Prace Diany Fiedler, prezentowane w górnej sali, archiwum i laboratorium Galerii Sztuki Wozownia w Toruniu, oscylują wokół procesu sondowania i rozpoznawania „obcego”. Dotykają problematyki szeroko pojmowanej obcości, inności i alienacji, a także różnego rodzaju głębokich lęków oraz niejednoznacznych tożsamości. W swoim nieoczywistym, metaforycznym wymiarze otwierają konteksty nie tylko indywidualne, lecz również społeczne i polityczne, dotyczące wszelkich możliwych oblicz „obcego”. Fiedler gra z naszymi przesadnymi wyobrażeniami o tym, czego nie znamy, budując mikroświat, w ramach którego nieledwie czujemy na plecach oddech owego niezidentyfikowanego „obcego” czy wdychamy jego dziwny zapach – raz nieprzyjemny odór gumy, innym razem miłą woń trawy cytrynowej. Owej niezdefiniowanej obecności doświadczamy na wystawie Fiedler całym ciałem, które staje się ośrodkiem multisensorycznej somaestetycznej percepcji. Przechodzimy bowiem przez ciemny i opresyjny gumowy korytarz, na końcu którego napotykamy puste, czarne oczodoły okien. Odchylamy żółte i transparentne kurtyny paskowe, by wejść w nierozpoznaną przestrzeń i wdychać zapach trawy cytrynowej. Przemieszczamy się pomiędzy stalowymi „Spidersami”, które w przestrzeni publicznej służą do odgradzania i zabezpieczania konkretnych obszarów – Fiedler ustawia je tak, że nie możemy mieć pewności, po której ich stronie się znajdujemy: tej zabezpieczonej, czy – przeciwnie – tej, w której jesteśmy narażeni na spotkanie z „obcym”. Również poszczególne miejsca, w których obiekty są wystawione, automatycznie stają się integralną częścią przekazu nadawanego przez artystkę: osobliwe peryskopy śledzą nas w laboratorium, nawiązując przestrzenno-semantyczne relacje z otoczeniem; w ciemnej górnej sali Galerii Sztuki Wozownia powstaje „gęste” od niepokoju środowisko, w ramach którego zastane drewniane filary stają się znaczącą i nieodzowną częścią narracji. Każdy odbiorca dialoguje z „własnym obcym”, a także jest „obcym” dla innych przebywających równocześnie z nim na wystawie. Jeśli rację miał Artur Rimbaud, że ja to ktoś inny, to także sami dla siebie pozostajemy „obcymi”.
(materiały prasowe)