Wystawa Milk Me Sugar dotyczy języka sztuki, języka jako narzędzia opisu rzeczywistości i artykulacji postawy podmiotowej, dekonstrukcji języka jako systemu opresji, oraz rewolucji godności, która współcześnie egzekwowana jest między innymi poprzez dbałość o poprawność artykulacji spraw.
U Wittgensteina jest sporo bon motów. Być może „[g]ranice mojego języka są granicami mojego doświadczenia” to ten najbardziej znany. Język jako wyraz myśli, ich obraz. Warto jednak pamiętać, że „[c]hcąc [...] wytyczać granice myśleniu, trzeba by móc pomyśleć obie strony granicy (więc i to, co pomyśleć się nie da)”. Szokujący nonsens „milk me sugar” jest tym bardziej abstrakcyjny – chodzi bowiem o kawę. To nie tyle logika, co metoda. Metoda nad wyraz aktualna.
Lacan twierdził, że coś staje się tym dopiero w języku, powołane aktem nazwania. Dobrym polskim przykładem jest równouprawnienie. Kilka lat temu, w medialnej gorączce i z lękowym chichotem bigotów w tle, naszą codziennością stały się feminatywy pieczętujące w języku równouprawnienie rodzaju żeńskiego. Z przyczyn politycznych postanowiłyśmy jednoznacznie upłciowić podmiot, choć język polski w kwestii rewolucji pozwala na znacznie więcej. Mój ulubiony przykład plastyczności języka to rodzajnik określony w formie zaimka poprzedzający rzeczownik wspólnorodzajowy (zazwyczaj określający zawód, funkcję lub cechę), co pociąga za sobą dodatkowe zamieszanie, nie tylko z deklinacją i jej brakiem. Współczesnie żyjemy w rewolucji grzeczności językowej. „Hmm” to niewiele więcej niż pomyślałam, gdy na jednym z mediospołecznościowych nagrań z jednej z manifestacji Strajku Kobiet usłyszałam: „policja wzywa osoby do rozejścia się” (głos z megafonu ostrzegał, że stosowana będzie przemoc, elegancko zwana „środkami przymusu bezpośredniego”). Neutratyw „osoba”, przenoszący ciężar rodzaju z rzeczownika na przymiotnik, imiesłów czy zaimek z nim połączony, to słowo-symbol rewolucji równości, różnorodności i inkluzywności. A paradoksalna skądinąd sytuacja z warszawskiej ulicy potwierdza, że rzeczywistość odstygmatyzowaną, rzeczywistość empatii i troski, którą chcemy dzielić, potrzebujemy najpierw wypowiedzieć. I pokazuje, jak to się udziela.
Wystawa traktuje o języku i komunikacji szeroko. Zaczyna od fali (fizyka), zwraca uwagę, że komunikatem jest choćby emocja, ale też wskazuje na moment, w którym materia zaczyna znaczyć. Najwięcej miejsca oddaje współczesnym manifestom i obserwacjom zmian, przykładom narracji wcielających równoróżnorodnościowe postulaty. Sięga też po opowieści artystów i artystek z zagranicy tworzących w Polsce, często dekodujących ukryty w języku kolonializm. Przypomina również prace powstałe w epoce konceptualizmu, kiedy to właśnie operacje na języku pomogły zdekonstruować sposoby postrzegania, a język stał się jednym z nieodłącznych narzędzi sztuki.
Artyści: Aleksander Sovtysik, Ania Nowak, Babi Badalov, Barbara Kozłowska, David Maroto, Edyta Adamczak i Michał Mądracki, Eva Kotatkova, Ewa Partum, Ewa Zarzycka, Fabien Lédé, Gintaras Didžiapetris, Honza Zamojski, Jadwiga Sawicka, Jana Shostak, Joanna Piotrowska, Jolanta Marcolla, Józef Robakowski, Larisa Crunţeanu, Katka Blajchert, Kem, Kolektyw Łaski, Laurie Anderson, Maja Demska, Martyna Czech, Miron Białoszewski, Natalia LL, Nicholas Grafia & Mikołaj Sobczak, Noviki post studio, Okime Emiko, Ola Wasilewska i Maria Cyranowicz, Paul McCarthy, Paweł Susid, Przemek Branas, Perła i jego Starzy, Stachu Szumski, Stanisław Dróżdż, Susanna Harwood Rubin, Tigran Khachatryan, Tomasz Skibicki, Twożywo, Weronika Wysocka, Wilhelm Sasnal, Wisława Szymborska, Włodzimierz Pawlak, Yulia Krivich, Żurnal Zin
Kuratorka: Ewa Tatar