Strona korzysta z plików cookies. Zamknięcie tego komunikatu oznacza zgodę na ich zapisywanie na Twoim komputerze. Dowiedz się więcej. Zamknij
Byle tanio…
Nie udał nam się rok 2010. Rozmaite katastrofy, do tego kłopoty w światowych finansach spowodowały, że w odczuciach wielu ludzi miniony rok nie zapisał się szczęśliwie.

Także w interesującej nas dziedzinie – rynku sztuki – nie działo się dobrze. Zauważalną główną tendencją na licytacjach było – kupić tanio, jak najtaniej... W tej sytuacji największym powodzeniem cieszyły się aukcje, organizowane przez różne domy warszawskie, i łódzki, pod ogólnym hasłem „Sztuka Młodych”. Były to imprezy, gdzie za kilkaset, a najwyżej za kilka tysięcy złotych można było
kupić obraz, rycinę lub rzeźbę autorów z Polski, w większości niedawnych absolwentów szkół artystycznych, którzy pozostali wierni tradycyjnym formom przedmiotowym. Powodzenie tych aukcji było nadzwyczajne. Efekty sprzedaży wynosiły od osiemdziesięciu kilku do prawie stu procent oferty, czego pozazdrościć mogą wszystkie inne licytacje organizowane przez nasze profesjonalne domy aukcyjne. Niskie ceny wywoławcze i uzyskiwane były zachętą do udziału w licytacji, a dodatkowym magnesem, połączonym z żyłką hazardu, była możliwość nabycia pracy obecnie nieznanego lub mało znanego artysty, który w przyszłości może uzyskać opinię i status wybitnego twórcy.


Zdjęcie: Andrzej Wróblewski, Karmiąca przy balkonie, 1954 – odwrocie obrazu Garbuska – Garbata we wnętrzu, 1955, olej, płótno, 138x100, Rempex, Warszawa, 25.08.2010, lot 327 (390 000) 390 000.
Rok 2010 ze styczniowej perspektywy
Co w sztuce? Zapędziliśmy się w kozią d... Wymagania (odbiorców) wzrosły, możliwości (instytucji) zmalały, entuzjazm (decydentów) oklapł. Tak cienkiego roku jak miniony 2010 – nie pamiętam. Oczywiście, w Polsce po ustrojowo-ekonomicznym przewrocie. Najgorsze: nie ma chłopca do bicia. Za socu wiadomo było, do kogo mieć pretensję – do czerwonego. Teraz wylazło co musiało – chcica na kasę,
parcie na media i głęboka pogarda dla kultury. Dzisiejsza polska klasa średnia.
Dziw, że jeszcze tu i ówdzie telepią się ostatni Mohikanie sztuki. Jednak z artystami jest tak, że mają wmontowany w jestestwo kreacyjny imperatyw. Tworzą, bo żyją; tworzą, żeby żyć. Nie wychodzi z jednym, zmieniają dziedzinę. Ze sztuk wizualnych przeciekają do teatru, filmu; imają się pióra; śpiewają, komponują; mieszają w garach, pichcą. Uczą innych.
Ale kuratorzy, galeryści, marszandzi? Obserwuję, jak wycieka z nich energia, chęci, pomysły. Mediom są obojętni, o ile nie użyją jakiegoś podstępu. Za wabik może posłużyć znane w świecie nazwisko, afera, seks lub śmierć. Poważny program, choćby najsumienniej realizowany, nie ma szans nagłośnienia. Jasne, to kiedyś się zmieni. Odbijemy się od dna za jedno–dwa pokolenia. Jak mówi mądrość żydowska: albo król umrze, albo pies nauczy się mówić. Hau!


Zdjęcie: Ryszard Waniek.
Nowojorskie hity i kity 2010
W tym roku recenzenci zdecydowanie rozminęli się w swoich ocenach – nie tylko sami ze sobą, ale także z preferencjami publiczności.

