Okładka: Zofia Stryjeńska, Syrena czesząca włosy, 1935, tempera, sklejka, 101,6x68,7 cm, fot.i wł. Centralne Muzeum Morskie w Gdańsku
Morskie opowieści
Centralne Muzeum Morskie w Gdańsku już od kilku lat w okresie wakacyjnym prezentuje wystawy z cyklu Polscy artyści o morzu. Teraz możemy obejrzeć szóstą jego odsłonę, w ramach której pokazano twórczość marynistyczną rodzimych malarek.
Ekspozycja w Muzeum Morskim jest ciekawą kontynuacją cyklu, w którego ramach przedstawiono już twórczość Mariana Mokwy, Jana Rubczaka, Michała Gorstkina-Wywiórskiego, Leona Wyczółkowskiego i uczniów Jana Stanisławskiego. Wystawa nie tylko pokazuje, jak wszystkie poprzednie odsłony serii, popularność tematyki morskiej, ale przypomina także wiele zapomnianych artystów, których płeć wydaje się zupełnie nieistotna wobec ich dzieł.
Polskie malarki o morzu, Centralne Muzeum Morskie, Gdańsk – do 31.08.2008.
Zdjęcie: Monika Żeromska, Portret kapitana ż.w. Karola Olgierda Borchardta, lata 40. XX w., olej, tektura, sklejka, 96,5x77, Centralne Muzeum Morskie.
Małgorzata Stalmierska
Przebój na lato
W Kazimierzu nad Wisłą prezentowanych jest 100 dzieł z międzywojennej szkoły wileńskiej, której patronował Ludomir Sleńdziński.
Na wystawie, którą do końca lipca możemy obejrzeć w Galerii Letniej Muzeum Nadwiślańskiego, największe wrażenie robią portrety. Trafnie za najważniejsze odkrycie wystawy uznano Dziewczynę z pudełkiem Ludomira Sleńdzińskiego, która zdobi okładkę katalogu i plakaty. To nie może być portret malowany tylko na zamówienie! Widać, że artystę uskrzydliła jakaś osobista emocja. Modelka patrzyła prosto w oczy malarza. Zachwyca zawarta w obrazie, nazwijmy krótko: geometria.
Ludomir Sleńdziński i Szkoła Wileńska, Kamienica Celejowska, Oddział Muzeum Nadwiślańskiego, Kazimierz Dolny – do 1.08.2008.
Zdjęcie: Ludomir Sleńdziński, Portret żony z obrączką, 1925, olej deska, 46,4x37,8, Galeria im. Sleńdzińskich w Białymstoku.
Janusz Miliszkiewicz
Bydgoszczanin w Berlinie
Przed II wojną światową, u zbiegu ulic Śniadeckich i Gdańskiej w Bydgoszczy, stała trójkondygnacyjna kamienica. Na parterze mieściła się apteka, w której od połowy XIX wieku Carl Leistikow sprzedawał między innymi skuteczną na wszelkie dolegliwości Kujawską Esencję Żołądkową zwaną „Szlachetną gorzką Leistikowa”.
Sława nazwiska Leistikow nie wyszłaby pewnie poza grono badaczy dawnych bydgoskich aptek, gdyby nie fakt, że w rodzinie aptekarza 25 października 1865 r. przyszedł na świat Walter, jeden z twórców berlińskiej secesji. Był jednym z dziewięciorga dzieci Carla i Berthy, a wspomniany środek leczniczy stanowił fundament finansowy późniejszego życia artystycznego Waltera.
Zdjęcie: Walter Leistikow Żurawie, 1898-1899, litografia barwna, papier, 21,8x28, Muzeum Okręgowe im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy.
Agnieszka Wysocka
Nestorzy polskiej sztuki w Wielkiej Brytanii
Nowa polska sztuka pojawia się w Wielkiej Brytanii coraz częściej. W szkockiej National Gallery zamknięto właśnie pokaz Mirosława Bałki, a w Wilkinson Gallery, w Londynie – wystawę Marcina Maciejowskiego. Trzeba jednak pamiętać, że polscy artyści są obecni w Anglii i Szkocji już od czasów II wojny światowej.
