Marek Olszyński ukończył studia artystyczne na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, realizując prace dyplomowe w ramach tzw. indywidualnego toku nauczania z zakresu rysunku, litografii, malarstwa i ilustracji książki; uzyskał dyplom wyróżnieniem w 1989 roku. Obrona pracy doktorskiej odbyła się na Wydziale Grafiki ASP w Warszawie (2001); habilitacja zaś na Wydziale Grafiki ASP w Krakowie (2005). Był stypendystą Ministerstwa Kultury i Sztuki w 1992 roku. W latach 2012–2014 był prezesem Okręgu Rzeszowskiego Związku Polskich Artystów Plastyków. Obecnie jest pracownikiem Instytutu Sztuk Pięknych Uniwersytetu Rzeszowskiego, gdzie prowadzi dyplomującą Pracownię Multimedialną, Pracownię Litografii, a od tego roku również Malarską Pracownię Intermedialną. Przez prawie trzydzieści lat aktywności dydaktycznej uczestniczył w projektach, akcjach i działaniach artystycznych jako współpomysłodawca i współorganizator akcji charytatywnych, plenerów, kursów, warsztatów, wystaw oraz sympozjów artystycznych. Był też koordynatorem i współorganizatorem projektów artystycznych – także dla studentów i absolwentów rzeszowskiego instytutu, między innymi na Wydziale Sztuki UR i w Okręgu Rzeszowskim ZPAP. Uczestniczył w kilkuset wystawach – indywidualnych i zbiorowych, w kraju i za granicą; był też laureatem kilku nagród i wyróżnień , m.in. I nagrody w konkursie „Rysunek Roku” – PGSW Przemyśl, Muzeum w Lubaczowie (1997); Nagrody Wojewody Przemyskiego – za znaczące osiągnięcia w zakresie upowszechniania kultury w woj. przemyskim (1998); III nagrody w konkursie „Obraz Roku” – PGSW, Przemyśl (1998); I nagrody na III Salonie Plastyki Przeworskiej – Galeria Magnez, Przeworsk (1998); Nagrody Zarządu Województwa Podkarpackiego za całokształt działalności w dziedzinie kultury i sztuki (2002). Jego prace znajdują się w kolekcjach krajowych oraz w zbiorach prywatnych w USA, Japonii, Austrii, Holandii, Belgii, Brazylii, Niemczech, Francji i Szkocji.
Trudno oddzielić sztukę od osobowości i osobistego doświadczania świata. Tworzenie sztuki to aktywność zasłaniająca i odsłaniająca równocześnie. Zasłaniająca, bo poddana dyscyplinie formy, strategiom dla sztuki swoistym; odsłaniająca, bo jej nerwem jest wrażliwość i indywidualny „charakter pisma”. Twórczość Marka Olszyńskiego jest tego znakomitym przykładem. Trudno zamknąć ją w słowach; próby rozbijają to, co artysta złożył w spójną całość: materię malarską i słowo jako integralną część przedstawienia, elementy wzajemnie się dopełniające i równoważące. [….] Marek Olszyński jest artystą szczodrym – przetwarza, anektuje każdy strzęp przestrzeni, dowartościowując go estetycznie (wyzyskane malarsko rewersy Jego prac to odrębna artystyczna opowieść). Być może to kwestia temperamentu, niemożności pełnego wypowiedzenia w konwencjonalnym formacie, swoisty appendix do tego, co jest już zamkniętą (?) formą. Temperament Artysty odzwierciedlają różnorodne formy, w jakich się wypowiada – malarstwo, grafika, rysunek, instalacje, obiekty – i (często autorskie) techniki. Sztuką Marka Olszyńskiego rządzi Eros, w znaczeniu nadanym mu przez Platona: Eros jako namiętność żywiona przez najwyższą część duszy, pasja kierująca ku dobru; warunek zaangażowania w twórczą aktywność. Radykalizm Jego sztuki polega na niezgodzie na miałkość, przyczynkarstwo, bylejakość i brak formy; na duchu rewolty, a ta jest zawsze w imię czegoś… To sztuka afirmująca świat jako taki, przy niezgodzie na ujawniający się w doświadczeniu egzystencjalnym jego kształt; sztuka jako „interwencja w rzeczywistość”, gdzie rozszarpane tworzywo oddaje „zadrę” w niej tkwiącą.
