5 marca 1980 roku, gdy trzydziestosiedmioletni Jerzy Ryszard Zieliński, zwany Jurrym, wyszedł (zapewne niezbyt trzeźwy) przez okno z czwartego piętra kamienicy przy ulicy Markowskiej na warszawskiej Pradze (tym razem po raz ostatni), przeszedł do legendy.
Pozostałby (wszystko na to wskazywało) legendą polskiej bohemy lat 70., gdyby nie upór ludzi mu życzliwych, którzy przypomnieli twórczość artysty w roku 1981 wystawą pośmiertną, w roku 1983 wystawą w warszawskiej Zachęcie i w roku 1984 ekspozycją w galerii Arsenał w Białymstoku. Ale planowane na rok 1991 wystawy w Zachęcie i Muzeum Narodowym w Warszawie nie zostały zrealizowane. Z czasem coraz mniej mówiono o jego twórczości, natomiast ciągle pozostawał w anegdocie. W tym roku sprawę wzięła w swoje ręce Marta Tarabuła. Dwadzieścia osiem obrazów powiesiła w swojej galerii Zderzak, natomiast trzydzieści cztery w krakowskim Muzeum Narodowym. Prace te pochodzą z kolekcji prywatnych, muzeów, ze zbiorów rodziny. Tarabuła wierzy w triumfalny powrót Jurry’ego na polską scenę plastyczną, ponieważ jest głęboko przekonana, że jego malarstwo zainteresuje młodych.
Powrót Jurry’ego. Jerzy Ryszard „Jurry” Zieliński (1943-1980), Muzeum Narodowe w Krakowie, 8.-31.10.2010; Galeria Zderzak, Kraków – do 10.12.2010; Galeria Studio, Warszawa, 17.01.-20.02.2011.
Zdjęcie: Jerzy Ryszard Zieliński, Bez buntu, 1970, olej, płótno, 150x199,5.
Andrzej Matynia
Metamorfozy koloru
Marta Kowalewska: Jak zmieniał się Pana stosunek do koloru przez 50 lat pracy? Stefan Gierowski: Wyraźnie zmieniłem podejście do problemu koloru w malarstwie w latach 70. Stał się bardzo ważny. Zaczęło mnie interesować samo fizyczne działanie koloru. Przedtem stała za nim legenda, treść, potrzeba wyrażania pojęć. W latach 70. zacząłem analizować zależności, co się dzieje, kiedy użyje się tego, a nie innego koloru. W obrębie jednego obrazu przedstawiałem cztery pasy odseparowanych od siebie kolorów, aby później za pomocą punktów je zmieszać, uzyskując zupełnie inne wrażenia odbioru.
Powstały również prace, na których czerń graniczy ze światłem. Lata 80. to czas, gdy powróciłem do idei przekazu określonych treści za pomocą abstrakcji. Zrealizowałem wtedy cykl Dekalog. Było to poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, jak kolory odpowiadają temu, co za ich pomocą chcemy wyrazić. To próba odnalezienia treści w kolorach.
Stefan Gierowski. Lata 60., Salon Akademii, Warszawa, 9.-20.10.2010; Stefan Gierowski. Jakość, jasność, nasycenie, Malarstwo 2007-2010, Galeria aTAK, Warszawa – do 20.11.2010.
Zdjęcie: Stefan Gierowski, DCCCL, 2008, olej, płótno, 150x120, z wystawy Stefan Gierowski. Jakość, jasność, nasycenie, Malarstwo 2007-2010 w Galerii aTAK, fot. Agata i Erazm Ciołkowie.
ze Stefanem Gierowskim rozmawia Marta Kowalewska
Co się wydarzyło w toruńskiej Kuźni...
Ponad 40 lat po legendarnej wystawie grupy Zero-61 w toruńskiej Kuźni, CSW Znaki Czasu przypomina to wydarzenie. Przygotowano ekspozycję kameralną, niemal szkicową, na którą składają się: dokumentacja wystawy w Kuźni, przykłady dokonań ważniejszych członków grupy oraz próba recepcji jej fenomenu.