Do ich entuzjastów należy Douglas Hall, dziś już emerytowany, pierwszy kustosz szkockiej National Gallery of Modern Art w Edynburgu. Hall po raz pierwszy zetknął się bliżej z polską sztuką tworzoną w Wielkiej Brytanii w roku 1970, kiedy prezentował retrospektywę Henryka Gotliba (z katalogiem opatrzonym wstępem Józefa Hermana). Dwa lata później urządził kolejną wystawę retrospektywną – mieszkającego w Szkocji malarza i rzeźbiarza Aleksandra Żywa. Zaprzyjaźniony z wieloma nieżyjącymi już dziś polskimi artystami Hall twierdzi, że ich twórczość niesłusznie pozostaje w cieniu. Starając się choć w części zmienić ten stan rzeczy, w maju tego roku wydał długo oczekiwaną książkę, nad którą pracował 18 lat, Art in Exile. Polish Painters in Post-War Britain. Z okazji jej publikacji urządzono w Wielkiej Brytanii specjalną wystawę prezentującą obrazy, rysunki i akwarele omawianych w niej artystów.
Art in Exile. Polish Painters in Post-War Britain, Scottish Gallery, Edynburg, 6.02.-5.03.2008; Boundary Gallery, Londyn – do 19.07.2008.
Zdjęcie: Stanisław Frenkiel, Stacja metra Fulham Road, 1984, olej, płótno, fot. A.M. Borkowski.
Andrzej Maria Borkowski
Pracuję dla siebie!
Camille Claudel (1864-1943) przeszła do historii przede wszystkim jako uczennica Augusta Rodina i siostra sławnego pisarza, Paula Claudela.
Jej postać, pomijana przez długie lata w słownikach i podręcznikach historii sztuki, została po raz pierwszy przypomniana na krótko szerszej publiczności przy okazji pokazu jej dzieł w Paryżu, w 1951 roku. Kolejnej wystawie, w połowie lat 80., towarzyszyły, poza katalogiem, publikacje biograficzne, a także bulwersujące swą przenikliwością listy zamkniętej w zakładzie dla obłąkanych rzeźbiarki. Zrealizowany w 1988 roku przez Brunona Nuyttena film z Isabelle Adjani i Gerardem Depardieu w rolach Claudel i Rodina utwierdził legendę o napiętnowanej przez byłego kochanka, rodzinę i społeczeństwo artystce.
Camille Claudel, Musée Rodin, Paryż – do 20.07.2008.
Stawiam ją obok Władysława Strzemińskiego, jako drugi bardzo ważny filar środowiska artystycznego Łodzi. Niesłychanie ważny element kultury tego miasta, który jest do tej pory niedoceniony. Tak o prof. Teresie Tyszkiewicz, zwanej hrabiną, mówi prof. Stanisław Fijałkowski, jej przyjaciel.
Wszyscy, którzy mieli okazję poznać tę artystkę, wspominają jej niezwykłą osobowość, silną indywidualność, podkreślają nieprzeciętną inteligencję. Wszyscy bez wyjątku pozostają pod jej wrażeniem. Wystarczyło na nią spojrzeć, aby wiedzieć, że ma się do czynienia z kimś nietuzinkowym. Sposób, w jaki szła korytarzem łódzkiej Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych, sprawiał, że studenci mimowolnie się rozstępowali. Miała w sobie wewnętrzną siłę osoby, która jest świadoma własnej wartości i wie, czego chce. Była przy tym bardzo życzliwa.
Zdjęcie: Teresa Tyszkiewicz, 1976, fot. Ireneusz Pierzgalski, z archiwum artystki.
Marta Kowalewska
Szary, czyli niejednoznaczny
Zaraz po otwarciu wystawy w Zachęcie dzieło Tuymansa zaistniało w przestrzeni publicznej jako przejmująca malarska refleksja nad traumatyczną historią: przede wszystkim doświadczeniem Szoa, ale także flandryjskim nacjonalizmem i belgijskim kolonializmem. Dorota Jarecka napisała, że w Polsce najbliżsi mu [Tuymansowi] mentalnie ludzie to Mirosław Bałka i Zbigniew Libera, ponieważ wszystko, co robią, jest podszyte Zagładą. Ten wątek wyeksponował także Rafał Jakubowicz, którego esej (świetny zresztą) znajdziemy w gazetce towarzyszącej wystawie. Podobną tematykę uwypuklają teksty zawarte w krótkim katalogu.
