„Galaktyka” to odświeżający zbiór nowych i supernowych obrazów Mateckiego. Jego kosmos malarski czerpie nieustannie energię z napięcia między światłem a ciemnością. To malarstwo z pozoru pełne sprzeczności, a podstawową jest łączenie tłustych faktur malarskich z płaskimi, fotograficznymi wizerunkami wycinanymi z magazynów i katalogów.
Ten kosmos, jak każdy inny, wydaje się zrazu chaosem, gdy jednak wniknąć głębiej w obrazy Mateckiego ujawnia się ich precyzja. Nie chodzi tu tylko o techniczną i warsztatową niezawodność, jaka cechuje prace malarza, ale przede wszystkim o konsekwencję kompozycji (albo dekompozycji) i wyczucie równowagi pomiędzy różnymi, zderzanymi ze sobą na powierzchni płótna żywiołami. Część z tych kompozycji ma wręcz muzyczną strukturę – czuć w nich dobrze zagrany rytm, pulsującą melodię i chwytliwy, wpadający w oko refren – jak w obrazie z lewitującymi w kosmicznej przestrzeni szminkami.
„Galaktyka” przynosi kilka zaskakujących rozwiązań i tematów. Sam artysta deklaruje, że to jak dotąd jego „najbardziej osobista wystawa”, a swoją rolę określa mianem „siewcy galaktyk”. Postać artysty dosłownie wkracza tu do obrazów, pojawia się pod postacią płaskich figur w naturalnej skali i o charakterystycznym profilu, jakby odrysowanych czy naświetlonych bezpośrednio na płaszczyznę obrazu. Granica między życiem a malarstwem zostaje tu ostatecznie zatarta, artysta jest częścią stwarzanego przez siebie kosmosu, jeszcze jedną galaktyczną figurą, „wklejką” z rzeczywistości.
Lewitując przez abstrakcyjne pola obsadzone fakturami i plamkami koloru, natrafiamy na mgławice rozpoznawalnych wizerunków – to przeważnie cytaty wycięte ze sztuki i reklamy, ale też specyficzne, znaczące motywy: zegary, ciała, usta i oczy. Matecki nieustannie orbituje w kosmosie sztuki, tworzy, kultywuje, śni o niej, i od niej umiera. To sztuka obsesyjnie i do głębi duszy zaangażowana, która rozgrywa się na najwyższych i skrajnych emocjach.
Sekwencji rozległych, galaktycznych płócien towarzyszy seria mniejszych formatem „portretów”. Ich jedynym figuralnym motywem są wklejane w fakturę farby wizerunki ludzkich oczu. Iluzja, jaką kreuje tu Matecki jest przejmująca, a spojrzenie, które kierują w naszą stronę obrazy – świdrujące. To już. Ktoś na nas czeka po drugiej stronie płótna.