Jeśli szukać podstawowej przyczyny tak daleko idących polaryzacji profesjonalnej krytyki w ocenie projektów wystawienniczych minionego roku, to najbardziej oczywistym powodem owych rozbieżności wydaje się stosunek recenzentów do zjawiska, które – od lat wpływając na strategię zarówno małych prywatnych galerii w Chelsea, jak i światowej sławy muzeów w śródmieściu – w tym roku zdominowało część znaczących ekspozycji.
Bynajmniej nie chodzi tu o trwający już przynajmniej dwie dekady powolny, ale – jak się zdaje – nieunikniony proces otwierania się instytucji wyspecjalizowanych w sztuce najnowszej na masowego odbiorcę, bo to akurat cecha bodaj wszystkich ważnych tegorocznych ekspozycji.
Problem leży – jak się zdaje – w coraz bardziej śmiałym przekraczaniu przez niektóre głośne wystawy subtelnej granicy między interesującym wizualnie, ale zdradzającym ambicje do pogłębionej, krytycznej refleksji studium poglądowym, a czystym widowiskiem, czyli ekspozycją plastyczną jako „eventem” rozrywkowym.
Spektakularne fajerwerki czy szara codzienność
W branży antykwarycznej mówi się od pewnego czasu o wciąż trwającym kryzysie. Powstaje pytanie, w jakim stopniu dotknął on rynek grafiki, pozostający jak zawsze nieco na marginesie zainteresowania kolekcjonerów i inwestorów.

Do zbierania rycin czy starodruków potrzeba bowiem niejednokrotnie większej wiedzy niż w przypadku kolekcjonowania malarstwa. Znacznie trudniej także budować swój prestiż, opierając się na kameralnym zbiorze grafik, niż chociażby chwaląc się kilkoma kossakami, o dziełach Sętowskiego czy Siudmaka nie wspominając.
Jak swego czasu pisał red. Miliszkiewicz, pośród bibliofilów nie ma milionerów, którzy notowani są na listach najbogatszych Polaków. Są za to prawdziwi pasjonaci i znawcy. Tym też tłumaczy się większa stabilność rynku rzadkich książek i rycin, których ceny w ciągu ostatnich lat systematycznie rosły. Patrząc na polski rynek grafiki z perspektywy rekordów cenowych i spektakularnych licytacji, można by odnieść wrażenie, że działające na nim domy aukcyjne i antykwariaty stanowią jedynie tło dla warszawskiego Lamusa.


Zdjęcie: Leon Wyczółkowski, Góral z fajką, miękki werniks, ruletka, papier, 32x36, Rempex, Warszawa, 25.08.2010, poz. 114 (2 400) 8 500.
Rynek bibliofilski w 2010 roku
Ceny są atrakcyjne dla sprzedających.

Ze wstępnych podsumowań wynika, że w 2010 roku obroty w handlu aukcyjnym na rynku bibliofilskim wyniosły ok. 9,2 mln zł (w 2009 roku – 9,3 mln zł). Liderem, jeśli chodzi o wysokość obrotów, jest od lat stołeczny antykwariat Lamus. W 2010 roku na dwóch (!) aukcjach wyniosły one ok. 4,9 mln, rok wcześniej zaś 4,5 mln. Lamus zwiększył procentowy udział w rynku do ok. 53 proc. (z 48,4 proc.). Prowadzi też, jeśli chodzi o procent sprzedanych obiektów na aukcji (77,4 proc.), gdy krajowa średnia wynosi ok. 57 proc. Na drugim miejscu tradycyjnie jest krakowski antykwariat Rara Avis, który na trzech (!) aukcjach zanotował obroty 1,4 mln zł i zwiększył udział w rynku aukcyjnym do ok. 15,1 proc. (11,9 proc.).
Ogromna różnica w wysokości obrotów na dwóch aukcjach Lamusa i trzech Rara Avis to dowód, że Lamus niezmiennie wygrywa najwyższą jakością oferty. Na trzecim miejscu jak zawsze znalazł się krakowski antykwariat Wójtowiczów. Statystykę zawdzięczamy Pawłowi Podniesińskiemu, historykowi książki i rynku. Pozycje kolejnych firm, w chwili gdy piszę te słowa, nie są do końca pewne, ponieważ niektóre opóźniają podanie oficjalnych danych aukcyjnych (Paweł Podniesiński porównuje je z wynikami zebranymi osobiście). Faktem jest, że niezmiennie od lat na wysokiej szóstej pozycji jest Bydgoski Antykwariat Naukowy Wiesława Dreasa.


