Latem tego szczególnego roku Maciek Salamon powiedział: „Kiedy przyszła pandemia, okazało się, że z rzeczy, które robiłem do tej pory, niczego nie mogę (albo nie muszę robić). I tak po wielu latach przypomniałem sobie, że lubię malarstwo”[1].
Salamon — absolwent, a obecnie wykładowca gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych — przez ostatnie lata zajmował się przede wszystkim rysunkiem, grafiką i projektowaniem graficznym, tworzeniem filmów animowanych i teledysków, a także muzyką. Był również organizatorem życia artystycznego i współwydawcą pisma w ramach grupy artystycznej Krecha, kuratorem galerii Gablotka, tatuażystą oraz współtwórcą spółdzielni prowadzącej m.in. klubokawiarnię. Jak twierdzi, edukacja akademicka stłumiła w nim naturalną przyjemność malowania i dopiero dziwny czas pandemicznego lockdownu mu ją przypomniał. Wtedy to właśnie wpadł na pomysł założenia Firmy Portretowej M. Salamon, w sposób bezpośredni nawiązującej do sławnej firmy portretowej Stanisława Ignacego Witkiewicza, zainaugurowanej w 1928 roku. Salamon otwarcie wyraża swój podziw dla twórczości Witkacego, więc jego przedsięwzięcie można traktować jako rodzaj zabawnego hołdu złożonego starszemu koledze po fachu. Witkiewicz pisał: „Wystawiam tego roku same portrety, ponieważ moich kompozycji nikt nie ceni, nie potrzebuje i nie kupuje, a krytyka je przemilcza albo pisze o nich rzeczy nieistotne, a nawet czasem bzdury. Portret może być tak samo dziełem Czystej Formy, jak pejzaż, martwa natura czy kompozycja — może, ale dziś przeważnie nie jest”.
W wypadku Salamona pomysł stworzenia takiej firmy zrodził się także z chęci zapełnienia „podarowanego” przez pandemię wolnego czasu (rodzaj autoironicznej terapii sztuką) oraz z potrzeby utrzymania pięcioosobowej rodziny. W sensie metaforycznym jego projekt jest śmieszno-gorzkim komentarzem do ekonomicznej sytuacji współczesnego artysty, pozostawionego samemu sobie w trudnych czasach zarazy.
Firma Witkacego również służyła zarabianiu pieniędzy. Stworzył on dla swojego przedsięwzięcia regulamin określający typy i ceny oferowanych portretów oraz regulujący skomplikowane relacje malarza z klientem. Jedna z zabawniejszych zasad brzmi: „Klient musi być zadowolony. Nieporozumienia wykluczone. […] Gdyby firma pozwoliła sobie na luksus wysłuchiwania zdań klientów, musiałaby już dawno zwariować”. Nieusatysfakcjonowany klient mógł zwrócić obraz autorowi, ale zaliczkę tracił. Firma Salamona stara się zadowolić klienta, ale nie za wszelką cenę. Autorowi zdarza się skorygować obraz, żeby poprawić humor swojej dobrej koleżance, a w przypadkach skrajnego niezadowolenia z portretu, zamalować go. Twierdzi, że najlepiej wychodzą mu portrety ludzi, których zna. Z kolei Witkacy rezerwował dla przyjaciół metafizyczną kategorię C — portrety malowane pod wpływem poszerzających świadomość substancji, wykraczające poza kategorie konwencjonalnego przedstawienia czy idealizację wizerunku.
Witkiewicz ze szczególnym upodobaniem malował kobiety, zwłaszcza te, które adorował. Salamon przyznaje się, że łatwiej mu portretować mężczyzn o charakterystycznych rysach, podzielając zdanie Edwarda Dwurnika, że najtrudniej jest sportretować piękną kobietę. (Wyjątkiem od tej reguły jest Ania, dziewczyna artysty, którą rysuje od lat).
W początkowej fazie pandemii wiadomości o usługach firmy portretowej Salamona rozchodziły się pocztą pantoflową i za pośrednictwem Facebooka wśród znajomych, a więc głównie w najbliższym, artystycznym środowisku. Można zaryzykować stwierdzenie, że przez te kilka miesięcy artyście udało się namalować zbiorowy portret (ponad 100 obrazów) twórczych ludzi z pokolenia trzydzieści plus, mieszkających w Trójmieście. Firma reklamuje się w internecie, więc pojawiają się także klienci z zewnątrz. Ceny obrazów nie są wysokie. Artysta maluje niewielkich formatów portrety w formie popiersia. Niektórzy klienci zamawiają wizerunki swoich idoli — jak Kanye West czy Jack White.
