„Pimp my ride” był jednym z najpopularniejszych programów emitowanych na antenie MTV w latach 2004-2007. Prowadził go zespół West Coast Customs złożony ze specjalistów od tuningu samochodowego, ekipa WCC przeprowadzała renowację i modyfikację samochodów, należących do osób zamieszkujących okolice Los Angeles i południowej Kalifornii. Efekty tych samochodowych rewolucji przekraczały oczywiście wszelkie oczekiwania ich właścicieli. „Pimp my horse” to ironiczne nawiązanie do tego tytułu. Ivo Nikić przywołuje wspomnienia z dzieciństwa w Serbii, których mglistość potęguje nie tylko upływ czasu, ale też to, że wczorajsza Serbia to dzisiaj Kosowo. Odwiedzając z rodzicami targ lub uczestnicząc w różnych świętach Nikić obserwował bogato uposażone konie. Tak, jak dzisiaj samochody są oczkiem w głowie ich właścicieli, tak kiedyś w podobny sposób dbano właśnie o konie. Artysta rekonstruuje powszechne fasony uprzęży, szyje je ze skóry, dodaje autorskie metki i logo. Drobne fragmenty podmalowuje, dodaje im różu, tworząc z nich przedmioty z pogranicza sztuki i mody. W efekcie z funkcjonalnego przedmiotu powstaje rodzaj rzeźby, która powieszona na ścianie bardziej przypomina wystrój ekskluzywnego sex shopu, gadżet z pokazu haute couture niż wyposażenie stajni. Połączenie skóry i różu działa na wyobraźnię, dodanie suwaka przydaje artystycznym obiektom dwuznaczności. Pierwotnie słowem wyuzdany określano konia, któremu zdjęto uprząż i uzdę, puszczając go wolno. Nikić bawi się zawartymi w tym słowie skojarzeniami. W detalach, zapachu i fakturze skóry ukryta jest perwersja w półżartobliwej odsłonie. Przeskalowany obiekt nie spełnia już żadnych funkcji i pozostaje źródłem czystej, wizualnej przyjemności. Artysta w swobodny sposób odnosi się do tradycyjnej serbskiej sztuki, wykorzystując koński uniform do tworzenia obiektów z obszaru skóroplastyki. W zaprezentowanych na wystawie obrazach Nikić podkreśla i dopracowuje detale, zwraca uwagę na ich fakturę i sensualność. Maluje organiczne struktury, skojarzenia botaniczne przenikają się u niego z perwersyjnymi. A wszystkiemu towarzyszy duża doza ironii. Artysta wydobywa i podkreśla banalne konteksty, tworzy historie z humorem, nieustannie balansuje pomiędzy luksusem i prostotą, między subtelnościami świata mody i estetyką praktyk BDSM, wreszcie – co widać na zasprejowanych płótnach - czerpie też ze sztuki ulicy. W „Pimp my horse” ujawnia się historyczna spuścizna po Imperium Osmańskim na Bałkanach i odwołania do własnej, subiektywnej pamięci, gdzie ironia spotyka się z nostalgią delikatnie zahaczając o granice absurdu.