Mija dziesięć lat od zainicjowania przez Piotra Czajkowskiego cyklu „Metro”. Oglądając jego obrazy, wybieramy się w podróż paryską koleją podziemną. Odwiedzamy poszczególne stacje, odnajdując niekiedy osobiste notatki artysty. „Uczę studentów, że nie zrywy, a systematyczność oraz konsekwencja każdego dnia prowadzą do jakości w pracy” – mówi malarz.
Wallspace Gallery: Czas niczym podróż czy metro jako miejsce – co jest ważne dla Pana przy tworzeniu płócien z cyklu „Metro”, zapoczątkowanego w 2012 roku?
Piotr Czajkowski: Myślę, że są to określenia nierozłączne, ponieważ często zarówno czynniki czasu, jak i miejsca są determinujące dla naszych decyzji, przyszłości i finalnie – dla twórczości artystycznej. Ostatecznie nie rozdzielałbym tego. Ich spotkanie może dać unikalną jakość i wartość.
W 2022 roku mija wspomniane dziesięć lat od powstania pierwszych prac cyklu „Metro”. W tym szczególnym, jubileuszowym roku stworzyłem koncepcję powstania „Metro/Gold” – serii numerowanych obrazów, których dla uczczenia 10-lecia cyklu będzie tylko dziesięć. Ich cechy wspólne to jednakowa kolorystyka, format i oprawa. Na wystawie prezentowane są również prace z tej właśnie serii.
WG: Paryskie metro było jedynie pretekstem do podróży na wielu płaszczyznach. Nowe kolory, zapachy, miejsca, nowi, inspirujący ludzie i nowe doświadczenia – te wszystkie elementy skupiają się w Pańskich płótnach…
PC: To jest pewnego rodzaju metafora. Dlaczego akurat Paryż? Właśnie tam wydarzyło się wiele istotnych dla mnie rzeczy. To był początek samodzielnej drogi, tuż po studiach. Czas i metro to pewna symbolika: podróży człowieka, który cały czas jest w drodze i szuka pomysłu na siebie. To niewątpliwie podróż do wnętrza siebie, ale również poza egzystencję. To, że zmieniamy miejsca, to dodatkowa modyfikacja pewnych perspektyw wewnątrz nas samych.
Każda ze stacji, pojawiająca się na moich obrazach, może być tak naprawdę stacją przesiadkową, kiedy, oczywiście w cudzysłowie, zmieniamy kierunek podróży. I wtedy właśnie podejmujemy nową decyzję, która wpłynie na nasze życie czy kształt twórczości.
WG: Kiedy i dlaczego zdecydował się Pan na kupno biletu do stacji „Sztuka”? Jakie były Pana pierwsze doświadczenia z malarstwem?
PC: Gdyby nazywać to decyzją, należałoby założyć pewnego rodzaju świadomość. Bo tak naprawdę, kiedy decydujemy, uświadamiamy sobie to, co robimy lub będziemy robić. Zamiłowanie do rysowania oraz zaznaczanie swojej obecności poprzez działalność plastyczną pojawiły się dawno temu, kiedy byłem jeszcze dzieckiem. Zawsze coś mnie do tego ciągnęło, coś pchało w tym kierunku. Nie wiedziałem wtedy, że moje życie będzie skupione wokół takich działań – ta aktywność po prostu istniała, w miarę upływu czasu nabierała różnych kolorów i formy. Uczyłem się w liceum plastycznym i na Akademii Sztuk Pięknych. Ten proces nadal, cały czas, dojrzewa, bo tak naprawdę to droga, która nie ma końca. Były na pewno etapy, które zmieniały kierunek moich działań, aż nadszedł symboliczny rok 2012, kiedy powstały pierwsze prace cyklu „Metro”.
