Wyjątkowa konsekwencja, z jaką Katarzyna Sobczuk tworzy od lat swoje papierowe rzeźby, pozwala zastanowić się nad znaczeniem szerzej zakrojonego projektu, przekraczającego działanie w wymiarze wyłącznie prywatnym i przenikającego dzięki temu w pole praktyki artystycznej.
Konstruowane przez nią obiekty to przeważnie zorganizowane w postaci wielowarstwowych dioram, starannie oświetlone, trójwymiarowe kolaże. Oprócz obiektów papierowych, artystka tworzy również filmy wideo, stanowiące zarówno formę dokumentacji, jak i osobne, w pełni samodzielne prace.
Starając się określić energię towarzyszącą procesowi twórczemu, stwierdza w jednym ze swoich autokomentarzy, że „[w]ycinanie to czynność dwoista: medytacyjna i rewolucyjna jednocześnie. Uspokaja, pozwala na maksymalną koncentrację, a jednocześnie jest w niej coś przyjemnie destrukcyjnego: pociąć! Pociąć te głupie pisma, zniszczyć! Jest w tym coś pierwotnego i anarchistycznego. Bardzo przyjemne”. Ta w dwójnasób rozumiana czynność odnosi się zatem także do pewnego rodzaju dyskretnej subwersji, dzięki której powszechnie dostępne obrazy świata mediów i konsumpcji przetworzone zostają w nową, poddaną subiektywnej formie kontroli, rzeczywistość.
W istocie, jest coś na rzeczy w kontekście kontroli, kiedy myślimy o świecie miniatur, wnętrz domów, mieszkań i pojedynczych pomieszczeń, z pietyzmem wyposażanych w stoliki, krzesła, półki z książkami, a także często i misy pełne naprawdę niewielkich owoców, pieczywa, czy drobnych, lecz precyzyjnie odwzorowanych butelek Coca-Coli. Część tych elementów została wyprodukowana przez specjalizujące się w tego rodzaju asortymencie specjalistyczne pracownie, część to zabawki stanowiące zazwyczaj dekoracje domków dla lalek, lecz przeważająca większość przedmiotów umieszczanych w realizacjach Sobczuk to powycinane z rozmaitych źródeł meble, książki i postaci odgrywające swoje istotne role w jej miniaturowym imaginarium. W tym świecie destrukcja zostaje połączona z rekonstrukcją, odzyskaniem często przypadkowych, powierzchownych detali pochodzących ze znacznie większego, zewnętrznego porządku i przekształceniem ich w osobną, uporządkowaną według nowych zasad, rzeczywistość.
Ten sposób myślenia wydaje się doskonale współgrać ze słowami innego „kolażysty”, Jiříego Kolářa, który w tekście dotyczącym tworzonej przez siebie „sztuki wadliwej” nadał specyficzne znaczenie tego rodzaju praktyce: „Weź reprodukcję ulubionego dzieła sztuki i rozerwij ją w najistotniejszym miejscu albo rozerwij ją na pół, a następnie sklej zwykłą taśmą. Przekonasz się, że reprodukcja nie straciła wiele ze swojego pierwotnego wyglądu i że – gdy wpatrzeć się w nią uważniej – zyskała pewną dodatkową jakość, stała się w pełni twoja, ponieważ sposobu, w jaki ją rozerwałeś, nie da się powtórzyć idealnie tak samo. Pamiętaj jednak, że nawet rozdzierania, przebijania, gniecenia, bazgrania, przypalania itp. trzeba się wpierw nauczyć”.
Materialny charakter prac Katarzyny Sobczuk można przedstawić w następujący sposób: płaskie obrazy pochodzące z gazet i kolorowych magazynów zostają przekształcone w elementy trójwymiarowej scenografii, umieszczone w starannie zakomponowanych architektonicznie pudełkach, imitujących rzeczywiste wnętrza budynków czy pojedynczych mieszkań. W powstałe w ten sposób przestrzenie wprowadzeni zostają równie papierowi aktorzy, charakterystyczni lub przypadkowi, multiplikowani czasem w różnych układach, jakby chodziło w tym również o ujawnienie tej radykalnej umowności obrazów, powielanych bez umiaru w nakładach przekraczających pojęcie przeciętnego czytelnika.
