego przejawów jest rosnące zainteresowanie satyrycznym rysunkiem prasowym, ilustracją książkową i oryginalnymi rysunkami do komiksów.

Od marca ubiegłego roku działa w Londynie niewielkie The Cartoon Museum. Pokazywana jest tu karykatura i grafika satyryczna, powstała w okresie od XVIII wieku do dziś. Muzeum organizuje też wystawy poświęcone najsłynniejszym brytyjskim artystom tej dziedziny. Obecnie w można tu oglądać prace Williama Heatha Robinsona (1872-1944), artysty w Polsce mało znanego, ale w Anglii niezwykle popularnego i uosabiającego tradycyjne angielskie poczucie humoru. To klasyka tutejszej ilustracji satyrycznej z pierwszej połowy XX wieku.

Heath Robinson’s Helpful Solutions, The Cartoon Museum, Londyn – do 7.10.2007.

Zdjęcie: William Heath Robinson, Praktykowanie korespondencyjnego kursu wysokogórskiej wspinaczki w domu, „The Sportsman” (USA), grudzień 1924, wł. prywatna, fot. dzięki uprzejmości the Estate of Mrs J. C. Robinson oraz Pollinger Limited, © the Estate of Mrs J. C. Robinson.
Foto Art Festiwal
Jesień będzie ekscytującym okresem dla wszystkich miłośników fotografii. Zbliża się bowiem druga edycja Foto Art Festiwalu w Bielsku-Białej. Organizatorzy przygotowali 21 głównych wystaw, na których zostanie zaprezentowana twórczość znakomitych fotografów z całego świata.

W stosunku do poprzedniej odsłony najbardziej rzuca się w oczy przeniesienie punktu ciężkości na prezentacje twórczości autorów z zagranicy. Jak podkreślają sami organizatorzy, głównym założeniem przedsięwzięcia jest promocja wybitnych nazwisk ze światowej fotografii w Polsce oraz szersze zapoznanie polskiego odbiorcy z historią fotografii na świecie.

Foto Art Festival, Bielsko-Biała, 19-28.10.2007.

Zdjęcie: Alex ten Napel (Holandia), Stewen, © Alex ten Napel.
Jiři Kroha - teoria i praktyka
Jiři Kroha był zarówno teoretykiem, jak i wszechstronnym artystą – interesującym też o tyle, że ulegał licznym fascynacjom. W jego twórczości znajdują swoje odbicie wszystkie niemal nurty sztuki XX wieku.

Pierwsze prace Krohy utrzymane były w duchu ekspresjonizmu, jednak pomimo pewnego nieokiełznania zdawały się być wesołe i optymistyczne. Dążąc do abstrakcyjności form nadawał kompozycjom rytm, a przez powtarzanie linii i kształtów starał się wyrazić ruch i nastrój podekscytowania. Z czasem w coraz większym stopniu zajmowały Krohę inne dziedziny sztuki. W latach 1917-1921, gdy przeżywał okres inspiracji kubo-ekspresjonizmem, całkowicie zaangażował się w projektowanie różnych form sztuki użytkowej. Funkcja, choć o niej nie zapominał, nie odgrywała tu roli nadrzędnej. Projektował meble, był jednak przede wszystkim architektem.

Jiři Kroha na tle przemian sztuki XX wieku, Muzeum Architektury, Wrocław – do 04.11.2007.

Zdjęcie: Jiři Kroha, projekt Okręgowego Zakładu Ubezpieczenia Zdrowotnego w Mladá Boleslav, 1924, fot. dzięki uprzejmości Muzeum Architektury we Wrocławiu.
Patchwork
Z wystawą Adriana Paciego mam kłopot, ponieważ mam go ze sztuką tak zwanego pokolenia transformacji. Jak każde uogólnienie, także i to przycina wyższych do wzrostu niższych lub ciągnie w górę średniaków. Generacyjne doświadczenie upadku komunizmu niewątpliwie odcisnęło na sztuce wyraźne piętno, jednak sprowadzone do nośnego, a zarazem pojemnego hasła może stanowić doskonały kamuflaż dla twórców niższego lotu. Warto więc zachować pewną dozę ostrożności i krytycyzmu.
Można powiedzieć, że sztuka pokolenia transformacji to wielka mozaika złożona z tysięcy małych szkiełek o różnej barwie: prywatnych, często wręcz intymnych narracji. Już próba poskładania na nowo świata, w którym dokonał się uniwersalistyczny bez mała przewrót stanowi wielką jej wartość. To również wyzwanie dla krytyka: jak hierarchizować osobiste, kameralne przeżycia?

Adrian Paci, Miejsca pomiędzy, Bunkier Sztuki, Kraków – do 21.10.2007.

Zdjęcie: Adrian Paci, Klodi, 2005, fot. Bunkier Sztuki.
Nowojorski romantyk w Berlinie
Retrospektywa Brice’a Mardena w Hamburger Bahnhof to znakomita propozycja dla tych, którzy poszukują wytchnienia od królującej dziś „przegadanej” sztuki i mody na figurację.