Grupa fotograficzna Zero-61 działała w Toruniu w latach 1961-1969. Założona została przez studentów Wydziału Artystycznego Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika. Nazwa grupy odnosi się do dążenia do „zera fotografii”: prób osiągnięcia pierwotnej czystości medium, „61” wskazuje zaś na datę powstania ugrupowania. W początkowej fazie działalności funkcjonowało ono w ramach ruchu studenckiego, co dawało sporą przestrzeń wolności twórczej, zarówno wobec sytuacji politycznej, jak i wobec oficjalnego nurtu życia artystycznego.
Kuźnia, CSW „Znaki Czasu”, Toruń – do 14.11.2010.
Zdjęcie: widok ogólny ekspozycji, fot. Ernest Wińczyk.
Magdalena Wicherkiewicz
Po co Panie to robią?
Aleksandra Kubiak i Karolina Wiktor tworzące performerski duet Sędzia Główny występują – jak to mają w zwyczaju – w szpilkach, w pełnym makijażu, perukach oraz wąskich sukienkach przypominających uniformy. Trwa performance Telegra w TVP Kultura (2005). Sztywno i, o ile to możliwe, mechanicznie dziewczyny spełniają dość nieciekawe polecenia dzwoniących widzów.
Oczywiście muszą się kilkakrotnie rozbierać, pokazywać piersi, ale także udawać histerię, z powrotem się ubierać, prezentować sobą krzesło i komodę, pozdrawiać znajomych i tak dalej. Poza tym nie dzieje się nic specjalnego. I tylko w którymś momencie przez telefon pada rozbrajające pytanie: Po co Panie to robią? Pytanie niby zwyczajne, nawet naiwne. Czy malarki albo malarza pyta się tak po prostu, po co to robi? Albo rzeźbiących, fotografujących i w ogóle innych artystów? Raczej nie. A jednak w przypadku performance’u, gdzie artysta sam jest tworzywem sztuki, to naprawdę interesujące.
Być jak Sędzia Główny. Performansy z lat 2001-2009, galeria Awangarda BWA Wrocław – do 28.11.2010.
Zdjęcie: Sędzia Główny, Rozdział LXI, Święto Kobiet w Łodzi, Galeria Manhattan, 2007, fot. Andrzej Grzelak.
Natalia Kaliś
Świat bez mężczyzn
W 2002 roku Shirin Neshat miała znakomitą wystawę w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie, na której pokazała swoje najbardziej znane instalacje wideo. W listopadzie na ekrany polskich kin wejdzie pierwszy film fabularny Neshat zrealizowany wspólnie z mężem, operatorem filmowym, Shoją Azarim.
Ta filmowa opowieść, zatytułowana Kobiety bez mężczyzn, jest luźną adaptacją powieści Shahrnush Parsipur. Książka ukazała się w 1988 roku i szybko została wycofana ze sprzedaży przez irańskie władze pod zarzutem obrażania muzułmańskiej moralności Akcja filmu dzieje się latem 1953 roku podczas przygotowanego i wspieranego przez Amerykanów i Brytyjczyków zamachu stanu, w wyniku którego obalono demokratycznie wybranego premiera Iranu Mohammada Mossadegha i wyniesiono do władzy szacha Rezę Pahlawiego. Ale zamach stanu jest tylko tłem, ważnym, przewijającym się przez cały film, ale tylko tłem dla baśniowo-onirycznej opowieści o czterech kobietach próbujących wyzwolić się spod męskiej dominacji.
Kobiety bez mężczyzn, scenariusz i reżyseria Shirin Neshat, Niemcy/Austria/Francja, 2009, 95 min, dystrybucja Against Gravity.
Zdjęcie: Kadr z filmu Kobiety bez mężczyzn, dzięki uprzejmości Against Gravity.
Grzegorz Dziamski
Architektura kontrastów
Równolegle z tegorocznym biennale architektury w Wenecji, we wrocławskim Muzeum Architektury trwa prezentacja rysunków Carla Scarpy, projektanta przez wiele lat związanego z tą włoską imprezą.