Chciałbym tu na moment wrócić do czasów liceum, kiedy jako przedmiot na zajęciach miałem liternictwo. Uczono mnie kaligrafii oraz typografii. Nie zdawałem sobie wtedy sprawy z tego, jak istotna to lekcja. Minęło wiele lat, zanim zrozumiałem, że posiadam umiejętność, którą mogę wykorzystać w swojej twórczości. A ponieważ zamiłowanie zarówno do litery, jak i typografii oraz czcionki trwało, nagle okazało się, że mogę z tego zrobić bardzo dobry użytek. Jeśli dodać wspomnienia i wcześniejsze podróże do Paryża, wszystko to zbiegło się w jednym punkcie, na płótnie.
Wracając natomiast do pierwszego pytania o miejsce i czas – przydarzają nam się często rzeczy, z których ważności i użyteczności w przyszłym życiu nie zdajemy sobie sprawy. Te umiejętności oraz ślady przeszłości spotykają się następnie w jednym miejscu i mogą wydać nowy, twórczy owoc.
WG: Jakiego kodu używa Pan przy malowaniu poszczególnych prac? Czy rządzi tym po prostu czysty przypadek?
PC: Staram się nieustannie zachowywać pewną konsekwencję. Jeśli szukać jakiegoś porządku w moich pracach, to ten ład i dyscyplina odnoszą się do porządku, który funkcjonuje w zapisie chronologicznym rozkładu stacji poszczególnych stacji paryskiego metra. Przenoszę to dokładnie na płótno i zachowuję ten układ. Znajdują się tam różnego rodzaju wtrącenia i cytaty, które są zapiskami ubarwiającymi podróż. Ukazują rozmaite konteksty i perspektywy, nawet tego samego miejsca. Często mówię do moich studentów: „Drzewo na godzinie szóstej jest innym drzewem na dziewiątej i jeszcze innym na dwunastej”. Opisujemy cały czas jeden przedmiot, lecz zmiana perspektywy zmienia obraz rzeczy.
WG: Czy każdy Pana obraz jest odmiennym, zamkniętym opowiadaniem?
PC: Uważam, że nie. Można postawić kropkę i powiedzieć, że jest zamknięty w sensie skończonej pracy, natomiast pewnego rodzaju nieskończoność to jest to, co może rozegrać się w naszym umyśle. Odczytując te prace, należy dodawać własny kod.
WG: Cykl obrazów „Metro” nazywa Pan wędrówką w głąb w siebie. Czy właśnie taki tytuł nadałby Pan swojej autobiografii?
PC: Pozwolę sobie przywołać słowa Krzysztofa Kieślowskiego: „Najważniejsza jest tylko droga”. I właśnie pod tym podpisuję się absolutnie, ponieważ tak naprawdę to droga, podróż przez życie z otwartą głową i otwartym sercem czyni nas uważnymi uczniami. Ludźmi, którzy mogą się w czymś rozkochać, w coś uwierzyć i za czymś pójść. Jestem świadomym uczestnikiem takiej drogi, na której miałem szczęście spotkać mądrych i dobrych ludzi. Oni mieli wpływ na to, w jakim dziś jestem punkcie i co robię.
WG: Czy Pana malarstwo można nazwać abstrakcyjnym?
PC: Można… Natomiast byłbym ostrożny w stosowaniu takiego nazewnictwa. Bo czemu ono służy? Te kategorie często są krzywdzące i czasami niepotrzebnie tworzą nawiasy. Nie jest istotne, jak skategoryzujemy malarstwo.
WG: Widz na pewno chciałby mieć nazwane niektóre działania…
PC: Trudno zbliżać się do abstrakcji, kiedy możemy odczytać pewne swoje frazy, które mają znaczenie oraz konotację. Patrząc na poszczególne nazwy stacji metra, tak naprawdę możemy odbyć ciekawą podróż po naszym kontynencie – podróż geograficzną, historyczną, polityczną.
WG: Czy zastanawiał się Pan nad zmianą linii metra, czy pozostaniemy wyłącznie w Paryżu?
PC: Nawet jeżeli zmieni się podmiot, to zostanie kategoria czasu, miejsca i wspomnianej już wielokrotnie drogi. To nie ma znaczenia, czy to jest podróż, która odbywa się tu, czy tam. To podróż, która uczy nas czegoś, coś nam daje, coś pokazuje.
