Wystawa Martyny Pinkowskiej jest nagrodą Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie w konkursie Najlepszych Dyplomów Akademii Sztuk Pięknych 2022. Ciało w ciało to opowieść o stawaniu się – o relacjach córki z matką, z własnym ciałem, o dojrzewaniu do „bycia w świecie”. Wywiedziona z osobistych doświadczeń historia przeplata się z wątkami zaczerpniętymi z literatury pięknej, w szczególności prozy Annie Ernaux, w której ciało jest jednym z fundamentów twórczości. Na wystawie oprócz malarstwa zobaczymy również obiekty rzeźbiarskie wykonane z ręcznie zszytych ze sobą fragmentów wykrojów krawieckich, dekonstruujących pojęcie kostiumu. Ze względu na bliskość morza nie zabraknie też motywów wakacyjnych, a spalona słońcem skóra stanie się tworzywem jednej z nowopowstałych prac.
Tekst kuratorski
Kuratorka Andżelika Kliś
lipiec 2024
Kawiarnia na Muranowie. Pierwsze spotkanie z Martyną Pinkowską dotyczące wystawy. Zapisałam w notesie: kostium, tkanina, konwenans, foremka, skóra, oparzenie skóry. Dalej umieściłam też cytat z książki, której nigdy nie przeczytałam do końca: „bawić się na wszystkich placach zabaw. Mieć wszystko. Być wszystkim”[1]. Zdradzał on nasze pragnienia – bycia w świecie, a nie bycia pokonaną przez świat. Pod spodem odnotowałam przestrogę, której żadna z nas nie powiedziała wtedy na głos: nie możesz sobie pozwolić nawet na drobne potknięcie, bo ono cię zrujnuje. Kolejny cytat „Cud, ta dziewczyna, która już wiedziała, jak złapać samą siebie[2]”. Lista rzeczy do zrobienia: nauczyć się poruszać w świecie.
październik 2024
Dostałam od Martyny notes z reprodukcjami prac, cytatami z książek, wpisami z pamiętnika. Mogłam zajrzeć pod powierzchnię. Czułam się jak Podglądaczka z jednego z jej obrazów. Ciało to dom, domek dla lalek? – zanotowałam z pytajnikiem. „Zaczęłam robić z siebie postać literacką, kogoś, kto przeżywa rzeczy tak, jakby miały kiedyś zostać opisane”[3] – przeczytałam później u Annie Ernaux. Literatura mieszała się z rzeczywistością: „Bycie dwa kroki do przodu to moja karykatura”, „Jestem zmęczona byciem dzieckiem” – to słowa Pinkowskiej albo jakiejś postaci z książki, już sama nie wiedziałam.
styczeń 2025
Dowiedziałam się, że kilka lat temu po oparzeniu słonecznym Martyna ściągała z siebie płatami naskórek. Postanowiła go zatrzymać i zobaczyć, co się stanie, zobaczyć, czy m a t e r i a ł zachowa pierwotną giętkość, czy może skruszeje i się rozpadnie. Naskórek okazał się niezwykle wytrzymały. Artystka przekazała go matce i poprosiła o wykonanie z niego obiektu. Beata Pinkowska uszyła ze skóry Martyny maleńki, misterny kwiat i nazwała go Córka. Zanotowałam wtedy w zeszycie, że wystawa będzie opowieścią o ciele, dojrzewaniu i relacji z matką. Później przeczytałam w Strużkach Marii Halber: „Nawzajem ściągamy sobie płatami skórę z ramion, z łydek, z ud; na twarzach już warzy się podbierany matkom puder”[4]. Dopisałam w notatce słowo „ciałka” i zdanie „obedrzeć się ze skóry”.
luty 2025
Rozmawiałyśmy dzisiaj o tytule wystawy. Staję się lub Noszone. Później odrzucimy oba.
marzec 2025
Stare Bielany. Wchodzę po schodach na poddasze, gdzie mieści się pracownia Martyny. Muszę schylać głowę, przechodząc przez kolejne pomieszczenia z niskim, drewnianym stropem. Po chwili wyłania się jasna, dobrze zorganizowana przestrzeń do pracy. Kilka obrazów zostało przemalowanych, czego w pierwszej chwili nie zauważyłam. To wynik procesu, dowód zmienności. Nowe prace Martyny powstają w trakcie pozytywnych przemian zdrowotnych. Malowanie przestaje być dla niej działaniem kompulsywnym.
Pijąc kawę z pobliskiej kawiarni, rozmawiamy w pracowni o dorastaniu, byciu dziewczyną, nie kobietą, o naszych mamach, które urodziły się w tym samym roku i relacjach z bliskimi. Obraz Ptaki, naprzeciwko którego siedzę, szczególnie przykuwa moją uwagę. Przedstawia leżącą na łóżku, wykończoną chorowaniem przyjaciółkę.
W drodze na pociąg powrotny do Gdańska kupiłam w księgarni Koszty życia Deborah Levy. „Uważała igłę za przedmiot naprawy psychicznej – a tym, co chciała naprawić, dodawała, była przeszłość”[5]. I kawałek dalej: „Albo umieramy z powodu przeszłości, albo zostajemy artystkami”[6].
kwiecień 2025
Mamy tytuł wystawy: Ciało w ciało. Odwołuje się on do eseju Luce Irigaray Ciało-w-ciało z matką z 1981 roku, w którym autorka krytykowała męskocentryczną, freudowską wykładnię. Dowodziła, że „ani mała dziewczynka, ani kobieta nie muszą porzucać miłości do matki”[7], a „u kobiet pierwszy związek pragnienia i miłości kieruje się do ciała kobiety”[8]. Dla nas tekst Irigaray to manifest o budowaniu podmiotowości na własnych zasadach.
czerwiec 2025
Kostium, tkanina, konwenans, foremka, skóra, oparzenie skóry – wracam do tej pierwszej notatki i myślę, że czasem brakuje nam innej powłoki, drugiej skóry, w którą można by wejść, żeby na chwilę od siebie uciec. Wyławiam z zeszytu ostatni cytat: „Wślizgnęłam się w tę połowę świata, dla której druga połowa jest tylko dekoracją”[9]. Mam przed oczami Naskórek, rzeźbiarski obiekt Martyny, składający się ze smukłego, trzymetrowego wieszaka, na którym zawisła monstrualna tkanina; szyty ręcznie kostium, którego nie da się założyć. Powstawał sukcesywnie od początku 2024 roku. Ręka w rękę. Ciało w ciało.
[1] Richard Powers, Listowieść, Warszawa 2021, s. 225.
[2] Lauren Groff, Fuga, Warszawa 2024, s. 112.
[3] Annie Ernaux, Ciała, Wołowiec 2024, s. 204.
[4] Maria Halber, Strużki, Warszawa 2023, s. 8.
[5] Deborah Levy, Koszty życia, Wołowiec 2024, s. 117.
[6] Tamże.
[7] Luce Irigaray, Ciało-w-ciało z matką, Kraków 2000, s. 21.
[8] Tamże, s. 20.
[9] Tamże, s. 57–58.