Choć Carlo Scarpa (1906-1978) uważany jest za jednego z najważniejszych włoskich architektów XX wieku, to jego postać pozostaje nieznana szerszej publiczności. Powody takiego stanu rzeczy są dwa. Po pierwsze, większą część dorobku architektonicznego Scarpy stanowią projekty wnętrz oraz przebudowy istniejących, zabytkowych obiektów, po drugie, i może ważniejsze, był on architektem związanym z Veneto – regionem Włoch, w którym mieszkał i pracował przez całe życie. Zapewne dlatego też, w uznaniu zasług Scarpy dla regionu, rewanżuje się on teraz opracowując i promując twórczość i osobę architekta. Centrum Carla Scarpy w Treviso oraz MAXXI Architettura – Muzeum Narodowe Sztuki XXI wieku w Rzymie, przygotowały prezentowaną właśnie we Wrocławiu wystawę rysunków projektanta pochodzących ze zbiorów własnych.
Carlo Scarpa: Projekty dla teatru. Przestrzenie mieszkalne, Muzeum Architektury, Wrocław – do 21.11.2010.
Zdjęcie dzięki uprzejmości Muzeum Architektury we Wrocławiu.
Maria Wierzchoś
Frieze Art Fair 2010
Frieze Art Fair nie są zwyczajnymi targami. To raczej ogromny silnik napędzający świat współczesnej sztuki. W ciągu zaledwie czterech dni przez ogromny pawilon wystawienniczy w londyńskim Regents Park przewija się tłum ludzi związanych ze światem artystycznym.
Frieze z roku na rok zyskują na znaczeniu i cieszą się coraz większym zainteresowaniem odwiedzających. Targi są też swoistą odpowiedzią na sytuację ekonomiczną na świecie. Pierwsze cztery edycje były niezwykle płodne finansowo, kolejne dwie bardzo silnie naznaczone zostały kryzysem ekonomicznym. Jak zgodnie twierdzili właściciele galerii uczestniczących w targach, krytycy i obserwatorzy ta edycja targów była znacznie lepsza, ale nadal daleka od tej sprzed trzech lat. Wszyscy jednak optymistycznie głosili, że tegoroczne Frieze zwiastują nadejście czasów stabilizacji, w których brakuje co prawda szalonych transakcji, ale nie można narzekać na brak ciągłego zainteresowania zwiedzających, a – co najważniejsze – stałego przypływu gotówki.
Zdjęcie: Simon Fujiwara, tegoroczny laureat Cartier Award, jako archeolog pracujący przy wykopalisku antycznego rynku Frozen City, fot. Dagmara Budzbon-Szymańska.
Dagmara Budzbon-Szymańska
Wersal jak z bajki
Po kontrowersyjnej prezentacji rzeźb Jeffa Koonsa dwa lata temu i mniej krytykowanym pokazie dziel Xaviera Veilhana w zeszłym roku, do pałacu w Wersalu zawitały prace Takashiego Murakamiego.
Nie zważając na dyskusję, jaką wywołała obecność w pałacowych wnętrzach rzeźb Koonsa, organizatorzy wystaw sztuki współczesnej w Wersalu także i tym razem wybrali jednego z najdroższych artystów na świecie, rozchwytywanego przez najbogatszych kolekcjonerów, a przy tym pobłażliwie traktowanego przez krytykę. Murakami, czerpiący inspirację z popularnych japońskich komiksów manga, zdobył sławę jako twórca łatwo rozpoznawalnych obrazów i rzeźb przedstawiających kolorowe postaci i motywy.
Takashi Murakami au Château de Versailles, Pałac i ogrody w Wersalu – do 12.12.2010.
Trwająca w nowojorskim Guggenheim Museum wystawa Chaos i klasycyzm: sztuka we Francji, Włoszech i Niemczech, 1918-36 to analiza drogi, jaką w latach 1918-36 pokonała sztuka europejska, wychodząc z powojennego chaosu, by – po niecałych dwóch dekadach – znowu się w niego obrócić.
Wystawę przygotował profesor historii sztuki Uniwersytetu Nowojorskiego, Kenneth Silver, przekładając na materiał wizualny podstawowe tezy swojej publikacji Esprit de Corps: The Art of the Parisian Avant-Garde and the First World War, 1914-1925, poszerzony na potrzeby ekspozycji o studia nad międzywojenną sztuką włoską i niemiecką. Jednak wystawa ta nie jest encyklopedycznym przewodnikiem po arcydziełach sztuki europejskiej tamtego czasu. Bliżej jej chyba do ilustrowanego traktatu filozoficznego na temat trudnych i zawikłanych związków estetyki i etyki. Jest otwartym pytaniem o mechanizmy i przyczyny, dla których sztuka okazuje się tak nieodporna na manipulacje i tak łatwo redukowalna do roli narzędzia propagandy wszelkich ideologii.
