Wystawa Leszka Golca i Tatiany Czekalskiej to opowieść o często niezauważanych, a najdłużej przebywających w galerii gościach. Przestrzeń jest planowana tak, by nie zagrażać ich subtelnym bytom i w możliwie nieinwazyjny sposób umożliwić wspólne doświadczanie, także na poziomie dźwiękowym.
Niewidzialni
Znaleźć ścieżkę. Znaleźć swoje stado. Być we wspólnym odczuwaniu świata, poza językiem i poza gatunkami. To brzmi jak codzienna, swobodna egzystencja.
Szukanie sposobów niekrzywdzenia to szukanie miłości. Nie jest infantylne, zawłaszczone przez religię. Wynika z działania, wchodzenia w relacje budowane na poczuciu wspólnoty, jednego początku i końca, czyli porządku Życia.
W tym rytmie wibrujemy, my, ludzie, my, zwierzęta. Tak wielu ważnych nieznajomych dzieli z nami przestrzeń życia. Jakie miejsce zajmują Ci, których nawet nie dostrzegamy? Ledwie muskający powietrze transparentnym skrzydłem, przebiegający na pajęczych nóżkach, w swoim celu i sobie znanym kierunku. Oni, niezauważeni, mają szansę uniknąć lepu albo ciosu packą. A co z tymi, którzy urodzili się w mroku, brudzie, smrodzie i cierpieniu, dla których brutalna śmierć okazuje się wybawieniem? Oni też są poza widzialnością. Wracają jako strzępki, w kawałkach. Zyskują nowe nazwy, sopockiej, krakowskiej, babuni. Łopatka, nóżki, ogony i ozory. Bywa swojsko, pachnie dobrobytem. Pański stół ociekający śmiercią jest na wyciągnięcie niemal każdej ludzkiej ręki. Co zostanie, można wyrzucić.
Możliwość wyboru jest błogosławieństwem. Dla innych przekleństwem.
Pozycja obserwatora jest jednocześnie pozycją uczestnika. Niekoniecznie biernego. Decyzja o wycofaniu, o niebyciu, bezruchu, jest działaniem. Na tej ścieżce można odzyskać siły, zregenerować się. Siedzieć, oddychać, pozwalać myślom i uczuciom przepływać. Już nie krzyczeć, nie walić w mordę. Pokojowa rewolucja. Nie wiem, czy skuteczniej wyjść na ulicę, czy wspólnie lepić wegańskie pierogi, dyskutując ze sobą i z innymi o ścieżkach miłości. Wiem tylko, że mówiąc o miłości, nie ma zgody na intencjonalne, systemowe zabijanie. Na gust i tradycje, stawiane wyżej niż życie i czucie. Nie ma wymiany, gdy jest tylko kojenie własnego sumienia. Transcendencja miesza się z zapachem błota i krwi, medytacja z czuciem zmaltretowanego zwierzęcego ciała.
Karolina Pikosz – kuratorka