Pisanie o osobistych, często bardzo intymnych fotografiach z polaroida jest tak samo emocjonalnym i subiektywnym doświadczeniem jak naciśnięcie spustu migawki. Wyplute z aparatu zdjęcie poddane jest natychmiastowej ocenie. W zasadzie ostateczny obraz nie podlega manipulacji. Wyróżnia się unikalną estetyką oraz wyjątkowym charakterem, który – jak twierdzą niektórzy – nadaje tym zdjęciom pewnego rodzaju autentyczność. W przypadku polaroidów Tomasza Kudaszewicza, prezentowanych na wystawie, moim zdaniem kluczowy jest sam moment zrobienia zdjęcia. To chwila związana z indywidualną odpowiedzialnością. Chwila zazwyczaj nieoczywista. Z jednej strony na fotografiach widać szczęście, przyjemność, spełnienie, z drugiej – smutek i zagubienie.
Pojawia się pytanie: dlaczego akurat ten moment wydaje się autorowi ważny. Czy dlatego, że chce go „zapisać”, by nie uciekł, bo jest tak nietrwały? Czy też może dostrzega w nim jakiś ślad ponadczasowości, który pomimo zmienności wszystkiego wokół, wydaje się stały? U Kudaszewicza koncepcja „tu i teraz” jawi się jako kluczowa. Te polaroidy są zapisem uważności samego autora i procesu, jakim jest pełne akceptowanie teraźniejszości i całkowite zaangażowanie w aktualny moment. Polaroid stał się tu narzędziem do eksploracji własnych uczuć, tworząc z każdego zdjęcia kawałek historii jakiegoś – ważnego – życia.
kurator wystawy: Grzegorz Dąbrowski