Doodle to angielskie słowo oznaczające rysowanie w czasie, w którym myśli się o czymś innym. Wydaje mi się, że w języku polskim nie ma ono dobrego odpowiednika. Słownik „podpowiada”: gryzmolenie. Ale gryzmolenie oznacza też brzydkie, nieumiejętne pisanie lub nieumiejętne rysowanie, na przykład dziecięcą ręką. Polskie słowo nie ma więc konotacji ze specyficznym stanem umysłu twórcy.
Nie wszyscy ludzie doodlują. Ci, którzy to czynią, mają zazwyczaj indywidualne style. Niektórzy kreślą głównie figury geometryczne, inni – portrety lub sceny. Styl doodlowania utrzymuje się zwykle przez całe życie. Chociaż powszechne są próby odczytywania na podstawie rysunków cech osobowości autora, to nie mają one solidnych naukowych fundamentów (Schott, 2011).
Doodlowanie pojawia się bezwiednie i jest kojarzone z sytuacjami, w których jesteśmy lekko niedostymulowani, na przykład podczas słuchania wykładu, lub w których jesteśmy lekko pobudzeni, na przykład czekając na ważną wiadomość. Istnieje więc nie do końca sprawdzona hipoteza, że doodlowanie służy regulacji pobudzenia (Schott, 2011).
W alternatywnym ujęciu doodlowanie jest kojarzone z takimi czynnościami, jak marzenie na jawie i błądzenie myślami. Czynności te pojawiają się, gdy umysł człowieka nie jest nakierowany na zadanie poznawcze pochodzące z zewnętrz. Nasze struktury poznawcze nie wyłączają się jednak zupełnie. Nieustannie podtrzymują jakąś aktywność, która może być całkowicie autonomiczna względem bodźców z otoczenia. Przypuszczalnie taki stan służy porządkowaniu naszych sieci neuronalnych (Schott, 2011).
Badania psychologiczne dotyczące doodlowania są stosunkowo nieliczne. Sprawdzano na przykład, czy podczas doodlowania poprawia się zapamiętywanie słuchanych treści. Wyniki są niejednoznaczne (Andrade, 2009; Boggs, Cohen, Marchand, 2017). Nie udało się również naukowo potwierdzić hipotezy, że doodlowanie redukuje nudę (Spencer-Mueller, Fenske, 2023). Sądzę, że niełatwo jest eksperymentalnie badać ten proces, ponieważ wymaga on pewnej intymności. Trudno jest doodlować, podobnie jak trudno jest marzyć na jawie, jeżeli wiemy, że ktoś nas obserwuje i interesuje się naszym zachowaniem. Oczywiście można poprosić osobę, żeby coś rysowała słuchając wykładu, ale to tak, jakby poprosić kogoś, żeby kichnął – można wydać na zawołanie taki dźwięk, ale nie spowoduje on orzeźwiającego dreszczu.
Doodlowanie jest różnie oceniane w zależności od tego, kto je wykonuje. Jeżeli doodlują uczniowie w czasie lekcji lub studenci w czasie wykładu, bywa to postrzegane jako objaw znudzenia i dowód na brak odpowiedniego zaangażowania w słuchanie. Z drugiej strony, gryzmoły artystów lub osób wpływowych przykuwają uwagę historyków sztuki (Gombrich, 1999; Greenberg, 2007). Co ciekawsze, wytwory doczekały się nawet albumowych publikacji, na przykład rysunki prezydentów Stanów Zjednoczonych Ameryki (Presidential Doodles) i rysunki Zbigniewa Brzezińskiego.
O ile znajdujemy różne poglądy w kwestii tego, czy doodlowanie wpływa pozytywnie lub negatywnie na pamięć i koncentrację uwagi, o tyle dość jednoznacznie postrzegana jest rola takiego rysowania, jako czynnika wspomagającego twórczość i rozwiązywanie problemów. Nasza ręka może coś kreślić, kiedy rozważamy zagadnienie, które nie musi mieć wcale natury wizualnej, lecz na przykład matematyczną. W obszarze wizualnym takie bezwiedne szkicowanie wydaje się natomiast dobrze ugruntowaną metodą twórczą. Wielkim zwolennikiem równoczesnej pracy umysłu i ręki jest Juhani Pallasmaa – fiński architekt – autor książki „Myśląca dłoń. Egzystencjalna i ucieleśniona mądrość w architekturze”. Pallasmaa namawia nas, abyśmy szkicując poszukiwali: rozpoczynali rysunek bez ścisłego wyobrażenia o tym, jaki ostateczny kształt on przyjmie. Za tą radą stoi przekonanie, że naszej mądrości nie można zredukować do zimnych i wyabstrahowanych konceptów naszego umysłu, ale jest ona rozszerzona o cielesne, pozawerbalne doświadczenie.
Doodle są znane od kilkuset lat. Badacze doszukują się tych form na papierach zostawionych przez Albrechta Dürera czy Erazma z Rotterdamu (Schott, 2011). W sztuce „najlepszy czas” miała ta metoda twórcza z pewnością w XX wieku, kiedy Zygmunt Freud odkrył przed nami i dowartościował sferę podświadomości. Dzięki ukonstytuowaniu się abstrakcjonizmu sztuka wyzwoliła się z kolei z przymusu odwzorowywania rzeczywistości. Kontrolę świadomości nad swoimi wytworami poluzowywali z różnych pobudek twórcy takich nurtów, jak: surrealizm, dadaizm czy ekspresjonizm.
Marcin Kulesza odwołuje się również do czynności doodlowania w swojej koncepcji twórczości. Jest to jednak doodlowanie przetworzone oraz rozwinięte do dużych i dopracowanych formatów. Cała przestrzeń jest kompulsywnie pokryta liniami o tej samej grubości. Splot kresek ma gęstość koronki i prezentuje wzór abstrakcyjny. Niektóre prace tworzą wrażenie ciągłych powierzchni, a inne – patchworków zszytych z wielu mniejszych doodli. Kolorowe obrazy i ich kunsztowna powierzchnia, gdy się im przyjrzymy, zaczynają przypominać bardziej tkaninę lub haft. Każda praca stanowi bogaty, autonomiczny świat, w którym można się kontemplacyjnie zanurzyć. Mam nadzieję, że ich oglądanie przyniesie Państwu dużo wizualnej przyjemności i pozwoli życzliwie popatrzeć na zarysowane marginesy własnych notatek.
Aleksandra Czerniawska
Marcin Kulesza
Urodzony w 1986 r. w Białymstoku. Absolwent architektury i urbanistyki na PB. Ilustrator i grafik komputerowy, projektant gier planszowych. Maluje i rysuje abstrakcyjne obrazy oparte na doodlowaniu, czyli bezwiednym rysowaniu szczegółowych wzorów.