Widać, że żywiołem Salamona jest rysunek. Portrety mają charakter szybkich szkiców budowanych zdecydowanymi kreskami. Wypełniają je impasty kolorów, tworzące harmonijne kompozycje. Obraz zwykle powstaje w czasie jednego posiedzenia, choć niekiedy wymaga kilku podejść. (Wedle Witkacowskiej kategoryzacji formalnej można by przyporządkować portrety Salamona do typu B plus: „portrety charakterystyczne, jednak bez cienia karykatury, wykonane z większą swobodą. Robota bardziej kreskowa, niż typ A, z pewnym odcieniem cech charakterystycznych, co nie wyklucza »ładności« w portretach kobiecych. Stosunek do modela obiektywny”. Sam autor mówi o nich: „Moje portrety należy traktować jako interpretacje portretowanego według Salamona”.
Pandemiczna rzeczywistość ograniczyła bezpośrednie kontakty międzyludzkie — w tym te malarza z modelem, stąd malowanie ze zdjęcia, większe wykorzystanie do reklamy mediów społecznościowych, przesyłanie gotowych obrazów za pośrednictwem kuriera. Firma portretowa Salamona działa w domu — autor, jak większość rodziców pracujących dziś zdalnie, dzieli czas między malowanie a zwykłe, banalne prace domowe, poszerzając definicję tego pojęcia. W przeciwieństwie jednak do większości opisywanych powyżej domowych pracowników, artysta ceni sobie taki właśnie sposób tworzenia.
W miarę upływu pandemicznych miesięcy popularność firmy portretowej M. Salamona zaczęła spadać, podobnie jak zainteresowanie publiczności wirtualnymi wystawami czy koncertami lub spektaklami w internecie. O wystawie w Miejscu Projektów Zachęty rozmawialiśmy z Maćkiem Salamonem od kilku lat. Po „odzyskaniu przez artystę wiary w malarstwo” zrodził się pomysł pokazania w naszej galerii portretowego projektu, a także innych jego obrazów powstałych w ostatnim okresie. Wystawa nosi tytuł Prace domowe. Artysta zaproponował swoistą zabawę z ideą site specific: namalowanie portretów wszystkich osób, które sprawiają, że widzowie mogą oglądać w galerii wystawy — tych z pierwszej linii frontu, jak kuratorka i asystentka, ale i tych zwykle nieobecnych na wernisażu, jak pracownik działu realizacji wystaw, montażyści, stolarz, elektryk. Uwiecznił też osoby obsługujące codzienną działalność galerii, jak strażnik i pan sprzątający. I tak na ścianach zawisła demokratyczna galeria portretów „wszystkich ludzi MPZ”. Grawerowane tabliczki zdradzają ich imiona.
Spośród pokazywanych na wystawie innych nowych obrazów Salamona wyróżniają się te z popkulturowej serii Tania odzież „portretujące” cenione przez miejskich modnisiów swetry vintage o ekscentrycznych wzorach czy dżinsowe kurtki z emblematami heavymetalowych zespołów (autorskie samoróbki i ich podróbki z sieciówek). Można wśród nich znaleźć katanę z nazwami zespołów, w których grał autor wystawy. Są też obrazy i film inspirowane fascynującą Salamona i uprawianą przez niego sztuką tatuażu. Inne, niedawno powstałe płótna subiektywnie kopiują klasyczne dzieła historii sztuki. Mogą być odczytane jako kolejny głos w dyskusji o sensie malarstwa dzisiaj.
W dolnych salach wystawy artysta pokazuje filmy, przy pomocy których widzowie mogą nauczyć się rysować. Na warsztat bierze przedstawienia kobiety w ciąży i kobiety z dzieckiem na ręku (korzystając z „domowych” modeli). Cierpliwy nauczyciel prowadzi ucznia, krok po kroku odkrywając przed nim trudności, tajniki i rysunkowe triki, a odwołuje się przy tym do klasycznych malarskich przedstawień. Projekt żartobliwie komentuje świat youtubowych tutoriali, dzięki którym można się nauczyć praktycznie wszystkiego. Są one szczególnie przydatne w czasie pandemicznej nudy spowodowanej dłuższym niż zwykle przebywaniem w domu. Zwiedzanie wystawy kończy się w przestrzeni interaktywnej, w której widz, kierując się instrukcjami z filmu (albo nie), może narysować swoją kompozycję. Wieszając ją na specjalnie przeznaczonej do tego ścianie, staje się niejako współautorem wystawy. Maciej Salamon to niestrudzony propagator szlachetnej sztuki rysunku.
Kuratorka: Magda Kardasz