Mieszczańskie, patrycjuszowskie wnętrze wypełnione rozproszonym światłem chłodnej pory roku wpadającym z okna po lewej, w tym wnętrzu kobieta. Najpewniej brzemienna. Zastyga na chwilę, by zbalansować szalkową wagę. Lewą ręką wspiera się o pulpit stołu, by na ile to możliwe, okiełznać mimowolne drgnienia ciała, sejsmikę pulsu, kołysanie oddechu. Choć dech zapewne wstrzymała. Tak jak tylko się da, ogranicza powierzchnię styku skóry z wagą, ujętą między palcem wskazującym a kciukiem dłoni prawej, wyciągniętej przed siebie. Jej źrenice są przed nami utajone, wiemy jednak, że patrzy uważnie, a skupiony wzrok skrupulatnie lustruje położenie instrumentu. Ten właśnie znalazł się w równowadze, jego ramię i wychylony do poziomu mały palec mieszczki są teraz równoległe.
Zdjęcie: Johannes Vermeer „Kobieta z wagą”, olej na płótnie, National Gallery of Art w Waszyngtonie, dzięki uprzejmości Starej Pinakoteki w Monachium
Paweł Drabarczyk
Rekordowy "rosyjski" Siemiradzki
Sprzedany w kwietniu na aukcji Sotheby’s w Nowym Jorku obraz Henryka Siemiradzkiego „Taniec wśród mieczy” osiągnął jak na pracę polskiego artysty rekordową cenę. Pochodzące z kolekcji Eugene’a Slotkowskiego płótno kupił za 2,09 miliona dolarów anonimowy kolekcjoner z Rosji. Ta nieosiągalna dla polskiego rynku sztuki cena wynika miedzy innymi z traktowania Siemiradzkiego jako artysty rosyjskiego, co automatycznie podnosi aukcyjną wartość jego obrazów.
Obraz „Taniec wśród mieczy” powstał w Rzymie w 1887 roku i jest jedną z czterech wersji tej samej sceny namalowanej przez Siemiradzkiego. Najbardziej znana i znacząco większa (120 x 225 cm) powstała w 1881 roku i eksponowana jest obecnie w Galerii Tretiakowskiej w Moskwie. Fakt ten jest o tyle istotny, że w oczach rosyjskich nabywców z pewnością podniósł wartość obrazu sprzedanego w Sotheby’s. Najmniejsza jego wersja z 1898 roku znajduje się w prywatnej kolekcji w Polsce. Każda z nich różni się od pozostałych niektórymi elementami, gdyż Siemiradzki nigdy nie tworzył wiernych kopii swoich prac.
Zdjęcie: Henryk Siemiradzki, „Nowa bransoletka”, około 1883, cena szacunkowa 250-300 tysięcy funtów (aukcja z czerwca 2011 roku), zdj. dzięki uprzejmości domu aukcyjnego MacDougall’s
Wojciech Konończuk
VIENNAFAIR 2011
Tuż po zakończeniu 7. edycji targów Viennafair lokalne gazety ogłosiły ogromny sukces, określając je najlepszymi z dotychczasowych. Jednak kuratorzy i galerzyści w swych ocenach tegorocznej ich edycji są zdecydowanie bardziej ostrożni, a nawet otwarcie krytyczni. A jak było w rzeczywistości?
Bez wątpienia na te targi oczekiwano z wielką niecierpliwością. Po ubiegłorocznej odsłonie, która wydawała się mniejsza od poprzednich, oczekiwano, że ten rok da zdecydowaną odpowiedź na temat pozycji, jaką Viennafair powinno zajmować na globalnym rynku sztuki. Nadzieję na duże zmiany wiązano z odejściem dotychczasowego dyrektora artystycznego Edka Bartza i debiutem w tej roli duetu: Hedwigi Saxenhuber i Georga Schöllhammera.
Kluczem do interpretacji dzieła zapomnianego na trzy wieki mistrza włoskiego odrodzenia może być postać pogrążonego we śnie Dzieciątka, nieproporcjonalnego, spowitego w chustę i niemal zsuwającego się z kolan Madonny. Lorenzo Lotto uplata całą kompozycję z wielu elementów prowadzących widza na trop kontemplacji Pasji.
