Tak i pałace świetne, wieże w chmurach,
Wzniosłe świątynie, ba, cały ten glob
Ze wszystkim, co ma na swojej powierzchni,
Kiedyś rozwieje się, nie zostawiając
Strzępu mgły nawet. Jesteśmy surowcem,
Z którego sny się wyrabia, a życie
To chwila jawy między dwoma snami.
[William Szekspir „Burza”, akt IV, scena I
tłum. Stanisław Barańczak]
Wspaniałe, staroświeckie wille, pałace i kurorty. Tropikalne rośliny, luksusowe baseny i zacienione patia. Tajemnicza, senna atmosfera. Aż chciałoby się zapytać ,,Czy nie spotkaliśmy się w zeszłym roku w Marienbadzie?” Obrazy Pawła Kałużyńskiego zaprezentowane na wystawie ,,Wielki Sen” wciągają nas w intrygujący, oniryczny świat. Świat, który nie do końca rozumiemy, ale który jest bardzo stylowy, piękny i pociągający. Częściowo rozpoznajemy jego elementy, coś nam przypomina, ale nie do końca wiemy, gdzie właściwie jesteśmy. Czy znajdujemy się we Włoszech czy w Hiszpanii, czy może na Bulwarze Zachodzącego Słońca? Pytanie wydaje się źle postawione, każda próba ułożenia elementów układanki nieudolna, a każda interpretacja zbyt prosta. Nazwa ,,utopia”, którą Tomasz Morus nadał opisanej przez siebie krainie etymologicznie znajduję się blisko zarówno ,,eu-topos”, czyli ,,miejsca szczęśliwego” jak i ,,ou-topos” – miejsca, którego nie ma. Patrząc na obrazy Kałużyńskiego obcujemy ze światem ze snu, z marzeniem, światem idealnym, utopią, ale zarazem wyczuwamy nostalgię. Może to więc nie wymarzony, zaprojektowany wedle życzeń świat idealny, ale świat zrodzony z buntu przeciwko nowoczesności, z tęsknoty za ,,innym czasem”, za ,,innym miejscem”? Z tęsknoty za pewnym rodzajem elegancji, splendoru i piękna, które - na dobre lub złe - zanikają?
Wszystkie te stylowe miejsca są opustoszałe. Nad basenem nie ma ludzi, po patio nikt się nie przechadza, nikt nie wygląda zza misternie rzeźbionej balustrady. Tylko palmy wydają się żywe. Wrażenie opuszczenia nie wywołuje jednak lęku czy niepokoju, co najwyżej delikatną zadumę i lekki żal. Obrazy Kałużyńskiego bowiem bynajmniej nie są smutne – namalowane z wielką energią i z precyzją jednoczenie, są złożone z kontrastów: czerni na żywym różowym, żółtym lub zielonym tle. Co więcej, pokryte warstwą odbijającego światło lakieru, mienią się, przyciągają wzrok, zaciekawiają, nie sposób przejść obok nich obojętnie. Zarazem też ta ich błyszcząca powierzchnia przypomina powierzchnię lustra, w którym jeśli odpowiednio spojrzeć możemy zobaczyć samych siebie - i nasze własne sny, marzenia. A może szklaną powierzchnię ekranu telewizora wyświetlającego filmy, będące, jak twierdził Walter Benjamin, zbiorowymi snami. Tak czy inaczej najlepiej zrobimy, kiedy nie zadając zbyt wielu pytań (wielkość słynnego filmu noir ,,Wielki sen” z Humphreyem Bogartem również nie polega na tym, że dowiadujemy się z niego ,,kto zabił Owena Taylora”) poddamy się logice marzenia sennego i przeniesiemy się na jakiś czas do egzotycznego i eleganckiego świata z obrazów Kałużyńskiego.