Gabryella Miłowska - Malarstwo
Wernisaż: 2008-11-03 18:00:00
Obrazy Gabryelli Miłowskiej, które powstawały przez minione miesiące 2008 roku, w dalszym ciągu prowadzą z nami tę samą rozmowę o życiu i o sztuce. To, co zostało zapisane środkami malarskimi, tylko malarstwo może aktywować za każdym dotknięciem wzroku.
Wszystkie obrazy ukazują się jakby na kurtynie naszego świata, na granicy tego, co już oswojone, przeżyte, zapoznane. A każdy obraz z osobna jest tą kurtyną, tym samym, co wszystkie razem. Wyraża pragnienie i pracę artystki, opowiada historię czekania na cud przemiany doświadczenia codzienności w taką formę, która we wnętrzu rzeczywistości zmysłowej wypowie na nowo to najważniejsze jako coś więcej niż to, co już wiadome – materialne, intelektualne, emocjonalne. Dlatego maluje, dlatego ta jej dawniejsza zasłona z muślinu nasącza się barwami. Teraz mniej jest narracji, nikną szczegóły, coraz mocniejsze plamy koloru rozlewają się swobodnie, układając ludzkie figury i kształty przedmiotów. Zawsze chodzi o sytuację, która ma w głębi opowiadanej sceny jakiś fakt egzystencjalny. We wnętrzu widocznego zawarło się, coś, co się w życiu naprawdę stało i wciąż się tli w pamięci i w świadomości artystki. Nosi w sobie przeżycia, problemy, pytania, które poruszają wyobraźnię i stają się wyzwaniem malarskim. Anegdota jest pretekstem do sformułowania zamiaru, metafora, jaką daje się wyprowadzić z fabuły, dotyczy całości, ale nie sugeruje ostatecznego rozwiązania. Dwudziestowieczni abstrakcjoniści już nas przekonali, że metaforą jest zamalowana płaszczyzna od brzegu do brzegu, a nie tylko jej elementy treściowe. Ani intencja, ani pogląd, ani wymalowana racja też nie finalizuje malarskiego przedsięwzięcia. Zresztą, Gabryella nie używa takich wybiegów. Ona się trzyma realu i bierze doznania wprost z życia, nimi gruntuje swoje obrazy, a jeśli potem widzimy, jak na nich się przenikają światy i zaświaty, rzeczywistość potoczna i rzeczywistość malarska, natura i idea to jest rezultatem rzetelnego próbowania. W obrazach Miłowskiej nie ma ironii, szyfrowania, iluzji, no, może czasem zmrużenie oka, ale na pewno technika warsztatowa zawsze służy przesłaniu. Bo Gabryella Miłowska uprawia lirykę malarską solidnie. Niczego nie dopowiada, niejednoznacznością sygnalizuje tylko, że ostatnie słowo należy do malarstwa i nie wolno snuć interpretacyjnych odkryć w oderwaniu od sprawności ręki i posłuszeństwa pędzla. Nigdy nie przerzuca pospiesznie dramatu z życia na płótno, nawet dla największego bólu musi odnaleźć tę najwłaściwszą formę. Myśl nie artykułuje się w słowa, tylko od razu ubiera się w kolor naznaczony impulsem emocji. To on – kolor – konstruuje przestrzeń wyobrażoną a potem przeniesioną na płaszczyznę obrazu. Wywołany z pierwotnego zamiaru w trakcie malowania ustanawia się władcą danej mu powierzchni, sam wybiera kontrasty, ustala sąsiedztwo, często gmatwa czyste powinowactwa, ale kieruje się nastrojem, oczekiwaniem na upragniony efekt; nie kalkuluje na chłodno. W gotowym obrazie kolor daje się czytać według klasycznej symboliki, otwierając pole do rozumienia całości. Im większe bloki i czystsze barwy, tym krótsza droga do znaczeń. Nie trzeba dużo opowiadać, trzeba r o z m a w i a ć. Napraszające się kształty w kolorze wszczynają dialog z patrzącym. Niebieski jest zawsze jakimś oddaleniem, przestrzenią niemożliwą do ogarnięcia lub jeszcze niespełnioną albo już minioną – można to prześledzić na obrazie z aniołem stróżem (W drodze) albo z dwojgiem ludzi, którzy się schronili na ustroniu (Na ustroniu), albo tymi, co są toczeni przez nieuchronny czas (Przemijanie), albo postaciami w oczekiwaniu (Tchnienie, Złota chwila, Oczyszczenie, Odlot). Kanapa jest tak czerwona, że musi uświadomiać widzowi moc miłości a nawet uzasadniony lęk przed nią , jak na obrazie Bezkres. Niebieski i czerwony ustanawiają główną opozycję tych obrazów: możliwe – niemożliwe, oczekiwane – spełnione, obecne – odległe, realne – niewiadome, żar – obojętność. Na obrazie Nastroje niebieski okrągły stolik zajmuje centrum plaszczyzny, nasycona barwa przedziela obie postacie niby ocean. Jedna płonie w sukience nadziei, w drugiej gaśnie świat, jedna oślepiona młodością, druga wie, że wydaje wszystko. Salon lub taras, gdzie siedzą obie postacie, zamienia się w pejzaż z wpisaną relacją międzyludzką. Dociekanie różnic nastroju tych kobiet przeprowadza widza z historii do ontologi – aż do uzgodnienia, jakie się skomponowało w obraz. Scalającą rolę spełnia światło, które okazuję swoją siłę kolorom, nie tylko je rozrzedza, rozjaśnia lub zmienia ale też wywiera decydujący wpływ na sens obrazu jako całości.