Zdjęcie: Encyklopedię Staropolską Brucknera w oprawie Jana Radziszewskiego antykwariat Lamus sprzedał w listopadzie za 17 000 zł (wyw. 6 000 zł).
2010: Foto _ wideo
Wiele interesujących projektów miało miejsce „poza centrum”, poza Warszawą, we Wrocławiu – „polskiej stolicy nowych mediów”, w Toruniu, Krakowie, Łodzi.

Fotografia
Niewątpliwie najważniejszymi imprezami fotograficznymi roku były dwa duże, odbywające się corocznie w maju festiwale: ósma już edycja Miesiąca Fotografii w Krakowie oraz łodzki Fotofestiwal 2010.

Nowe media 2010
Bardziej wyraziście w mijającym roku zarysowały się projekty z przestrzeni tzw. nowych mediów. Największym wydarzeniem minionego roku była druga edycja poznańskiego Mediations Biennale, choć nie jest to impreza poświęcona jedynie prezentacji sztuki związanej z nowymi technologiami.
Jak zwykle nie zawiódł program wystaw i projektow Centrum Sztuki WRO. Nie był to co prawda rok biennale, jednak trzy prezentacje ważnych artystów – klasyków międzynarodowej sceny wideo: Normana McLarena Synchromie. Musique Optique (lipiec–sierpień), Wolfa Kahlena Video Tapes 1969–2010 (wrzesień–październik) oraz Roberta Cahena CHOPINPIANO Hommage a Chopin (listopad–grudzień) potwierdzają rolę Centrum jako miejsca upowszechniającego sztukę mediów, także z punktu widzenia jej historii.


Zdjęcie: Katrin Trautner, Morgenliebe, Fotofestiwal w Łodzi 2010, wystawa Grand Prix, Łodź, 6.–30.05.2010.
Senny czas handlu meblami zabytkowymi
Rok 2010 – podsumowanie.

Ubiegły rok nie wniósł w tej dziedzinie nic nowego, należał do stabilnych i spokojnych. Istotną jego cechą była wzrastająca liczba mebli sygnowanych, dobrych pod względem jakości wykonania i oryginalnych ludowych, a także rynkowe dążenie do wyrównania cen antykwarycznych i aukcyjnych. Obrót dziełami sztuki na krajowym rynku staje się nie tyle polski, ile europejski. Meble krążą, przekraczając swobodnie granice państwowe. Zapewne tę sytuację poprawi jeszcze w latach następnych zmiana ustawy o wywozie dzieł sztuki za granicę. Od maja tego roku można bez skomplikowanych procedur wywieźć meble do kwoty 16 000 zł.
Meble zabytkowe na polskim rynku antykwarycznym są stosunkowo tanie. Dobre antyki są obiektami luksusowymi, a za luksus w Polsce w innych branżach bardzo dużo się płaci.


