Strona korzysta z plików cookies. Zamknięcie tego komunikatu oznacza zgodę na ich zapisywanie na Twoim komputerze. Dowiedz się więcej. Zamknij
Zapalić świeczkę przed obrazem
21 lutego zmarł Jerzy Nowosielski – artysta głębokiej, choć burzliwej wiary. Malarz aktów i ikon, dla którego sztuka była sacrum, nawet gdy była świecka

Fizyczny, paraliżujący ból – tak Jerzy Nowosielski opisywał „objawienie”, którego doznał podczas oglądania lwowskich ikon. Miał wtedy około piętnastu lat i zrozumiał, że jego przeznaczeniem jest sztuka. Nie było to pierwsze zetknięcie Nowosielskiego z ikoną – wychowywał się przecież w dwuwyznaniowej rodzinie. Jego ojciec, z pochodzenia Łemek, był unitą, matka – katoliczką. Jako dziecko wymykał się z ojcem do krakowskiej cerkwi pod wezwaniem Podwyższenia św. Krzyża, której wystrój i ikonostas zaprojektował Jan Matejko. Te wyprawy były dla Nowosielskiego bardzo ważne. Po latach z zachwytem wspominał niesamowite wrażenie, jakie na kilkunastoletnim wówczas chłopcu robiły atmosfera świątyni i śpiew cerkiewnego chóru (jednym ze śpiewaków był jego ojciec), ale już nie ikony. Fascynuje się wtedy impresjonistami. Godziny spędza oglądając albumy o sztuce. Długo spaceruje po krakowskich muzeach, kontemplując obrazy.
O tożsamości
Grażyna Kulczyk otwiera skarbiec ze sztuką i pokazuje publiczności kolejną odsłonę swojej kolekcji. Fotograficznym rozważaniom nadaje tytuł „Tożsamość”
Tożsamość to temat tak stary jak sztuka, czyli – kolokwialnie mówiąc – właściwie stary jak świat. Temat, który spędzał sen z powiek filozofom, poetom, dramatopisarzom, ale również artystom. Właściwie można zaryzykować tezę, że każda wystawa, sztuka czy książka mówi o tożsamości. Skomponowanie wystawy pod takim hasłem staje się więc wyzwaniem. Ekspozycja w Galerii Art Stations Starego Browaru nie próbuje udowadniać, że jest wyjątkowa. Nie stara się na siłę odpowiadać na pytanie o tożsamość. Pokazuje za to, na jak wiele sposobów można o niej myśleć, jak rożnie ją interpretować. A wszystkie te różnice uwarunkowane są ogromną liczbą czynników – od płci artysty, przez kraj jego pochodzenia, po czasy, w których tworzył.
DESIGN. Oczarować publiczność
Rekordowa frekwencja na wystawie polskiego designu pokazuje wielka modę na przedmioty, które jeszcze do niedawna nie budziły szczególnej fascynacji. Dziś telefon projektu Olgierda Rutkowskiego, imbryk, „Kolumb”, czy krzesło „Muszelka” są obiektami kolekcjonerskiego pożądania i przedmiotem zainteresowania zagranicznych znawców.
Prace, prezentowane na wystawie „Chcemy być nowocześni”, pochodzą z liczącej około 24 tys. obiektów kolekcji Muzeum Narodowego w Warszawie. Jej trzon stanowią zbiory Instytutu Wzornictwa Przemysłowego gromadzone od lat 40. ubiegłego wieku pod okiem Wandy Telakowskiej, ówczesnej dyrektorki Instytutu do spraw artystycznych.
Warto mieć świadomość, jak ogromna była rola tej placówki w powojennej Polsce. To właśnie instytutowi władze kraju zleciły „opracowanie wytycznych dla gospodarki planowej w zakresie wzornictwa przemysłowego”. Co to w praktyce oznaczało? To instytut decydował, co i jak będzie się w Polsce projektować. Dzięki Telakowskiej dla rodzimego wzornictwa projektowali najlepsi artyści.
Z wystawą Mirosława Bałki w warszawskim CS W zbiegła się ekspozycja w madryckim Muzeum Reina Sofía. Warto przyjrzeć się jej bliżej.
Trzeba się natrudzić, by zobaczyć wystawę „ctrl” Mirosława Bałki w madryckim Muzeum Reina Sofia. Ekspozycja ma miejsce w rzadko używanych podziemiach budynku. Trzeba iść labiryntem korytarzy i zejść trzy piętra po schodach. Na dodatek zdarza się, że wystawa jest zamknięta. Mi się zdarzyło za pierwszym razem, podczas nocnego zwiedzania muzeum.
Kolekcje urojone
A&B: Niedawno Google udostępnił muzea wirtualne na swojej stronie internetowej, ale muzeum wirtualne nie jest zjawiskiem nowym.
Maria Poprzęcka: Google Art Project nie jest rewelacją, gdyż większość dużych muzeów od pewnego czasu digitalizuje  swoje zbiory i w rożnym zakresie je udostępnia w postaci „muzeów wirtualnych”. Jak wszystko, co się dzieje w sieci, niesie to zarówno korzyści, jak niebezpieczeństwa. Korzyści bezsporne to zwiększenie dostępności zbiorów i oferta edukacyjno- popularyzatorska. Wirtualne muzea w Google’u to nie tylko wędrówka po salach muzealnych, ale także programy umożliwiające zbliżenia, okrążanie obiektów, sięganie po zróżnicowane informacje, przygotowane z myślą o rożnej publiczności. Wartość edukacyjna wirtualnych muzeów jest więc bezdyskusyjna. Natomiast zagrożenia są bardzo poważne i muzea to wiedzą właściwie. od momentu, kiedy pojawiła się szansa wirtualnej wizyty muzealnej. Pierwsze niebezpieczeństwo to konkurencja, jaką dla muzeów mogą być muzea dostępne w domowym komputerze. Takie atrakcyjne, wygodne, gotowe na kliknięcie substytuty zagrażają zarówno „misji” muzeów – odciągają od rzeczywistego kontaktu ze sztuką, jak także, odbierając muzeom publiczność, uderzają w budżet, zmniejszając ekonomiczne zyski płynące z biletów, imprez muzealnych, turystyki kulturalnej, sprzedaży pamiątek, katalogów, gadżetów etc.
Zgłoszenie chęci kupna obiektu
Zgłoszenia chęci kupna przyjmowane są od osób zalogowanych w Artinfo.pl
W przypadku braku konta prosimy o rejestrację.
Uwaga - osoby nie pamiętające nazwy użytkownika i hasla mogą otrzymać przypomnienie na adres mailowy, użyty przy pierwszej rejestracji konta.
Prosimy wybrać poniższy link „przypomnij hasło” i wypełnić tylko pole adres e-mail.
W przypadku pytań, prosimy o kontakt z naszym biurem:
22 818 94 68 (poniedziałek - piątek: 10:00 - 17:00)
email: aukcje@artinfo.pl