Chaos and Classicism: Art in France, Italy and Germany, 1918-36, Solomon Guggenheim Museum, Nowy Jork – do 09.01.2011.
Zdjęcie: Antonio Donghi, Circo equestre, 1927, olej, płótno, 150x100, Gerolamo and Roberta Etro, Mediolan, fot. dzięki uprzejmości Solomon Guggenheim Museum w Nowym Jorku.
Bożena Chlabicz
Bunga! Bunga!
W Międzynarodowym Centrum Kultury obejrzeć można wystawę poświęconą brytyjskiej grupie Bloomsbury. Jest to pierwsza w Polsce całościowa prezentacją jej historii oraz dokonań.
Sama grupa jest u nas raczej mało znana, choć, paradoksalnie, nie ma chyba nikogo, kto nie słyszałby o którymś z jej członków. Do Bloomsbury należeli bowiem – oprócz artystów czy krytyków sztuki – także pisarka Virginia Woolf oraz jeden z najwybitniejszych ekonomistów XX wieku, John Maynard Keynes. O spoistości grupy nie decydowały wspólne wystąpienia programowe czy manifesty, lecz bliskie relacje między należącymi do niej osobami. Bloomsburczycy nie kryli się przy tym specjalnie ze swymi preferencjami i amorami, przez co grupa zyskała opinię dekadenckiej, amoralnej elity. Jednak nie powinno to przesłaniać istotniejszych dokonań grupy, propagującej na Wyspach awangardową sztukę nawiązującą do francuskiego postimpresjonizmu. Artyści Bloomsbury nie ograniczali przy tym swojej działalności do malarstwa czy rysunku, lecz zajmowali się również wykonywaniem i dekorowaniem przedmiotów użytkowych, przede wszystkim porcelany oraz mebli.
Grupa Bloomsbury. Brytyjska bohema w kręgu Virginii Woolf, Międzynarodowe Centrum Kultury, Kraków – do 9.01.2011.
Zdjęcia: Dora Carrington, Annie, ok. 1925, olej, płótno, 48x37, wł. prywatna.
Maciej Pieczyński
Nagie dusze w nagich ciałach
W 7. numerze „Życia” z 1899 roku ukazały się zdjęcia reliefu przedstawiającego nagiego, melancholijnego szatana z kłębiącym się tłumem potępionych u jego stóp. Reprodukcje te wywołały skandal, a w konsekwencji konfiskatę numeru krakowskiego pisma.
Autorem owej płaskorzeźby, zatytułowanej Piekło, był Gustav Vigeland. Wtedy jeszcze dość mało znany w Europie, a obecnie najsłynniejszy norweski rzeźbiarz. Reprodukcje zamieścił ówczesny redaktor naczelny „Życia” Stanisław Przybyszewski, który poznał artystę podczas pobytu w Kristianii (ówczesna nazwa Oslo) w 1894 roku. Rzeźby Vigelanda, które tam zobaczył, od razu wzbudziły jego zachwyt. Przybyszewski uczynił Vigelanda, obok Edvarda Muncha, m.in. bohaterem wydanego w 1900 roku eseju Na drogach duszy, do którego nawiązuje tytuł wystawy prezentowanej obecnie w krakowskim Muzeum Narodowym: Na drogach duszy. Gustav Vigeland a rzeźba polska ok. 1900.
Na drogach duszy. Gustav Vigeland a rzeźba polska ok. 1900, Muzeum Narodowe w Krakowie, Gmach Główny – do 26.12.2010.
Zdjęcie: Gustav Vigeland, Siedzący mężczyzna z kobietą na kolanach (Pocałunek), Muzeum Narodowe w Krakowie.
Małgorzata Stalmierska
Mroczne piękno
Fantastyczne sceny sabatów czarownic, praktyk magicznych i czarów nie należą do centralnych tematów europejskiej sztuki, ale zawsze miały swoich wielbicieli i podejmujących je twórców.
