Adam, opowiadając o swoim doświadczeniu częściowej utraty słuchu, sięga po prosty, ale głęboko emocjonalny gest. Wychodzi z kamerą z domu, rejestrując dźwięki swojego otoczenia – szum drzew, trzcin, odgłosy wiedeńskiej ulicy, przy której mieszka. Ta wideorejestracja staje się intymną formą pożegnania, w której nostalgia splata się z bezradnością.
Jej prostota i bezkompromisowość zostaje podjęta przez Bartosza. Nagrywa on telefonem moment pakowania prac na wystawę. Także w tym przypadku zapis wideo staje się formą opowieści o własnej bezbronności. Oglądając nerwową krzątaninę nie wiemy do końca, czy artysta szykuje się do transportu swoich dzieł, czy musi nagle opuścić wynajmowany na pracownię lokal.
Pierwotna koncepcja prezentacji prac Bartosza przechodzi radykalną przemianę. Wycisza on, celowo redukuje „artystyczny” kontekst wystawy. Obrazy, które miały klasycznie zawisnąć na ścianach, pozostają zamknięte w skrzyniach, w których przewieziono je do mieszkania na Joteyki. Razem z osobistymi rzeczami artysty tworzą specyficzną instalację w przestrzeni pustostanu. Dają niepokojące wrażenie tymczasowości. Czynią z Bartosza chwilowego lokatora nie tylko mieszkania na Joteyki, ale również rzeczywistości doświadczanej przez Adama, którego filmy wyświetlane są bezpośrednio na skrzyniach z pracami.
Wzajemne przenikanie i zawłaszczanie staje się tu poszukiwaniem swojego dopełnienia. Dzięki temu wystawa jest nie tylko spotkaniem dwójki artystów, ale też bardziej uniwersalną refleksją na temat zderzenia sztuki z rzeczywistością.
Konrad Maciejewicz