Nieustająca kontrowersja wokół „daru” Jeffa Koonsa dla Paryża

Praca miała stanąć przed Palais de Tokyo - muzeum sztuki nowoczesnej - co wywołało w Paryżu burzę. 25 wybitnych osobistości z francuskiego świata sztuki  podpisało w styczniu list otwarty do władz Paryża ostro krytykujący zarówno rzeźbę jak i jej planowaną lokalizację. Krytycy zarzucają Koonsowi, że jego obecna praktyka artystyczna bardziej przypomina rozrywkę niż sztukę. Dyrektor znanej paryskiej galerii stwierdziła wręcz, że stawianie pracy Koonsa przed Palais de Tokyo, to jak stawianie rzeźby przedstawiającej Ronalda McDonalda przed wykwintną restauracją. Jak skwitowała inna kuratorka, praca Koonsa powinna raczej stanąć przed Wieżą Trumpa w Nowym Jorku. Ponadto, Palais de Tokyo nie ma nic wspólnego z atakiem, gdyż znajduje się daleko od sali koncertowej Bataclan, gdzie tragedia miała miejsce. Koons spotkał się zatem z zarzutem, że propozycja umieszczenia rzeźby przed słynnym muzeum jest raczej formą autopromocji, niż szczerą chęcią złożenia hołdu ofiarom zamachu. Niektórzy uważają, że kiczowaty styl pracy jest wręcz lekceważący wobec tamtej tragedii. Sam Koons tłumaczy, że specjalnie stworzył dzieło "jako symbol pamięci, optymizmu i uzdrowienia ducha”, a bukiet tulipanów "odwołuje się do dłoni Statuy Wolności trzymającej pochodnię. Chciałem uczynić gest przyjaźni między ludźmi ze Stanów Zjednoczonych i Francji".
Rzeźba nie jest, jak się okazuje, do końca darem, bo miasto musi za nią zapłacić 3,5 milionów euro. W związku z tym, że trwa już proces budowy dzieła i jest już częściowo opłacone, trwają poszukiwania nowego miejsca dla rzeźby.