WG: A jak wygląda codzienna podróż artysty?
PC: To są rytuały w rygorze pracy, po prostu codzienna aktywność. Nie ma znaczenia, czy jest wena. W konsekwencji i powtarzalności cyklów pracy ważny jest efekt. Uczę studentów, że nie zrywy, a systematyczność oraz konsekwencja każdego dnia prowadzą do jakości w pracy.
WG: A czego niepowtarzalnego uczą się od Pana studenci, na co najwięcej zwraca Pan ich uwagę?
PC: Przede wszystkim uczę ich otwartości, pokory, pracowitości i konsekwentności. Należy wychodzić poza oblicze ekranu smartfona, a czasem popatrzeć zwyczajnie w człowieka. Wyjrzeć za okno, przeczytać książkę, pójść do biblioteki lub obejrzeć dobry film, który może nas czegoś nauczyć.
WG: A jak ważna jest w pracy cierpliwość?
PC: Bardzo ważna. Mogę mówić tylko o sobie – gdybym nie był wytrwały, powodów do rezygnacji byłaby wystarczająca ilość.
WG: Świat zmienia się, funkcjonujemy w internecie i obszarach wirtualnych. Czy to zmienia cokolwiek w malarstwie? Jak wpływa na sztukę?
PC: Myślę, że ludzie potrafią z każdej nowości wziąć coś dobrego. Natomiast widzowie, którzy nie mają takiej wrażliwości, wpadają w pułapki, które niosą tego typu atrakcje. Stają się ofiarami, a nie jednostkami, które potrafią z tego mądrze skorzystać.
WG: Wracając natomiast do malarstwa i pańskiego cyklu „White”, skąd pomysł na dziewiczą biel?
PC: Pomysł jest banalny, prosty i w sumie oczywisty. Ale do tych oczywistych rozwiązań dochodzimy po latach pracy, szukając ich na jakimś etapie drogi, a nie na jej początku. To może jest paradoksem, ale biel wzięła się z eliminacji pewnych wartości na rzecz nowej jakości. Tak powstał cykl „White”.
„Metro/White”, podobnie jak „Metro/Gold”, jest limitowaną serią numerowanych obrazów, opartych na subtelnych kontrastach. Linearna czytelność często jest zasługą efektu reliefu uzyskanego przez rozwiązanie fakturalne. Właściwe doświetlenie prac potęguje to wrażenie i zwiększa światłocieniowy kontrast. Seria ta zainicjowana została w tym roku, a kilka obrazów z niej, o początkowych numerach, możemy oglądać na jubileuszowej wystawie.
WG: Jaki jest odbiór tego cyklu przez widzów i kolekcjonerów sztuki?
PC: Jest to na tyle świeże i nowe doświadczenie, że mógłbym się opierać jedynie na kilku pochlebnych opiniach. Patrząc w siebie, na swój pomysł i ideę, myślę, że będę kontynuował ten cykl.
WG: Czy jest coś, czego boi się artysta?
PC: Być może artysta może czuć obawy, że mógłby stracić sens tego, co robi. Najważniejszy w życiu zarówno twórcy, jak i każdego człowieka jest właśnie sens. Kiedy mu się go odbierze, wszystkie inne rzeczy stają się nieistotne.
WG: A wiara w to, co się robi, czy jest tożsama z sensem?
PC: To są odczucia bliskie i sąsiadujące. Niejako zależne od siebie.
WG: Leonardo da Vinci mówił, że „artysta nie osiąga nic wybitnego, jeśli nie wątpi w siebie i czasem się nie zawaha”. Czy zdarza się Panu niezdecydowanie?
PC: Tak, oczywiście... Może powiem inaczej – niepewność jest moją współtowarzyszką w tej podróży. Najciekawsze i najbardziej rozwijające człowieka są rzeczy, które leżą poza tak zwanym nawiasem. Kiedy nie jesteśmy przekonani o słuszności jakiegoś działania i o tym, jak zostanie to rozwiązane. Kiedy idziemy w niepewność, a rozpoczęta podróż jeszcze nie mówi nam o finalnym efekcie. Wtedy to właśnie przychodzą najciekawsze pomysły. Stają się często przełomowe w twórczości artysty.