To niezwykłe spłycenie twórczości Belga, której na Idź i patrz otrzymaliśmy przecież kompletną reprezentację. Pytanie o przyczynę takiego stanu rzeczy to temat na osobny tekst. Być może malarstwo Tuymansa jest w Polsce po prostu szerszej nieznane. Jeśli miałbym jednak obstawiać, powiedziałbym, że to raczej efekt dominującej nad Wisłą metody krytycznej, która każe postrzegać sztukę jako zespół tematów dających wpisać się w ramy któregoś z popularnych dyskursów.
Luc Tuymans, Idź i patrz, Zachęta Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa – do 17.08.2008.
Zdjęcie: Luc Tuymans, Czas (część 4/4), 1988, olej, karton, 41x 40, fot. dzięki uprzejmości Zeno X Gallery.
Jakub Banasiak
Dwie odsłony street artu
Bardzo rzadko zdarza się, żeby w tym samym mieście, w tym samym czasie można było zobaczyć dwie niezależne od siebie wystawy, dotyczące tego samego zjawiska.
Jeszcze rzadszy jest przypadek, żeby jedna z nich wpłynęła na wydźwięk drugiej. Tak jednak stało się w maju tego roku w Londynie, gdzie zorganizowane zostały dwie ekspozycje street artu. Pierwsza odbyła się w luksusowym domu handlowym Selfridges, druga natomiast cały czas zdobi zewnętrzne mury Tate Modern.
Street art., zwany też urban art (sztuka ulicy, sztuka miasta), to sztuka przeniesiona z płócien na ściany bloków, mury i wiadukty. Tak przynajmniej street art wyglądał jeszcze parędziesiąt lat temu. Dzisiaj przedstawiciele tego nurtu należą do najbardziej rozchwytywanych artystów, a czołowy jego twórca, Banksy, jest jednym z najdroższych malarzy.
Street Art, Tate Modern, Londyn – do 25.08.2008 Urban Art, Ultralounge Selfridges, Londyn, 23.05.-1.06.; The Paintworks, Bristol, 5 - 10.06., Village Underground, Londyn, 13 -17.06.2008.
Frankfurckie Städel Museum, znane z tego, że ma w swoich zbiorach vermeerowskiego Geografa, zorganizowało wystawę 90 północnoeuropejskich martwych natur z lat 1500-1800, na której zabrakło prac Willema Kalfa – jednego z najwybitniejszych holenderskich malarzy przedmiotów, zwanego Vermeerem martwej natury. To zdanie mogłoby wystarczyć za komentarz do tego wydarzenia, gdyby nie fakt, że Kalf znalazł się na wyciągnięcie ręki – w Kunst Palast w Dűsseldorfie, wśród blisko 150 prac podejmujących temat szkła. Dlaczego warto zobaczyć Vermeera i dwa obrazy Kalfa w kontekście martwej natury?
Obaj artyści tworzyli niemal równolegle. Obaj osiągali podobne efekty świetlne, z perfekcją różnicowali faktury, odważnie zestawiali barwy zimne oraz ciepłe. Łączy ich dokładność w wykreślaniu kompozycji. Koncentrowali uwagę nie tylko na tych samych problemach malarskich, ale także motywach.
Magia przedmiotów. Martwa natura 1500-1800, Städel Museum, Frankfurt nad Menem – do 17.08.2008; Muzeum Sztuki w Bazylei, 5.09.2008.-4.01.2009; Kruche piękno, Museum Kunst Palast, Düsseldorf – do 31.08.2008.
Zdjęcie: Kris Vleeschouwer, Just another Fragment, 2008, instalacja, 120x400x100, dzięki uprzejmości Annie Gentils Gallery Antwerp, fot. by Carine Demeter.
Katarzyna Frankowska
Uczniowie Prometeusza
Otwarta w połowie czerwca wystawa w krakowskim Muzeum Narodowym jest największą ekspozycją ceramiki w Krakowie od 1964 roku, kiedy muzeum we współpracy z Towarzystwem Przyjaciół Sztuk Pięknych zorganizowało dużą prezentację Ceramika europejska od średniowiecza do naszych dni. Wówczas po raz pierwszy pokazano współczesną (z lat 50. i 60.) twórczość artystów-ceramików z różnych miast Polski, choć większość reprezentowała środowisko krakowskie. Wtedy też krakowskie muzeum dokonało pierwszych zakupów i tak zaczęła się rodzić kolekcja, której część możemy oglądać na obecnej wystawie.
