Thomas Demand
Louisa Gagliardi
Karol Palczak
Joanna Piotrowska
Agnieszka Polska
Mieczysław Stano
Robert Świerczyński
Leon Tarasewicz
Chciałem zrobić wystawę o pejzażach, które nie są niewinne; o miejscach, które nie pozwalają nam się czuć dobrze, przypominają trudną przeszłość albo zwiastują niepokojącą przyszłość.
Wypożyczyłem z Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze mapę Dolnego Śląska wydaną w 1946 roku. Zaciekawiły mnie pewne różnice w ówczesnych nazwach niektórych miejscowości: Kłodzko to Kładzko, Legnica to Lignica, Żagań to Żegań. Na mapie znajdują się też takie nazwy, które zupełnie się różnią od współczesnych, jak Rymbach (Dzierżoniów) czy Żóraw (Żary). Jak wiadomo, powojenne nazwy miejscowości nadawane były przez specjalną komisję. Zdarzało się, że nowa nazwa powstawała na bazie tej, która występowała w polskich źródłach historycznych, czasem tworzono ją jako tłumaczenie lub spolszczenie niemieckich toponimów, a czasem brała się nie wiadomo skąd. Wyobrażam sobie tych panów (bo na pewno byli to panowie) przed wielką mapą z powbijanymi szpilkami. Ciekawie by było, gdyby jeździli wojskowym samochodem po miasteczkach i wsiach, jak bohater filmu „Prawo i pięść”, i zastanawiali się, która nazwa tu pasuje. Nadawanie miejscowościom nazw, zwłaszcza na tak wielkim obszarze, przypomina powoływanie tej krainy do życia – na nowo, inaczej.
Te różnice między współczesną pisownią nazw a tą z 1946 roku są niczym dysonans w muzyce. Niemieckie nazwy: Liegnitz, Grünberg in Schlesien, Sagan wydają się bardziej wiarygodne. Natomiast te drobne historyczne rozdźwięki w polskich nazwach pokazują, że te nazwy, które dziś znamy, i cała otaczająca nas rzeczywistość, są czymś dalece bardziej umownym, niż byśmy chcieli. Nowa komisja od nazw może się jeszcze kiedyś zebrać. I co wtedy zrobisz?