Zdjęcie: Fotele z kompletu mebli neoempirowych (kanapa, dwa fotele, trzy krzesła), z dekoracyjnymi gryfami stanowiącymi przednie nogi i jednocześnie wsporniki poręczy. Na wewnętrznej stronie oskrzynienia jednego z foteli fabryczna tabliczka metalowa: Krz Trenerowski/Fabryka Mebli/ Warszawa; Fabryka zajmowała się, jak wiele jej podobnych, produkcją mebli stylowych i współczesnych na dużą skalę; Rempex, Warszawa, 16.06.2010, lot 806, cena wywoławcza: 150 000 zł (niesprzedany).
Powrót do znaczącej scenografii
Myślę obrazami, powiedział w jednym z wywiadów Leszek Mądzik, który stworzył najbardziej radykalny teatr plastyka. Wyeliminował z niego słowo, pozostawiając narrację scenografii i aktorowi bardzo ograniczonemu w swojej ekspresji. W XX-wiecznym teatrze myślenie obrazami narzucili malarze. Nie było tak radykalne jak w przypadku Sceny Plastycznej Mądzika. Wyjątek stanowił balet nowoczesny, który w odróżnieniu od klasycznego nie starał się przekazać fabuły, lecz poprzez rytm ciała tancerzy odwołać do emocji i abstrakcyjnego czy też symbolicznego myślenia. Nie było przypadkiem, że Picasso zrobił kilka scenografii właśnie dla baletu, przy czym Parady zdominował swoimi kubistycznymi kostiumami, które narzuciły charakter ruchom tancerzy. Współpracujący z teatrem malarze (i rzeźbiarze) Łarionow, Gonczarowa, Bakst, Ernst, De Chirico, Miro, Malewicz, Schlemmer, Ucker oczywiście przenosili na scenę swój sposób wizualizacji. Również w polskim teatrze Andrzej Pronaszko, a później Kantor, Szajna (najbardziej radykalnie), ale również Berdyszak, Brzozowski, Potworowski, Winiarski, Grzegorzewski, Hasior…
W latach 60. i 70. ubiegłego wieku polska scenografia zyskała sobie światowe uznanie. Andrzej Majewski, Krystyna Zachwatowicz, Lidia i Jerzy Skarżyńscy, Marian Kołodziej, Krzysztof Pankiewicz, Andrzej Stopka, Zenobiusz Strzelecki, Kazimierz Wiśniak, Jan Polewka tworzyli nie tylko na polskich scenach. Ich scenografie nie były naturalistyczną przestrzenią akcji, ale kolorem, znaczącymi elementami dekoracji, kostiumami współtworzyły ów polifoniczny komunikat w sposób znaczący. W ostatnich latach obserwujemy powrót do znaczącej scenografii i stosowanie – jako znaczącego elementu – światła.


Zdjęcie: Scena z Trojan, Teatr Wielki – Opera Narodowa, fot. Krzysztof Bieliński.
Sztuka użytkowa w Polsce
Design staje się w Polsce doceniany. Kreowanie produktu zaczyna być postrzegane jako istotne, a proces twórczy odbierany jako działalność artystyczna. Obcowanie z przedmiotami dobrze zaprojektowanymi dostarcza przyjemności estetycznych i poprawia jakość życia.

W ostatnich latach pojawiło się u nas wiele imprez i konkursów poświeconych designowi. Niektóre z nich, jak Łódź Design Festival, stały się już wydarzeniami na skalę europejską. Nareszcie świat sztuki dostrzegł swoją młodszą siostrę – sztukę użytkową – i zrobił dla niej trochę miejsca w muzeach i galeriach. Warto przypomnieć pamiętną wystawę polskiego i brytyjskiego designu, która odbyła się w Zachęcie w 2007 roku – Mój świat. Nowa siła subiektywności. Mniej więcej od tego momentu wystawy poświęcone designowi pojawiają się we wszystkich miastach. We wrześniu 2009 roku miała też miejsce pierwsza w Polsce aukcja designu w galerii sztuki Współczesnej Domu Aukcyjnego Rempex. W Polsce odbywa się zaledwie kilka cyklicznych wydarzeń związanych z designem. Są to trzy imprezy targowe: Gdynia Design Days, Łódź Design Festival, a w Poznaniu Arena Design, oraz cztery konkursy: warszawskie Dobry Wzór i Machina Design, łódzki Make Me! i poznański Top Design. Te dwa ostatnie odbywają się w ramach wcześniej wymienionych festiwali.
Obiekty, które oglądamy w galeriach czy na festiwalowych wystawach to często unikatowe egzemplarze, projekty designerskie, które lubią łamać nasze stereotypowe wyobrażenia o danym przedmiocie, zaskakiwać nowym kształtem, funkcją czy tworzywem, z którego są wykonane. Tak rozumiany design, uwolniony od ograniczeń, jakie narzuca produkcja masowa, wkracza na pole sztuki.