Aktorzy biorą udział w scenach, które stanowią reprodukcje same w sobie: są to sceny z powieści (Vernon Subutex), programów telewizyjnych, życia znanych postaci (otoczony papierowymi meblami Houellebecq na rzeczywistej plaży, przy stoliku zaimprowizowanym z plastikowego pojemnika, na którym leżą prawdziwe winogrona, to dość intrygująca i niezwykle zabawna atrakcja), czy parodie artystycznych wystaw, jakby żywcem wyjętych z poważnej scenerii współczesnego artworld'u.
Skonstruowany na tej zasadzie Pałac Bibliotek kojarzyć się może z obrazem pozbawionej ściany frontowej kamienicy z powieści La Vie mode d'emploi Georgesa Pereca, gdzie w całej okazałości, w jednym momencie, odsłonięte zostaje całe jej skomplikowane wnętrze. W przeciwieństwie jednak do powieści Pereca, przestrzenie Sobczuk zostają zanimowane, obdarzone ruchem odtwarzanym zarówno przez niektóre elementy inscenizacji (ruchome elementy instalacji z wystawy w Biennale), jak i przez podróżującą po tych wnętrzach kamerę, odsłaniającą przy tym czasem techniczne kulisy całej konstrukcji — coś na zasadzie dyskretnego mrugnięcia okiem, przełamującego czwartą ścianę przed obserwującym te sceny odbiorcą. To nieustanne przekraczanie wymiarów, ruch ukazujący wnętrze i załamującą się perspektywę, przywodzi na myśl efekt trompe l'oeil – dwuwymiarowe obrazy symulują tutaj przecież pewne warianty przestrzeni.
Przestrzeń staje się pretekstem dla budowania krótkich form narracyjnych, które czasem rozrastają się w znacznie większe cykle, jak to ma miejsce w przypadku Asylum, od którego wzięła tytuł niniejsza wystawa. Podzielona na epizody opowieść została sfilmowana, przez co iluzoryczny wymiar tych układów zostaje ponownie sprowadzony do płaszczyzny, tym razem nagrania wideo, które artystka zilustrowała sekwencjami popularnych utworów muzycznych, co w montażu daje często niezwykle komiczny efekt. Przywodzi to na myśl jakąś nieco bardziej zaawansowaną technologicznie parodię alegorii platońskiej jaskini, gdzie cienie zarysowane na ścianach zastąpione zostają przez papierowe sylwetki odgrywające swój niemy spektakl we wnętrzu kartonowych pudełek, a następnie przenikają do większego, rzeczywistego świata.
Mieszkańcy tej części uniwersum trapieni są przez rozmaite dolegliwości, które sprowadzić można głównie do nerwowego zmęczenia, nudy, rozpaczy. „Papierowi przyjaciele” artystki poddawani są tutaj rozmaitym formom terapii, czytają antypsychologiczne książki, podróżują, także w rzeczywistym wymiarze: za pomocą ciągniętego przez artystkę-reżyserkę wózeczka zwiedzają okolice Zalewu Zegrzyńskiego, okolice Wisłostrady, Parku Fontann.
To przetwarzanie świata złożonego z kalek, klisz, obrazów medialnych i scalanie go na nowo w postaci starannie skomponowanych scenografii może w pewnym sensie posiadać wymiar terapeutyczny, pomaga uporządkować świat spraw, nad którymi przeważnie trudno uzyskać pełną kontrolę. W świecie stworzonym przez Katarzynę Sobczuk wszelkie problemy zostają sprowadzone do znacznie bardziej dostępnej i zrozumiałej skali, dzięki czemu wydaje się, że również porządek i sens w tej znajdującej się poza nim rzeczywistości zostaje ustanowiony na nowo.
Marcin Czerkasow
Katarzyna Sobczuk, ur. w Warszawie; filozof, absolwentka Szkoły Sztuki w Warszawie. W 2004 roku obroniła doktorat pt. Filozoficzne aspekty relacji podobieństwa w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Autorka książki O dziwnych uczuciach (pod pseudonimem Karolina Gordon). Zajmuje się rzeźbą z papieru i instalacją. Brała udział w wystawach zbiorowych, m.in. „Wakacje z duchami” (Kraków 2008), „Sprawy Prywatne” (Wrocław 2010), „common id-eas” (Indonezja 2018), „12 artisti polacchi e i nuovi tempi” (Rzym 2018), „Rzeczy i ludzie” (Tarnów 2018) oraz indywidualnych: „Domki” (2006, Kraków), „Skupienie i einezram” (2017 Kraków), „La vie est belle” (Warszawa 2018).