W marcu 1882 roku obywatele Krakowa mogli oglądać w Sukiennicach niezwykłą wystawę. Urządziła ją na rzecz Towarzystwa Dobroczynności hrabina Katarzyna z Branickich Potocka. Zaprezentowano wtedy obrazy dawnych mistrzów z prywatnych, przeważnie arystokratycznych kolekcji. Pośród malowideł znalazło się niewielkie przedstawienie Madonny z Dzieciątkiem w otoczeniu świętych, przypisywane Gaudenzio Ferrariemu. Wypożyczył je ks. Kanonik Jan Scipio del Campo, syn Marianny Tarnowskiej oraz Karola Scipio del Campo, generała-majora z czasów insurekcji kościuszkowskiej. Ekspozycja, okazja do charytatywnego gestu i doznań estetycznych, przyczyniła się także do naukowych przewartościowań. Wkrótce Marian Sokołowski, twórca i profesor katedry historii sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim, wydał obszerne omówienie wystawianych dzieł, którego fragmenty drukował jeszcze w kwietniu 1882 roku dziennik „Czas”. Sokołowski inaczej widział kwestię autorstwa interesującego nas obrazu. Nie mylił się. O prawdziwym twórcy Sokołowski pisał: „Dzisiaj dopiero wydobywają się jego obrazy z zapomnienia, odczyszczają i sylabizują podpisy, zdzierają fałszywe etykiety, które ich ramy przez kilkaset lat pokrywały, i przywracają pierwotnemu twórcy”. Miał na myśli Lorenza Lotta, malarza zapomnianego na niemal trzy stulecia.
Zdjęcie: Lorenzo Lotto, „Adoracja Dzieciątka ze świętymi”, ok. 1508, dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie
Paweł Drabarczyk
Tak to się robi w USA
Amerykańskie podejście do życia sprawia, żeby projekty realizowane w USA są zawsze w skali makro. Dlatego kiedy tylko pojawiły się pierwsze informacje o wystawie planowanej przez dyrektora Muzeum Sztuki Współczesnej w Los Angeles Jeffreya Deitcha, poświęconej sztuce ulicy, wiadomo było, że będzie to przedsięwzięcie wyjątkowe. I takie też było, nie tylko pod względem artystycznym.
Wystawa „Art in the Streets” wzbudzało kontrowersje już od początku tego roku, kiedy Jeffrey Deitch podjął decyzję o usunięciu pracy włoskiego artysty BLU w zaledwie kilka godzin po jej powstaniu. Zaczęły się spekulacje, czy część zaproszonych do udziału w wystawie artystów nie zbojkotuje jej. Deitch udzielił kilku wywiadów, tłumacząc się ze swojej decyzji i sprawa właściwie przycichła. Zaczęło się wielkie odliczanie do otwarcia wystawy – podsumowania czterdziestu lat twórczości artystów związanych z graffiti i wszystkimi jego pochodnymi.
Zdjęcie: Gemeos, mural bez tytułu, Sao Paulo, Brazylia, 2009, zdj. Ignacio Aronovich / LOST ART, dzięki uprzejmości MOCA LA
Łukasz Greszta
Inwestycje emocjonalne w portfelach najbogatszych klientów - trendy globalne
Już od kilku wieków złoto pełni funkcję waluty odpornej na zawirowania rynkowe oraz nazywane jest lokatą przeznaczoną na czarną godzinę. Pomimo upływu czasu, inwestycje w złoto nadal stanowią skuteczną formę ochrony kapitału, a jedyne, co się zmieniło to zakres tych inwestycji. Należy je traktować jako inwestycję długoterminową o raczej niewielkiej, lecz stabilnej stopie zwrotu. Spektakularnych korzyści mogą dostarczać jedynie monety z limitowanych serii. Tradycyjnie złoto stanowi składnik portfela aktywów o niskim ryzyku i jest cenione ze względu na płynny rynek.
Zgłoszenia chęci kupna przyjmowane są od osób zalogowanych w Artinfo.pl
W przypadku braku konta prosimy o rejestrację.
Uwaga - osoby nie pamiętające nazwy użytkownika i hasla mogą otrzymać przypomnienie na adres mailowy, użyty przy pierwszej rejestracji konta.
Prosimy wybrać poniższy link „przypomnij hasło” i wypełnić tylko pole adres e-mail.
W przypadku pytań, prosimy o kontakt z naszym biurem: 22 818 94 68 (poniedziałek - piątek: 10:00 - 17:00) email: aukcje@artinfo.pl