Teoretyk i krytyk sztuki Agnieszka Iskra-Paczkowska Chamlet polski,
Obrazy, rysunki i grafiki Marka Olszyńskiego zawsze mnie intrygowały. Przy czym moje zainteresowanie jego pracami nie wynika z podejmowanej przez artystę tematyki, trochę prześmiewczej, czasem prowokacyjnie aktualnej, ironicznej. Wiem jednocześnie, że ta baza, krytyczny wobec rzeczywistości kontekst jest dla artysty bardzo ważny, a dla obrazów zapewne konstytutywny i formotwórczy. Zresztą napisano o tym wiele i głównie ten kontestatorski rys jego twórczości jest dominantą tych odczytań. Czując się w związku z tym zwolnionym z podobnych analiz, jednocześnie przyznać muszę, że ta sfera, związana z fabularną stroną jego twórczości, pozostaje dla mnie nieco mniej czytelna lub stanowi zagadkowy margines. Jeśli Olszyński kontestuje rzeczywistość, coś obnaża, wyraża niezgodę, protestuje, angażuje się, demaskuje absurdy to być może i dobrze, ale sądzę, że bunt malarza i deklarowane przez niego umiłowanie artystycznej wolności przejawia się w jego twórczości przede wszystkim na poziomie formy. I mnie, jako odbiorcy, intryga tą formą inicjowana wystarczy w zupełności. Intryga plastyczna oczywiście, jej łobuzerska, rzec by można, genealogia, wpisująca się w nurt nowej ekspresji lat 80., dająca świeżość plastycznych decyzji i związane z nimi wizualne zaskoczenie. Tutaj upatrywać można buntowniczego napięcia jego prac tak jawnie upominających się o libertyńską przestrzeń. Smakuje mi to malarstwo, zagryzam rysunkiem, popijam grafiką. Nie sięga się po jabłko dla jego witamin, tylko dla smaku przecież. Jeśli one tam są, to niech będą, tym lepiej zapewne. Ale smak jest ponad wszystko. Najwyższe zaangażowanie w sztuce wyrażać może tylko forma – powiedzmy za Przybosiem. Ale przecież ona jest pochodna tematowi, treści – powie obrońca klasycznej, logicznej postawy. Niestety, logikę trzeba tu zostawić na boku. Owszem, stosunek do rzeczywistości to fundament sztuki, ale niekiedy ujawnia się on a posteriori, stając się odkryciem nawet dla samego twórcy. Auto dyskursywne nastawienie potrafi czasem zablokować działanie. Żywioł formy jest pierwszy, potem cała reszta. „Malarz myśli obrazami, przede wszystkim obrazami” – powie Nowosielski. Marek Olszyński-malarz, być może wbrew temu, co chce powiedzieć, albo może obok, poddaje się dyktatowi formy, czuje jej puls, dlatego wygrywa. Pewna spontaniczność budowania obrazu, pokrewna surrealistycznym i ekspresjonistycznym metodom wpływa na ogromną świeżość i śmiałość plastycznych formuł jego prac. Właściwy im paradoks koloru, kształtu, zawirowań przestrzeni, daje całość zaczepną wizualnie, drażniącą wyobraźnię. Mam nieodparte wrażenie, że w najlepszych swoich pracach Olszyński „pozornie” opowiada, porzucając resztki związków ze światem widzialnym. Daje się nieść ciśnieniu formy, która zmaterializowana w obrazie staje się nieoczekiwanie pełna treści, ubiera się w temat, choć jest on tu trochę nieproszony, zaskoczony swym własnym istnieniem. Niemniej są też w twórczości artysty prace z czytelnymi adresami ze świata realnego. Będą to postaci, imaginowane portrety, przedmioty. Zwykle sprowadzone do lapidarnego znaku, zredukowane do ekspresyjnego śladu, zawsze silnie akcentowanego zarówno abstrakcyjnym kolorem, jak też wyraźnym graficznym konturem. To rysowanie w obrazie, żłobienie linii w warstwie farby, ale też rysowanie barwnymi jej pasmami, zdradza silny temperament graficzny Olszyńskiego. Jego predylekcja do kreowania formy przy użyciu rysunkowych środków wyrazu, występujących w rytmicznych układach pasów, kropek, nawarstwianych splotów linearnej mierzwy, raz kształtujących przestrzeń, raz oderwanych w autonomiczne kreślone piktogramy daje powierzchnie o silnej dynamice. Alogiczny letryzm niektórych jego płócien intryguje, wciąga, angażuje wyobraźnię, miesza tropy. Nierzadkie współistnienie w przedstawieniu tekstu i obrazu jest tu raczej meandrującym sensem, niż zabiegiem wyjaśniającym, precyzującym rodowód obrazu. Skłonność do form ostrych, często geometrycznie rudymentarnych w połączeniu z impulsywną swobodą malowania naznacza te prace specyficzną aktywnością wizualną. Kreatywna inwencja Olszyńskiego ujawnia się także w traktowaniu malarskiego podłoża. Atakowany przez artystę ten aspekt plastycznego warsztatu stawia odbiorcę przed zaskakującymi formami prac, będącymi niekiedy w tym względzie prawdziwym pograniczem gatunków malarstwa, rzeźby, rysunku, grafiki czy tkaniny. Podobnie wygląda to w obszarze rozległości stosowanych technik oraz ich wymieszania. Odpowiednio do podjętego zamierzenia malarz: klei, wiesza, dziurawi, maluje, rzeźbi, przypina, chlapie, wyszywa, odbija, przybija. Ciekawość plastycznego wyniku tych działań w połączeniu z niewyczerpaną pomysłowością pozwala widzieć w Marku Olszyńskim człowieka, którego myśli nieustannie zanurzone są w materii tworzywa. To z kolei umożliwia mu odsłanianie nieodkrytych właściwości tego tworzywa, uwalniając przy okazji wciąż nowy potencjał tkwiących tam obrazów i znaczeń. Nawet gdyby okazało się, że prywatny bunt Marka Olszyńskiego jest buntem w związku z niczym, to i tak w takiej formie manifestowany w jego pracach nie pozostawi nas obojętnymi. Czy nie jest to paradoks właściwy tylko sztuce?
Piotr Wójtowicz