Brice Marden (ur. 1938) od lat konsekwentnie pozostaje wierny abstrakcji spod znaku awangardy amerykańskiej, dla niego czas jakby zatrzymał się w latach 50. Skutkiem tego mamy do czynienia z pokazem twórczości o jasnej i bardzo konsekwentnej linii rozwojowej, a jednocześnie wprowadzającej w nastrój pełen skupienia. Istota tej sztuki polega bowiem na grze subtelności, a nie na konstruowaniu malarskich fajerwerków.
Marden jawi się jako w pełni europejski malarz amerykański albo na odwrót. Bez zbędnych rekwizytów, porzucając narrację, udaje mu się przerzucić pomost między kontynentami. Bliżej mu do Cy Twombly’ego niż do minimalistów. Twombly – artysta urodzony w stanie Wirginia, rzymianin z wyboru, zafascynowany był kulturą europejską i azjatycką. Także i on należał do spadkobierców abstrakcyjnego ekspresjonizmu.

Brice Marden – Retrospektive, Hamburger Bahnhof – Museum für Gegenwart, Berlin – do 7.10.2007.

Zdjęcie: Brice Marden, Muses (Hydra Version) – studium, 1991-95/1997, olej, płótno, 210,8x342,9, wł. prywatna, © 2006 Brice Marden/Artists Rights Society (ARS), Nowy Jork.
Stambuł-Ateny
Jest wiele biennale na świecie, bardziej lub mniej prestiżowych, ulokowanych w wielkich metropoliach lub w tzw. „egzotycznych miejscach”. Krytycy spierają się od lat, czy takie imprezy są jeszcze w ogóle potrzebne.

Biennale, czy to jako prezentacja trendów z ostatnich dwóch lat, czy też wielki show oparty na koncepcji znanego kuratora, ma jednak ciągle rangę poważnej wystawy. Dla miłośników sztuki i podróży biennale jest pretekstem do odwiedzenia nie tylko samej wystawy, ale i miasta, w którym się ono odbywa. W tym roku do istniejącej listy dołączyło biennale w Atenach, otwarte równocześnie z X biennale w Stambule. Oba miasta starożytną świetność mają już za sobą, ale każdy przecież wie, gdzie leży Akropol i gdzie znajduje się Hagia Sophia.

Zdjęcie: Plakat do Biennale w Atenach, fot. Łukasz Gorczyca.
Pałac Sztuki
Usytuowany w doskonałym punkcie Warszawy, jeden z bardziej znanych antykwariatów artystycznych stolicy mieścił się przez 20 lat (1924-1944) w budynku stojącym na rogu ulic Trębackiej i Koziej, tuż przy Krakowskim Przedmieściu. Nosił nieco pretensjonalną nazwę Pałac Sztuki (Palais d’Art), ale taka była ówczesna moda. Zwłaszcza, że Pałac Sztuki chciał konkurować z istniejącym już od 1921 r. aukcyjnym Domem Sztuki przy ulicy Chmielnej 5.
Założycielem i właścicielem Pałacu Sztuki był Józef Smokalski. Nie wiemy, jakie miał wykształcenie, ani kim był z zawodu. Z opowiadań rodzinnych wiadomo, że przed rewolucją październikową prowadził w Petersburgu antykwariat. Po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej Smokalski repatriował się do Polski wraz ze swoimi zbiorami – popłynął statkiem z Petersburga do Gdańska, a dalej przewiózł obiekty koleją do Warszawy.

Zdjęcie: Fragment wnętrza Pałacu Sztuki, fot. z archiwum rodziny Józefa Smokalskiego.
Szkła na królewski stół
Czeskie szkło od wieków znane było ze swojej doskonałości i oryginalności, zaś nazwisko Moser na całym świecie kojarzy się z luksusowymi wyrobami szklanymi.

Założycielem firmy był Ludwig Moser (1833-1916), żydowskiego pochodzenia artysta malarz i grawer. Początkowo, od 1857 roku, firma zajmowała się grawerowaniem gotowych wyrobów nabywanych w czeskich wytwórniach szkła. Szkło dekorowano bogatymi złoceniami, emalią oraz grawerunkiem. Inspirowano się europejskim barokiem, złotnictwem islamu oraz motywami kwiatowymi zaczerpniętymi ze sztuki japońskiej. Wyroby te firma Mosera sprzedawała następnie we własnych sklepach w Karlowych Varach oraz w przedstawicielstwach w Londynie, Paryżu, Nowym Jorku i Petersburgu.
W roku 1893 uruchomiono własną wytwórnię szkła w miejscowości Meierhofen. Produkowano głównie zastawę stołową, wazony, popielniczki oraz inne szkła użytkowe.

Zdjęcie: Komplet toaletowy: korytko do kosmetyków, podstawka na biżuterię, flakon i rozpylacz do perfum, L. K. Moser, Karlsbad, Czechosłowacja, lata 20. XX w., szkło miodowe, grubościenne, trawione, powlekane złotem, wł. Muzeum Mazowieckie w Płocku.
Zgłoszenie chęci kupna obiektu
Zgłoszenia chęci kupna przyjmowane są od osób zalogowanych w Artinfo.pl
W przypadku braku konta prosimy o rejestrację.
Uwaga - osoby nie pamiętające nazwy użytkownika i hasla mogą otrzymać przypomnienie na adres mailowy, użyty przy pierwszej rejestracji konta.
Prosimy wybrać poniższy link „przypomnij hasło” i wypełnić tylko pole adres e-mail.
W przypadku pytań, prosimy o kontakt z naszym biurem:
22 818 94 68 (poniedziałek - piątek: 10:00 - 17:00)
email: aukcje@artinfo.pl