Wystawa „Oazy wolności. Niezależny ruch wystawienniczy w latach 80.” ukazuje szeroką panoramę niezależnej twórczości lat 80., która dzisiaj, z perspektywy paru dziesięcioleci, stanowi jeden z fundamentów oryginalności współczesnej sztuki polskiej. Ta ekspozycja to 100 dzieł 40 artystów, którzy w latach 80. w swoich pracach wyrażali ducha wolności protestując przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego. Ta wystawa to także opowieść o Kościele, który dla bojkotujących państwowe instytucje kultury plastyków stał się przestrzenią wolności. "Oazy wolności" to jedna z największych wystaw, jaką nasze Muzeum przygotowało w ostatnich latach. To także - niecodzienna lokalizacja. Niedostępne na co dzień ruiny Teatru Victoria aż do 4 października będą otwarte dla zwiedzających wystawę. To miejsce mroczne, kiedy uświadomimy sobie jego historię. Ale jak żadne inne nadaje się do ekspozycji prac, których źródłem jest sprzeciw wobec zła, które są świadectwem, że zło nie zatriumfuje.
Miejsce ekspozycji jest dla sztuki szczególne. Spalony teatr nieistniejącego miasta Gleiwitz. Nigdy nie odbudowany, jak gdyby nie mogący podnieść się z dna, którego sięgnął wtedy, gdy zabawiano w nim publiczność, kiedy w tym samym czasie, całkiem niedaleko, Niemcy wznosili obóz zagłady, w którego podobozach rozsianych po Gleiwtz harowali do upadłego ludzie traktowani jak niewolnicy. Ruiny Teatru Victoria nie są magiczne, są straszne. Są przypomnieniem upadku sztuki na usługach Mefista, co doskonale pokazał Klaus Mann. W styczniu 1945 roku niedaleko tego właśnie teatru, odnowionego jak nigdy przedtem, wyglancowanego na połysk niczym oficerski but, pędzono przez zamrożone na kość ulice Gleiwitz więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych. Bito ich, maltretowano, zabijano. Ten teatr już wtedy był ruiną, ale nie magiczną, lecz moralną. Był odrażający. To, że kilkanaście dni potem został spalony nie budzi mojego zdziwienia. Nic bowiem nie usprawiedliwia trwania sztuki, która nie dorównuje ideałom. Że tylko nieliczni rozumieją i mają odwagę? Tak, nieliczni, tacy jak autorzy dzieł pokazywanych przez nas na wystawie, powstałych w Polsce lat 80., w której państwo toczyło wojnę z własnymi obywatelami. Ruiny tego teatru są właściwym miejscem, aby spotkać się ze sztuką nieugiętą, odradzającą, dającą tym, którzy ją tworzą i ją przeżywają: wiarę, nadzieję i miłość – mówi Grzegorz Krawczyk, dyrektor Muzeum w Gliwicach.