W jednej z wschodnio-azjatyckich przypowieści Cesarz, w przebraniu biednego i umierającego z głodu starca, prosi napotkane zwierzęta o pomoc. Jest wśród nich królik, który świadom, że trawa nie zaspokoi głodu człowieka, postanawia ofiarować swoje upieczone ciało jako pokarm i wskakuje w ogień.
Za ten wzruszający akt poświęcenia Cesarz ratuje go przed samospaleniem, wynagradza nieśmiertelnością i wysyła na księżyc, jako przykład dla całej ludzkości. To symboliczne powiązanie królika ze szlachetnością, jednoczesna bezbronność gatunku i makabra sytuacji znajdują odzwierciedlenie w twórczości Martyny Czech, dla której troska o króliczy los jest swoistym opus magnum. Pracownia malarska artystki to równocześnie sanktuarium uratowanych przed śmiercią zajęczaków, które znajdują szczególne miejsce w jej obrazach.
Pierwiastek zwierzęcy w malarskich wizjach M. Czech pojawia się również jako kontestacja antropocentryzmu - ludzie to raczej bestie, upodlone swoją fizjologią oraz pożądaniem, którym karę wymierza fauna, będąca emanacją uniwersalnej moralności. W tym odczłowieczeniu postaci ujawnia się niechęć artystki do gatunku ludzkiego, jego obrzydliwości i bezformia. Awersja ta kontynuowana jest w abiektach z materiału odzwierzęcego. Przywołując śmierć i mistyczny totem królika ze skumulowanej materii w postaci kleju kostnego, Czech ogłasza fatum całego zbioru. Ludzkość jako swój największy wróg nie zasługuje na szacunek, lecz na opętanie i utratę człekokształtności. Tajemne złorzeczenie dokonuje się poprzez odwrócenie porządku - symboliczny moment zanieczyszczenia u wejścia do jednej z sal ekspozycji. Poprzez estetykę wstrętu artystka kieruje naszą uwagę na skończoność podmiotu, jego nieuchronną dezintegrację i psychiczną beznadzieję.
Paweł Wątroba