Jej kurator, Bożena Kostuch, chcąc zaprezentować jak najszerszy obraz ceramiki krakowskiej, zdecydowała się pokazać również prace będące własnością Muzeum Narodowego we Wrocławiu, Muzeum im. Prof. Stanisława Fischera w Bochni, Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie oraz samych artystów czy ich spadkobierców. Dlatego też na wystawie W ogniu tworzone. Ceramika krakowska po 1945 roku mamy okazję zobaczyć różnorodne w charakterze, formie i treści prace 41 artystów środowiska krakowskiego.
W ogniu tworzone. Ceramika krakowska po 1945 roku, Muzeum Narodowe w Krakowie – do 24.08.2008.
Zdjęcie: Jerzy Sacha, wazon dekoracyjny Maki, ok. 1975, wł. prywatna.
Marta Kowalewska
Znak bibliofila
W Bydgoskim Muzeum Okręgowym trwa wystawa ekslibrisu, prezentująca dokonania tej dziedziny grafiki od czasów międzywojennych po obecne.
Ekspozycja wydaje się interesująca nie tylko ze względu na rangę prezentowanych artystów, lecz również dowodzi pewnej śmiałości organizatorów, którzy nie bali się pokazać przed szerszą publicznością prac – chociażby ze względu na niewielki format – pozornie mało efektownych i zaliczających się do sztuki zdecydowanie elitarnej.
Okres międzywojnia, reprezentowany pracami Tadeusza Cieślewskiego syna i Stanisława Ostoi-Chrostowskiego, szczególnie sprzyjał rozwojowi polskiego ekslibrisu. Złożyło się na to kilka czynników, przede wszystkim odrodzenie polskiego drzeworytu artystycznego, jakie dokonało się wówczas – w znacznej mierze – za sprawą Władysława Skoczylasa i jego uczniów, skupionych wokół „Rytu”, a także wzrost zainteresowań kolekcjonerskich i bibliofilskich.
Od Stanisława Ostoi-Chrostowskiego do Wojciecha Jakubowskiego Ekslibris ze zbiorów Muzeum Okręgowego im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy, Muzeum Okręgowe im. Leona Wyczółkowskiego, Bydgoszcz – do 31.07.2008.
Zdjęcie: Tadeusz Cieślewski syn, Ex libris Hassy Makomaskiej, 1942, drzeworyt, Muzeum Okręgowe im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy.
Mateusz Piecyk
Toruńskie czasomierze
W Kamienicy Pod Gwiazdą oglądać można wystawę stanowiącą rzadką okazję do poznania większości toruńskich zegarów zachowanych w zbiorach polskich.
Początki toruńskiego zegarmistrzostwa sięgają 2. połowy XIV w., kiedy to powstawały pierwsze zegary wieżowe. W latach 80. XIV wieku swój zegar miał tutejszy ratusz, na początku XV w. – zamek krzyżacki, a w 1433 roku – staromiejska fara. W latach 1464-1470 powstał zegar astronomiczny w kościele Mariackim w Gdańsku, wykonany przez urodzonego w Toruniu Hansa Düringera. Zegar ten przez ponad wiek był największym tego typu na świecie i do dzisiaj jest największym zegarem w drewnianej obudowie. Ten imponujący obiekt potwierdza nie tylko rangę mistrza, który go wykonał, ale także – pośrednio – i toruńskiego ośrodka.
Toruńskie zegary i zegarmistrzowie, Muzeum Okręgowe w Toruniu, Kamienica Pod Gwiazdą, Toruń – do 31.08.2008.
Zdjęcie: Zegar talerzowy, Johann Gottlieb Thym, po 1759, Muzeum Okręgowe w Toruniu, fot. Zbigniew Smoliński.
Zgłoszenia chęci kupna przyjmowane są od osób zalogowanych w Artinfo.pl
W przypadku braku konta prosimy o rejestrację.
Uwaga - osoby nie pamiętające nazwy użytkownika i hasla mogą otrzymać przypomnienie na adres mailowy, użyty przy pierwszej rejestracji konta.
Prosimy wybrać poniższy link „przypomnij hasło” i wypełnić tylko pole adres e-mail.
W przypadku pytań, prosimy o kontakt z naszym biurem: 22 818 94 68 (poniedziałek - piątek: 10:00 - 17:00) email: aukcje@artinfo.pl