Wystawa “Po-za. Maska i Ciało” to autorska wizja i rozważania na temat znaczenia tego, co widoczne i niewidoczne. To dwa punkty widzenia – emocjonalny i funkcjonalny. I dwie osoby: Karolina Poszwald i Ola (Olga) Wróbel.
Karolina Poszwald – Maska. Maskarada
Malując obrazy z cyklu “Maska. Maskarada” chcę zadać odbiorcy pytanie: kogo udajemy, czego się obawiamy, a przede wszystkim czy znamy siebie? Powodem tych pytań była samoobserwacja podczas prób sztuk teatralnych, w których biorę udział jako aktorka. Aby zagrać jakąś postać, stać się wiarygodna, muszę wczuć się w przedstawianą osobę – założyć maskę, mój niezbędny rekwizyt. Analizując mimikę, zachowania, ruch przedstawianej postaci, powraca do mnie pytanie, czy tylko bez widowni jestem sobą? Czyją rolę gram na co dzień?
Mam wrażenie, że ciągle coś, kogoś udajemy. Gramy taką rolę, jakiej oczekują od nas inni, albo zmusza nas sytuacja. Ta maskarada podszyta jest chęcią perfekcyjnej kontroli swoich zachowań, swojego wizerunku. Kusząca wydaje się myśl, że zawsze możemy udawać. Jeśli nasze prawdziwe oblicze okaże się nieciekawe, możemy zagrać kogoś pożądanego, interesującego. Możemy stać się, kimkolwiek chcemy.
Czy zakładając na siebie maski zakrywamy własne oblicze, skrywamy się przed innymi grając cudze role? A może odkrywamy siebie schowani w cieniu maski, by wykrzyczeć nasze prawdziwe ja? Czy umiemy przestać grać.
Myślę, że w każdym człowieku najistotniejsze i najcenniejsze jest to, co jest prawdą. To, co jest niewidzialne, co kryje się pod warstwami swoistego kamuflażu. Wydaje mi się, że jest mi łatwiej dostrzec prawdziwą, choć skrywaną twarz portretowanego. Dlaczego? Bo nie patrzę na ludzi tylko z zewnątrz, ale zaglądam w ich wnętrze, dostrzegam emocje. Widzę maskę i widzę prawdę. Widzę też jak te dwa światy się przenikają, jak się dopełniają.
Gdyby maska była tylko oszustwem, nikt by masek nie zakładał.
Sama wiem ile masek muszę codziennie nakładać na siebie, ile postaci odgrywam. Bo tak wypada, bo muszę, bo ktoś czegoś ode mnie oczekuje… Powodów tego stanu jest wiele. Moi bohaterowie na portretach to ludzie wyzwoleni. Mogą zachłysnąć się „świeżym powietrzem”. Mogą chociaż przez chwilę odetchnąć z ulgą i nie bać się pokazać prawdziwego siebie.
Karolina Poszwald
Ola (Olga) Wróbel – Ciało. Forma.
W domu moich rodziców znalazłam niedawno kawałek kartonu, na którym widać narysowaną jedną linią, bardzo uproszczoną postać, z trójkątną głową, w stylu malowideł naskalnych z jaskini w Lascaux. W prawym dolnym rogu widnieje podpis: Ola, lat 2,8.
Człowiek jest dla mnie ważny. Dlatego ten motyw przeplata się w moim malarstwie od zawsze.
W ostatnich latach skupiłam się na ludzkim “opakowaniu”. Zaczęłam chorować, pojawił się ból, który zwrócił moją uwagę na własne reakcje organizmu. Przyglądałam się jak moje ciało potrafi się wygiąć, zwinąć czy odprężyć w zależności od chwilowego stanu.
Świadomość siebie, pozwoliła mi na uchwycenie w moich pracach, prostych, czystych form bez głowy, stóp i rąk. Na moich płótnach pokazuję bryłę ukształtowaną przez radość, ból, miłość i smutek. Odrzuciłam własne emocje, skupiłam się na znaczeniu istoty ciała jako takiego, jego postrzeganiu przez człowieka. Ta zależność jest dla mnie najistotniejsza a wynikiem je jest przedstawienie syntetycznej bryły.
Dzisiaj mam ponad 70 rysunków i ponad 30 obrazów podzielonych na cykle. W 2019 roku namalowałam pierwszy obraz – “Jajo” a potem następny i kolejny, kolejny… W ten sposób powstały: Ciało 01 (monochrome), Ciało 02 (blue), Ciało 03 (connection) i trwa praca nad kolejnym cyklem: Ciało 04 (synthesis).
Namalowane formy mają obły, nieregularny i falisty kształt, który harmonijnie wpisuje się w szarą połać płótna, będącą dla każdego inną, prywatną przestrzenią. Pozostają w naturalnym stosunku do materiału, z jakiego są zbudowane. Linia kreśląca figury jest umowna, paleta barwna jednolita. Zauważyłam, że użycie prostych linii i barw silniej wydobywa z nich to, co istotne. Podkreśla surrealistyczny i organiczny charakter każdego ciała.
Maluję pojedyncze, ludzkie ciała i w grupie. Każde z nich ma dla mnie znaczenie. Każde jest ciekawe, dobre, najlepsze. Nie zgadzam się z wizją idealnie określonego kształtu ciała, który powoduje jego uprzedmiotowienie. Moje ciała nie są przedmiotami, są żywe, piękne, potrzebne. Odrzucam złudne kanony piękna narzucone przez kulturę masowego przekazu. Każde ciało jest indywidualnością. Każde jest ważne. To naturalna forma, opakowanie, która stanowi nieocenioną wartość. Bez ciała człowiek by nie istniał.
Karolina Poszwald – urodziła się w 1977 roku w Warszawie. W 2002 roku obroniła dyplom na warszawskiej Europejskiej Akademii Sztuk, na Wydziale Malarstwa w pracowni prof. Barbary Szubińskiej. W 2015 roku ukończyła studia podyplomowe na Wydziale Zarządzania Kulturą Wizualną na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Z wykształcenia artysta plastyk, pedagog, malarka. Z zamiłowania ceramik, aktorka i chórzystka. Mieszka i tworzy w swojej pracowni pod Warszawą.
W moich pracach staram się dojrzeć drugie dno, czas, który przemija, skrawki życia, które zniknęły. Przemijające, następujące po sobie pory roku, rytm życia i następującą po nim śmierć. Znikanie.Inspiracją moich ostatnich prac jest ludzka natura, skrywane uczucia i w związku z tym maski, jakie na siebie nakładamy.
Karolina Poszwald
Ola (Olga) Wróbel: Jestem artystą i designerem, bo wynika to z moich dwóch życiowych pasji. Od zawsze rysowałam i otaczałam się ładnymi rzeczami. W 2002 roku ukończyłam Akademię Sztuk w Warszawie, na Wydziale Malarstwa, w pracowni prof. Barbary Szubińskiej. Potem musiałam i chciałam zarabiać, dlatego przeszłam klasyczną drogę od nic-nieumiejącego młodego grafika do dyrektora artystycznego we francuskiej telewizji CANAL+. To tu poznałam prace Etienne Robial’a, które mocno wpłynęły na to, co i jak robię dzisiaj. Od dwunastu lat prowadzę studio graficzne SOJUZ z moim mężem i partnerem zawodowym. Trzy lata temu wróciłam do pracy twórczej. Dzisiaj mieszkam i tworzę w małej pracowni na Saskiej Kępie. Projektuję, maluję i rysuję. Bo kocham robić to, co robię.