Tym naczelnym sensem, odczytywanym z obrazów Gabryelli Miłowskiej, jest nadzieja. Nie jako wiara a priori lecz pragmatyczny wywód o przeznaczeniu malarskiej roboty.
Powrót
Wszystkie obrazy ukazują się jakby na kurtynie naszego świata, na granicy tego, co już oswojone, przeżyte, zapoznane. A każdy obraz z osobna jest tą kurtyną, tym samym, co wszystkie razem. Wyraża pragnienie i pracę artystki, opowiada historię czekania na cud przemiany doświadczenia codzienności w taką formę, która we wnętrzu rzeczywistości zmysłowej wypowie na nowo to najważniejsze jako coś więcej niż to, co już wiadome – materialne, intelektualne, emocjonalne. Dlatego maluje, dlatego ta jej dawniejsza zasłona z muślinu nasącza się barwami. Teraz mniej jest narracji, nikną szczegóły, coraz mocniejsze plamy koloru rozlewają się swobodnie, układając ludzkie figury i kształty przedmiotów. Zawsze chodzi o sytuację, która ma w głębi opowiadanej sceny jakiś fakt egzystencjalny. We wnętrzu widocznego zawarło się, coś, co się w życiu naprawdę stało i wciąż się tli w pamięci i w świadomości artystki. Nosi w sobie przeżycia, problemy, pytania, które poruszają wyobraźnię i stają się wyzwaniem malarskim. Anegdota jest pretekstem do sformułowania zamiaru, metafora, jaką daje się wyprowadzić z fabuły, dotyczy całości, ale nie sugeruje ostatecznego rozwiązania. Dwudziestowieczni abstrakcjoniści już nas przekonali, że metaforą jest zamalowana płaszczyzna od brzegu do brzegu, a nie tylko jej elementy treściowe. Ani intencja, ani pogląd, ani wymalowana racja też nie finalizuje malarskiego przedsięwzięcia. Zresztą, Gabryella nie używa takich wybiegów. Ona się trzyma realu i bierze doznania wprost z życia, nimi gruntuje swoje obrazy, a jeśli potem widzimy, jak na nich się przenikają światy i zaświaty, rzeczywistość potoczna i rzeczywistość malarska, natura i idea to jest rezultatem rzetelnego próbowania. W obrazach Miłowskiej nie ma ironii, szyfrowania, iluzji, no, może czasem zmrużenie oka, ale na pewno technika warsztatowa zawsze służy przesłaniu. Bo Gabryella Miłowska uprawia lirykę malarską solidnie. Niczego nie dopowiada, niejednoznacznością sygnalizuje tylko, że ostatnie słowo należy do malarstwa i nie wolno snuć interpretacyjnych odkryć w oderwaniu od sprawności ręki i posłuszeństwa pędzla. Nigdy nie przerzuca pospiesznie dramatu z życia na płótno, nawet dla największego bólu musi odnaleźć tę najwłaściwszą formę. Myśl nie artykułuje się w słowa, tylko od razu ubiera się w kolor naznaczony impulsem emocji. To on – kolor – konstruuje przestrzeń wyobrażoną a potem przeniesioną na płaszczyznę obrazu. Wywołany z pierwotnego zamiaru w trakcie malowania ustanawia się władcą danej mu powierzchni, sam wybiera kontrasty, ustala sąsiedztwo, często gmatwa czyste powinowactwa, ale kieruje się nastrojem, oczekiwaniem na upragniony efekt; nie kalkuluje na chłodno. W gotowym obrazie kolor daje się czytać według klasycznej symboliki, otwierając pole do rozumienia całości. Im większe bloki i czystsze barwy, tym krótsza droga do znaczeń. Nie trzeba dużo opowiadać, trzeba r o z m a w i a ć. Napraszające się kształty w kolorze wszczynają dialog z patrzącym. Niebieski jest zawsze jakimś oddaleniem, przestrzenią niemożliwą do ogarnięcia lub jeszcze niespełnioną albo już minioną – można to prześledzić na obrazie z aniołem stróżem (W drodze) albo z dwojgiem ludzi, którzy się schronili na ustroniu (Na ustroniu), albo tymi, co są toczeni przez nieuchronny czas (Przemijanie), albo postaciami w oczekiwaniu (Tchnienie, Złota chwila, Oczyszczenie, Odlot). Kanapa jest tak czerwona, że musi uświadomiać widzowi moc miłości a nawet uzasadniony lęk przed nią , jak na obrazie Bezkres. Niebieski i czerwony ustanawiają główną opozycję tych obrazów: możliwe – niemożliwe, oczekiwane – spełnione, obecne – odległe, realne – niewiadome, żar – obojętność. Na obrazie Nastroje niebieski okrągły stolik zajmuje centrum plaszczyzny, nasycona barwa przedziela obie postacie niby ocean. Jedna płonie w sukience nadziei, w drugiej gaśnie świat, jedna oślepiona młodością, druga wie, że wydaje wszystko. Salon lub taras, gdzie siedzą obie postacie, zamienia się w pejzaż z wpisaną relacją międzyludzką. Dociekanie różnic nastroju tych kobiet przeprowadza widza z historii do ontologi – aż do uzgodnienia, jakie się skomponowało w obraz. Scalającą rolę spełnia światło, które okazuję swoją siłę kolorom, nie tylko je rozrzedza, rozjaśnia lub zmienia ale też wywiera decydujący wpływ na sens obrazu jako całości.
Tym naczelnym sensem, odczytywanym z obrazów Gabryelli Miłowskiej, jest nadzieja. Nie jako wiara a priori lecz pragmatyczny wywód o przeznaczeniu malarskiej roboty.
Powrót