Zaczęło się od tego, że namalowałem obraz, w którym jednolita przestrzeń została częściowo wypełniona punktami innego koloru, tworząc w ten sposób zupełnie nową przestrzeń. Wpływowy krytyk Ignacy Witz ocenił go bardzo negatywnie. Po pewnym czasie ten sam krytyk zobaczył ten sam obraz na wystawie w Muzeum Narodowym w Warszawie (1965 r.) i bardzo go pochwalił w swoim artykule w lokalnej gazecie.
Tak wyglądały początki myślenia o przestrzeni w ten sposób. Zaistniało coś nowego.
Dzieje się coś niezwykle ciekawego, gdy na jeden kolor położy się punkty innego koloru. Nałożenie punktów powoduje powstanie dwóch przestrzeni. Punkty barw podstawowych tworzą szczególne światło, a zestawienie razem przestrzeni sześciu barw podstawowych łączy się w szarość – a może powinno dawać wrażenie bieli?
W kontekście punktów interesował mnie wtedy wyłącznie ich aspekt fizyczny – aktywność w obszarze optyki. To znaczy, że jeżeli położysz kolor zielony, a na nim punkty czerwieni, to otrzymasz bardzo silny kontrast, a jeżeli położysz fiolet i na nim czerwień, to działanie będzie miało inną intensywność.
Później zainteresowała mnie kwestia zestawienia dwóch kolorów, które jest zarazem silnym zderzeniem dwóch różnych emocji. Każdy kolor jest jakąś emocją albo żywiołem. Na przykład w starożytnej Grecji każdy kolor był równocześnie żywiołem i na pewno jest w tym jakaś prawda. Zatem nie chodzi tylko o punkty, ale o działanie tych poszczególnych kolorów, poszczególnych żywiołów na siebie. Obszary punktów tworzą przestrzenie, które mogą prowadzić w wiele różnych miejsc.
Stefan Gierowski