Polska fotografia XX wieku

To jedna z największych, o ile nie największa, z wystaw polskiej fotografii, jaka została zorganizowana w ciągu kilku ostatnich lat. Jest prezentacją na prawdę przekrojową. Ilość jednak, jakoś nie chce przejść automatycznie w jakość.

Jakościowe niedomagania związane są w tym wypadku nie z prezentowanymi pracami, czy nawet ich wyborem, choć może on czasami budzić małe kontrowersje, a ze sposobem pokazania zdjęć i samym miejscem ekspozycji. 
Wystawa zorganizowana została w ramach Warszawskiego Lata Fotografii, które trwać będzie do końca września 2007 r. Ta szumna nazwa spina kilkanaście wystaw fotograficznych organizowanych przez Związek Polskich Artystów Fotografików w ich galeriach: Starej, Obok i Jabłkowskich oraz w zaprzyjaźnionych ze Związkiem: Studio Gierałtowskiego, Ateneum Młodych i Green Gallery, a także w Muzeum Historycznym i PKiN. Trudno całe "Lato" oceniać w tej chwili, ale już widać, że nazwa jest nieco szumniejsza od programu, choć są w nim na pewno ciekawe pozycje, takiej jak ekspozycje indywidualne Benedykta Jerzego Dorysa, Dmitria Vyshemirskiego, Lubo Stacho i Georga Borysowskiego. Widać od razu, że "Polska fotografia w XX wieku" jest najważniejszym pokazem całej imprezy, a pozostałe uznać należy za towarzyszące.

Ekspozycja zorganizowana została w Pałacu Kultury i Nauki, w salach, które spełniają w zasadzie tylko jeden konieczny tu warunek: są duże. Poza tym wiadomo, że słabo służą nawet licznie organizowanym w nich targom. Miejsce, co prawda, jest w centrum miasta, ale to wątpliwa zaleta, bo warszawiacy odwiedzają PKiN niechętnie. Precedensem jest World Press Photo, ale na tę ekspozycję tłumy przyjdą nawet, jakby zorganizować ją w barakach na peryferiach miasta. Wybór miejsca na wystawę to zarzut, choć uczciwie przyznać trzeba, że Warszawa nie rozpieszcza nas pod względem dobrych przestrzeni wystawowych i organizatorzy wybór mieli raczej ograniczony. Za miejscem idzie w ślad fatalne oświetlenie ekspozycji i aranżacja przestrzeni - białe, targowe zastawki jakoś mało sprzyjają dobrej prezentacji zdjęć. Może byłyby to mniej "szkodliwe", gdyby nie dramat dodatkowy, a wręcz pierwszoplanowy: wszystkie zdjęcia oprawiono w jednakowe brązowe ramki i brązowe passe-partout. Wygląda to strasznie, głuszy kontrasty, odbiera fotografiom blask - słowem nie pozawala ich dobrze pokazać i robi ogromnie smutne, "muzealne" wrażenie. Jeśli ta wystawa, a tak mniemam, miała być warszawską ofertą na lato, także dla odwiedzających nas turystów zagranicznych i propagować polską fotografię, to przez sposób prezentacji zaprzepaściła tę szansę, a być może stała się jej antyreklamą. Nie wiem, czy ten, kto wymyślił taką aranżację ekspozycji widział kiedyś jakąkolwiek wystawę fotografii w Europie, i nie ważne czy w muzeum, galerii czy na targach. Moim zdaniem nie widział. 

Kuratorami wystawy jest dwoje znakomitych muzealników specjalizujących się w fotografii: Małgorzata Plater-Zyberk z Muzeum Narodowego w Warszawie i Adam Sobota z Muzeum Narodowego w Poznaniu. Im zawdzięczamy jakość wystawy, budząca uznanie, jeśli chodzi o zgromadzony materiał, jego ilość i jakość. Szkoda, że żaden z kuratorów nie wypowiedział się na wernisażu, nie opowiedział o kryteriach wyboru zdjęć oraz innych zagadnieniach związanych z przygotowywaniem wystawy. Była to nieobecność trochę zeskakująca, gdyż publiczność chyba takiej refleksji oczekiwała, zwłaszcza wobec braku katalogu, który ma być, ale na wernisaż dojechać nie zdążył. Rozplanowanie ekspozycji w układzie rygorystycznie chronologicznym oczywiście się broni. Powstaje jednak pytanie czy było ono konieczne. Czy nie można byłoby pokusić się o ciekawe zderzania i zestawienie ze sobą zdjęć poszczególnych autorów, o budowanie nowych kontekstów, wzajemne przeinterpretowywanie się fotografii np. z początków rozwoju medium i współczesnych? Być może jednak funkcja tej wystawy jest inna: czysto edukacyjna i systematyzująca. 

Jak każda wystawa, i ta musiała mieć nakreślone jakieś ramy chronologiczne. Ramą taką jest wiek XX. Oglądając jednak całość mocno odczuwany był brak najmłodszego pokolenia twórców. Ostanie siedem lat w polskiej fotografii było bardzo interesujące. Warto byłoby spróbować wprowadzić do "kanonu polskiej fotografii" choć kilka nazwisk z pokolenia trzydziestoparolatków. Oczywiście, taki zabieg to konieczność wzięcia odpowiedzialności za dokonany wybór, ale ryzyko mogłoby być opłacalne. Nie budzi natomiast wątpliwości wybór zdjęć, jakimi prezentowany jest każdy autor, to prace wybitne i najbardziej znane w ich dorobku. To potwierdza tezę o edukacyjnej roli ekspozycji. Nie ma sensu pisać o tym, czyje prace znajdują się na wystawie. To zestaw 100 nazwisk najwybitniejszych polskich twórców. Zasadniczo nie budzi wątpliwości ich wybór, są tu niemal wszyscy, choć wśród autorów żyjących brakuje kilku nazwisk spoza członków ZPAF. W tym kontekście wymowna jest nieobecność choćby prac Mariana Szmidta i Izabeli Jaroszewskiej, fotografów uczących młodzież we własnych szkołach, którzy mają duży, cieszący się uznaniem dorobek i jednocześnie znaczny wpływ na kształcenie kolejnych pokoleń. No chyba, że to przypadek.



Wybrane prace:

     
  
  
  
  
  
     


Galeria prac


Powrót