Roman Żołyniak. Retrospekcje


15.06.2024 - 28.07.2024

Życie ludzkie jest niczym kamyczki skomplikowanej układanki, której złożoność dostrzega się w całej pełni po śmierci. W codziennym biegu zajęci rozmaitymi sprawami, mamy nadzieję, że jeszcze jest dużo czasu. Że zdążymy spotkać się z bliskimi, że porozmawiamy, powiemy sobie o ważnych sprawach, wyjaśnimy sobie to co było niezrozumiałe…. i przychodzi taki dzień, że czas już nie ma znaczenia, a po człowieku zostają tylko jego dzieła i wspomnienia.


Roman Żołyniak

urodził się 04.06.1941 roku w Zamościu. Ukończył Wydział Malarstwa i Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie w 1967 roku w pracowni prof. Wacława Taranczewskiego. Profesor wywarł wielki wpływ na jego sposób myślenia i rozumienia sztuki. Doskonale znał swoich studentów. Bacznie ich obserwował, wnikał w strukturę emocjonalną, wyczucie barwy i formy. Stale powtarzał, że czeka na samodzielne zaistnienie młodego malarza, wtedy może w takim zaistnieniu pomóc. O studencie Żołyniaku mówił „malarz z szabelką”. Miało to uzasadnienie w zamaszystych ruchach pędzla, który profesor żartobliwie przyrównywał do szabli.

Po ukończeniu studiów Roman Żołyniak pozostał w Krakowie i był mocno związany z bohemą artystyczną miasta. Klimat artystycznego życia , kontaktów z aktorami, muzykami, którzy z czasem stali się bardzo sławni zapewne miał wpływ na artystyczną aktywność. A był to czas, gdy kierowana przez Piotra Skrzyneckiego „Piwnica pod Baranami” przyciągała znakomitych artystów. Grali tutaj: Krzysztof Komeda, Andrzej Kurylewicz, Jan Ptaszyn Wróblewski, Andrzej Dąbrowski, Wojciech Karolak, Zbigniew Namysłowski, śpiewała Wanda Warska, później Ewa Demarczyk, Marek Grechuta i Wiesław Dymny. Przyjaźnie w tym środowisku zawierano na długie lata.

Ten okres się nagle skończył. Roman Żołyniak porzucił Kraków i rodzinę, szukając swojego miejsca na północy kraju. Najpierw w Miastku, potem w Ustce, gdzie był plastykiem miejskim i założył, jedną z pierwszych w Polsce, prywatną galerię sztuki współczesnej. Mógł oferować obrazy największych polskich artystów, bowiem był z nimi zaprzyjaźniony. To był jeden z obszarów jego aktywności artystycznej. Głównym było jednak tworzenie malarskich wizji wypływających z własnej wyobraźni i doświadczeń.

W jego dziełach cały czas pozostajemy w galerii wysmukłych kobiet zatrzymanych w bezruchu, milczących, zadumanych, zamkniętych w swoim świecie, którego ramami jest przesycony ciemnymi zieleniami obraz. Roman Żołyniak jako dziecko wojny, wcześnie osierocone przez matkę /miał 2,5 roku/ ujawniał w obrazach nieutuloną tęsknotę za nią. Być może to jej szukał w sztuce… Być może to dla niej malował macierzyństwo… Grupa interesujących artystę tematów nie jest ogromna. Był skupiony na muzyce, wolności, przemijaniu i rozważaniu natury kobiecości w sztuce. Zbigniew Herbert taką twórczość nazywał logiką rozwoju artystycznego. Nie ma tu przechodzenia od maniery do maniery, od mody do mody. Jest natomiast bardzo wyraźny ciąg myśli artystycznej. Zagadnienie rodzi zagadnienie, problem rozwiązany otwiera perspektywę na problemy nowe.

Po przyjeździe Romana Żołyniaka do Słupska pierwszą wystawę malarstwa w Baszcie Czarownic zorganizowała ówczesna dyrektorka BWA -Teresa Skórowa. Wystawa cieszyła się bardzo dużym powodzeniem.

Roman Żołyniak był genialnym malarzem i bardzo skomplikowanym człowiekiem. Nigdy nie zabiegał o wystawy, o promocję swojej sztuki. W czasie swojej największej aktywności twórczej uczestniczył w międzynarodowych plenerach, wystawach, projektach artystycznych. Uczył młodych ludzi przygotowujących się do egzaminów malarstwa, rysunku, był jurorem w wielu konkursach plastycznych, uczestniczył w Dorocznym Konkursie Plastycznym na „Dzieło Roku”, organizowanym w latach 70/80 przez BWA Koszalin. Wielokrotnie zdobywał nagrody, medale i odznaczenia .

Nagle ta wielka aktywność osłabła i… zgasła. Pod namową żony – Elżbiety Żołyniak zdecydował się w 2011 r. pokazać swoje obrazy w Galerii Św. Jerzego w Słupsku. 30 obrazów zostało przez niego wybranych i przygotowanych do przewiezienia. Nigdy nie zostały pokazane widzom, bowiem malarz nagle nie wytrzymał napięcia i w amoku pociął nożem wszystkie obrazy. Większość wyrzucił. Co działo się jego myślach, nigdy się nie dowiemy. Część prac zawinął w folię i głęboko ukrył w ogrodowej komórce. Niedawno zostały odnalezione i zostaną zaprezentowane na wystawie. Znakomity malarz nagle zamilkł i nigdy więcej się nie odezwał. Przestał się komunikować ze światem, przestał malować… Na szczęście wiele obrazów z pierwszych lat pobytu w Słupsku zdążyło trafić do prywatnych kolekcji na całym świecie. Najwięcej prac znajduje się w prywatnych kolekcjach rodziny Urszuli Kwasińskiej.

Po 42 latach los zatoczył krąg i z inicjatywy obecnej Pani Prezydent Krystyny Danieleckiej -Wojewódzkiej pośmiertna wystawa jego obrazów eksponowana jest w słupskiej Baszcie Czarownic.

Artysta pozostaje zatem nieśmiertelny w stworzonych przez siebie obrazach. Zmarły 18 września 2021 r. Roman Żołyniak cieszył się zasłużoną renomą, a o jego obrazy zabiegało wielu ludzi, bowiem było w nich coś niepojętego i jedynego w swoim rodzaju. Czy ta sztuka przemówi także do dzisiejszych mieszkańców miasta? Każdy może to sprawdzić! 

Opracowanie tekstu Elżbieta Żołyniak (wdowa po zmarłym artyście)

Baszta Czarownic Bałtycka Galeria Sztuki Współczesnej
59 841 26 21

Al. F. Nullo 8

76-200 Słupsk

15.06.2024 - 28.07.2024