WG: Jak ważna jest dla twórcy akceptacja? Znamy w historii sztuki przypadki, kiedy to impresjoniści w swoich czasach byli wyśmiewani, a później stawiano im pomniki.
PC: To jest indywidualna rzecz, inaczej dotyka każdego artystę. Patrząc na historię, skoro wspomniał Pan o impresjonizmie, to gdyby współczesny artysta miał przejść taką próbę, weryfikacja nie byłaby optymistyczna. Okoliczności mamy przychylne, żyje nam się wygodnie, natomiast takie próby pozwalają się przyjrzeć ludzkim charakterom. Z czym można się zmierzyć i ile da się wytrzymać. I tutaj należy powrócić do cierpliwości, pokory i wiary, o których mówiliśmy wcześniej.
WG: Dyskutowaliśmy o czasie, ale także o pędzie we współczesnym świecie. Czy tworzone przez Pana tablice, znaki to wskazówki dla oglądającego, jakiś specjalny przekaz? Czy powinniśmy się przed nimi zatrzymać i głębiej zadumać?
PC: Istnieją obecnie dwa równolegle funkcjonujące cykle – „Metro” i „Roads”, który został powołany do życia z końcem 2021 roku. Mimo różnic formalno-malarskich, obydwa dotykają bardzo podobnych spraw – aspektów ludzkiego życia. Wracamy ponownie do drogi, która jest dość pojemnym terminem. W cyklu „Roads” mamy system komunikacji drogowej, który jest kodem absolutnie globalnym i odnosi się do mierzalności drogi w sensie fizycznym. Kiedy mamy powiedziane dystansowo, jak blisko, czy też jak daleko jesteśmy od punktu, do którego chcemy dotrzeć, to jest to dla nas pewna informacja. To nadal jest jakiś znak przemieszczania się człowieka w przestrzeni, życia, które wiedzie i można to rozpisać na bardzo wielu polach.
To są symboliczne zwierciadła ludzkiego życia, a także moich poszukiwań samego siebie. Przyjrzyjmy się cyklowi „Roads”. Miasta i miejsca w nim zawarte to punkty w mojej podróży, wędrówki młodego człowieka, studenta wierzącego w świetlaną przyszłość, która jest tuż za rogiem. Wystarczy tam dojechać. Bojaźliwość młodego człowieka, jego fantazja i niczym niezłamana jeszcze wiara prowadziły mnie przez te wszystkie autostrady do różnych ciekawych miejsc na świecie. Podróż samochodem była dla mnie ważna i symboliczna, a kolejne lata podnosiły wagę tamtych podróży. Musiały minąć trzy dekady, zanim zrobiłem z tego malarski użytek. Bogatszy o dzisiejsze doświadczenie i proces, który przeżyłem z cyklem „Metro”, mogłem powołać w sposób świadomy kolejny cykl, patrząc na siebie sprzed wielu lat.
WG: Istnieją stacje początkowe. A jak będzie nazywała się stacja końcowa cyklu?
PC: Niech to pozostanie tajemnicą. Gdybym wiedział, jaki dzieli mnie dystans od stacji końcowej, to nie wiem, czy byłaby we mnie wciąż ta euforia i ekscytacja życiem, które po części dobrze, jak jest tajemnicą.
WG: – Zatem serdecznie dziękuję za rozmowę.
PC: – Dziękuję.
Z Piotrem Czajkowskim rozmawiał Robert Swaczyński, współwłaściciel Wallspace Gallery.
Piotr Czajkowski - Wczoraj. Dziś. Jutro
Wallspace Gallery
Foksal 15/1b
00-366 Warszawa
20.01.2023 - 03.02.2023
więcej o wystawie: https://artinfo.pl/wydarzenia/piotr-czajkowski-wczoraj-dzis-jutro