Zielnik Wyspiańskiego - Muzeum Narodowe w Krakowie
Jednym z celów ogłoszonego Roku Stanisława Wyspiańskiego powinno być wypromowanie jego twórczości w Europie. Aż tak dobrze pewnie nie będzie, minimalizując więc marzenia i oczekiwania, poprzestańmy na tym, aby Wyspiańskiego doceniono chociaż tak, jak należy w Polsce.
Owszem, Wyspiański jest niemal ogólnie kojarzony – ale właśnie kojarzony. Większość wymieni jego portrety dzieci, ktoś witraże w kościele Franciszkanów w Krakowie, i z grubsza było by to mniej więcej tyle. Czas, żeby dostrzec geniusz Wyspiańskiego, wszechstronną gorączkę twórczą, w jakiej tkwił całe swoje niedługie niestety życie.
Wyspiański umoczył rękę w każdej, dosłownie każdej dziedzinie twórczości. Miał pomysł na wszystko. Anegdota opowiada, że Tatry nie podobały mu się – gdyby miał możliwość, inaczej ułożyłby góry. Projekty mebli dla Domu Towarzystwa Lekarskiego, czy domu Boya-Żeleńskiego i jego żony Zosi z Pareńskich, obrosły legendą. Wyrafinowane w formie, kompletnie nie nadające się jednak do wygodnego użytku, powinny stać się ikoną początków polskiego artystycznego designu.
Wawel w wizjach Wyspiańskiego miał się stać polskim Akropolem; mundury urzędników miejskich Krakowa też mu się nie podobały – zaprojektował inne. Wspaniałe projekty witraży do Katedry Wawelskiej nigdy nie zostały zrealizowane – przedstawione truchła bohaterów historycznych były zbyt odważne dla ówczesnych (czy tylko dla ówczesnych?). O dramacie „Wesele” nie trzeba już przypominać.
Gdyby któryś z zachodnich krajów miał takiego artystę jak Wyspiański, wyeksploatowałby go do cna. Całe państwo zarabiało by na wylansowanym wizerunku artysty i jego twórczości, sprzedając przeróżnego formatu gadżety, organizując przeglądy, festiwale, co tu dużo mówić – czerpiąc z niego korzyści. Polska do tej pory nie umiała, czy też nie chciała tego wykorzystać (nie zapominając oczywiście tragicznej sytuacji politycznej ówczesnej Polski). Czy Rok Wyspiańskiego to zmieni? Ciężko być optymistą...
Na listopad 2007 Muzeum Narodowe w Krakowie zaplanowało otwarcie dużej wystawy poświęconej całokształtowi twórczości Wyspiańskiego – „Teatr ogromny”. Już teraz otwierane są w Oddziałach Muzeum mniejsze wystawy, powiedzmy „supportujące” tę główną.
Jedną z nich jest ekspozycja w Muzeum Stanisława Wyspiańskiego – „Zielnik Wyspiańskiego”. Głównym jej celem jest zestawienie rysunków artysty stworzonych do tzw. „Zielnika” z fotografiami współczesnymi tych roślin. Zobaczyć można szkice roślin wykonane do winiet i okładek, oraz projekt pastelowy do polichromii franciszkańskiej. Wyspiański pragnął wydać swój „Zielnik” jako studium roślin stylizowanych, jednak nie udało mu się to. Wystawa jest pośmiertnym zadośćuczynieniem, jak zazwyczaj – za późnym.
Powrót
Owszem, Wyspiański jest niemal ogólnie kojarzony – ale właśnie kojarzony. Większość wymieni jego portrety dzieci, ktoś witraże w kościele Franciszkanów w Krakowie, i z grubsza było by to mniej więcej tyle. Czas, żeby dostrzec geniusz Wyspiańskiego, wszechstronną gorączkę twórczą, w jakiej tkwił całe swoje niedługie niestety życie.
Wyspiański umoczył rękę w każdej, dosłownie każdej dziedzinie twórczości. Miał pomysł na wszystko. Anegdota opowiada, że Tatry nie podobały mu się – gdyby miał możliwość, inaczej ułożyłby góry. Projekty mebli dla Domu Towarzystwa Lekarskiego, czy domu Boya-Żeleńskiego i jego żony Zosi z Pareńskich, obrosły legendą. Wyrafinowane w formie, kompletnie nie nadające się jednak do wygodnego użytku, powinny stać się ikoną początków polskiego artystycznego designu.
Wawel w wizjach Wyspiańskiego miał się stać polskim Akropolem; mundury urzędników miejskich Krakowa też mu się nie podobały – zaprojektował inne. Wspaniałe projekty witraży do Katedry Wawelskiej nigdy nie zostały zrealizowane – przedstawione truchła bohaterów historycznych były zbyt odważne dla ówczesnych (czy tylko dla ówczesnych?). O dramacie „Wesele” nie trzeba już przypominać.
Gdyby któryś z zachodnich krajów miał takiego artystę jak Wyspiański, wyeksploatowałby go do cna. Całe państwo zarabiało by na wylansowanym wizerunku artysty i jego twórczości, sprzedając przeróżnego formatu gadżety, organizując przeglądy, festiwale, co tu dużo mówić – czerpiąc z niego korzyści. Polska do tej pory nie umiała, czy też nie chciała tego wykorzystać (nie zapominając oczywiście tragicznej sytuacji politycznej ówczesnej Polski). Czy Rok Wyspiańskiego to zmieni? Ciężko być optymistą...
Na listopad 2007 Muzeum Narodowe w Krakowie zaplanowało otwarcie dużej wystawy poświęconej całokształtowi twórczości Wyspiańskiego – „Teatr ogromny”. Już teraz otwierane są w Oddziałach Muzeum mniejsze wystawy, powiedzmy „supportujące” tę główną.
Jedną z nich jest ekspozycja w Muzeum Stanisława Wyspiańskiego – „Zielnik Wyspiańskiego”. Głównym jej celem jest zestawienie rysunków artysty stworzonych do tzw. „Zielnika” z fotografiami współczesnymi tych roślin. Zobaczyć można szkice roślin wykonane do winiet i okładek, oraz projekt pastelowy do polichromii franciszkańskiej. Wyspiański pragnął wydać swój „Zielnik” jako studium roślin stylizowanych, jednak nie udało mu się to. Wystawa jest pośmiertnym zadośćuczynieniem, jak zazwyczaj – za późnym.
Powrót