Zdjęcie: Poliszdizajn Kamila Niedzwiedzka i Nikodem Szpunar, lampa Komar, fot. Nikodem Szpunar, Make Me! 2010 (nagroda główna).
Siła skromności
Co nas kręci, co nas podnieca?, zastanawiał się dwa lata temu Woody Allen. Już w 1956 roku Richard Hamilton pytał w jednym z najstarszych i najsłynniejszych kolaży pop artu, Co właściwie sprawia, że nasze mieszkania są tak odmienne, tak pociągające? Czy było coś, co wyróżniało wnętrza mieszkalne w roku 2010? Z pozornego zgiełku i chaosu wnętrzarskich idei wyłania się pewna konkretna tendencja.

(…) Wydaje się, że minęła już era „starchitects” bezkarnie projektujących budynki i wnętrza będące popisem wyobraźni i możliwości technologicznych, a w efekcie ekspresyjnymi rzeźbami, w których nie sposób funkcjonować.
Paradoksem jest fakt, iż w nowym podejściu do kreowania przestrzeni nie ma nic nowego. Żadnych innowacyjnych efektów czy zaskakujących zagrań. Po latach zachłystywania się możliwościami, jakie dają nowe materiały i konstrukcje tworzone na podstawie komputerowych wizualizacji, przyszedł czas na ich świadome stosowanie. Wydaje się, że dziś bardziej niż kiedykolwiek liczy się umiar. W czasach nachalnej rzeczywistości wartości przestrzeni takie jak: harmonia, prostota, kompozycja centralna czy skromność są nam bardzo potrzebne.


Zdjęcie: Kościół we wsi Tarnów nad Wisłą, projekt studio Beton, fot. dzięki uprzejmości studia Beton.
Risk matters...
2010: przegląd roku
Z pewną obawą podjąłem się zadania skatalogowania w niniejszym tekście różnych doniesień o wyjątkowych, bezcennych i ważnych dla kultury dziełach sztuki i antykach, które zagubiono, uszkodzono, zakwestionowano, a nawet porwano i zamordowano w roku 2010. Na szczęście niektóre z tych opowieści kończą się dobrze, a ponadto każda z nich pozwala czytelnikowi zapoznać się z przeglądem zdarzeń, które wpływają na stopień narażenia dzieł sztuki na ryzyko, i to na całym świecie. (…)

Październik
Odwiedzający instalację Aia Weiweia w galerii Tate Modern mogli być rozczarowani, gdy dowiedzieli się, że już nie mogą chodzić po 100 milionach ręcznie wykonanych ziaren słonecznika wypełniających Halę Turbin. Jako oficjalny powód podano konieczność przebudowania instalacji, którą odwiedziły w pierwszych tygodniach setki ludzi. Miłośnicy sztuki chodzili po ziarnach, przerzucali je i opalali się na nich, galeria podała oczywiście względy BHP: porcelanowy pył może mieć działanie toksyczne. Inni zauważyli, że powodem ograniczeń może być skłonność do wynoszenia ziarenek z instalacji w kieszeniach przez niektórych zwiedzających. Gdy zapytano artystę przed otwarciem, czy nie boi się, że instalacja może stopniowo znikać właśnie z takiej przyczyny, pan Ai stwierdził, że bardziej obawia się, iż ludzie będą zjadali porcelanowe ziarna, a potem będą pozywać do sądu galerię, jeżeli zachorują.


Zdjęcie: Ai Weiwei Sunflowers Seeds (Ziarna Słonecznika), Hala Turbin, Tate Modern, Londyn, 11.10.2010, źródło: PAP/PHOTOSHOT.
Zgłoszenie chęci kupna obiektu
Zgłoszenia chęci kupna przyjmowane są od osób zalogowanych w Artinfo.pl
W przypadku braku konta prosimy o rejestrację.
Uwaga - osoby nie pamiętające nazwy użytkownika i hasla mogą otrzymać przypomnienie na adres mailowy, użyty przy pierwszej rejestracji konta.
Prosimy wybrać poniższy link „przypomnij hasło” i wypełnić tylko pole adres e-mail.
W przypadku pytań, prosimy o kontakt z naszym biurem:
22 818 94 68 (poniedziałek - piątek: 10:00 - 17:00)
email: aukcje@artinfo.pl