Byli nimi m.in. Hieronim Bosch i Pieter Bruegel, mistrz niemieckiego drzeworytu renesansowego Hans Baldung Grien, Holender Jacques de Gheyn II i nasz Jan Ziarnko, ilustrator opublikowanego w roku 1612 w Paryżu traktatu o demonach i wiedźmach skwapliwie tropiącego czarownice jurysty Pierre’a de Lancre’a. Najbardziej bodaj niesamowite przedstawienia sabatów znaleźć można w grafikach i obrazach Goi, inspirowanych dziełami wszechstronnie utalentowanego neapolitańczyka, Salvatora Rosy (1615-1673), którego wielbili romantycy i kolekcjonowali XVIII-wieczni Anglicy.
Salvator Rosa – Bandits, Wilderness and Magic, Dulwich Picture Gallery, Londyn – do 28.11.2010; Kimber Art Museum, Fort Worth (USA), 12.12.2010-27.03.2011.
Zdjęcie: Salvator Rosa, Fortuna, ok 1658-1659, The J. Paul Getty Museum, Los Angeles.
Andrzej Maria Borkowski
W zgodzie ze słońcem
Panta rhei – wszystko jest ruchome, to filozoficzne credo Heraklita z Efezu jest ciągle aktualnym przesłaniem dla ludzi nauki i nie tylko...
Czas i jego pomiar zaprzątały już umysły starożytnych i były przyczynami wielu odkryć naukowych. Droga, jaką musiały przebyć mierniki czasu z pustynnych piasków na przeguby rąk dzisiejszych zjadaczy chleba, była długa i nie zawsze bezpieczna. Bieg słońca po sklepieniu niebieskim, pory dnia i nocy to pierwsze podstawowe jednostki czasu. W czasie dnia pierwszych odczytów dokonywano za pomocą tak zwanych gnomonów tj. słupów, obelisków i kolumn. Egipcjanie ustawiali obeliski, które rzucając cień wskazywały daną porę dnia, nocą kapłani – naukowcy – astronomowie obserwowali przemieszczanie się gwiazd na roziskrzonym od nich niebie.
Zdjęcie: Paul Buhre, jeden z pierwszych zaprojektowanych specjalnie na rękę zegarków, ok. 1910-1915, wł. prywatna fot. Błażej Żuławski.
Grzegorz Szczepański
Świat ludzi bogatych i wielkość ich majątku
Doświadczenia ostatniego kryzysu finansowego i globalny wzrost awersji do ryzyka niosą za sobą nowe wyzwania w procesie budowania portfela inwestycyjnego ludzi bogatych.
Większość z nich straciła dużą część swojego majątku na alternatywnych formach inwestowania, takich jak instrumenty pochodne (płynne, niezwiązane bezpośrednio z sytuacją rynkową i podażowo-popytową, tym samym charakteryzujące się wyjątkowo wysokim stopniem ryzyka) oraz instrumenty strukturyzowane (indywidualnie konstruowane na potrzeby klienta w zależności od stopnia akceptacji poziomu ryzyka). Głównym powodem poniesienia tak dotkliwych strat było niezrozumienie konstrukcji owych instrumentów oraz związane z nimi duże ryzyko. Dlatego też inwestorzy zwracają się obecnie w kierunku inwestycji emocjonalnych (ang. emotional assets) i kolekcjonerskich (ang. collectible assets) takich jak sztuka, wino czy nawet trufle. Ten rodzaj inwestycji od zawsze towarzyszył ludziom, jednak miał on głównie związek z potrzebami serca, ambicjami osobistymi czy zamiłowaniami kolekcjonerów, a nie z możliwością osiągania dwucyfrowych stóp zwrotu i asekuracji portfela aktywów w czasie kryzysów finansowych.
Zgłoszenia chęci kupna przyjmowane są od osób zalogowanych w Artinfo.pl
W przypadku braku konta prosimy o rejestrację.
Uwaga - osoby nie pamiętające nazwy użytkownika i hasla mogą otrzymać przypomnienie na adres mailowy, użyty przy pierwszej rejestracji konta.
Prosimy wybrać poniższy link „przypomnij hasło” i wypełnić tylko pole adres e-mail.
W przypadku pytań, prosimy o kontakt z naszym biurem: 22 818 94 68 (poniedziałek - piątek: 10:00 - 17:00) email: aukcje@artinfo.pl