„Na jednej z poduszek siedział ten stwór, ciemna, spiętrzona
górka wielkości kretowiska. Było zbyt mroczno, żeby dokładnie
go obejrzeć. (…) Trudno było stwierdzić sposób jego poruszania
się. Najpierw schwytać, a potem obejrzeć”.
Belcampo, Wielkie wydarzenie
Jako ludzie wyszliśmy ponad prawa świata zwierząt, ale spełnienie tej „aspiracji” spłacamy poprzez targające nami tęsknoty, towarzyszące nam wątpliwości i stałe napotykanie rzeczy, które przekraczają granice naszego pojmowania. Najnowsze prace Juliusza Kosina to zbiór świetnego formalnie malarstwa z pogranicza abstrakcji i sztuki przedstawieniowej. Można by skończyć ten tekst, pisząc, że wszystko, co ukazał, zostało wymyślone, ulepione w wyobraźni z malarskich sentymentów, wyśnionych snów, przeczytanych książek, obejrzanych filmów i zasłyszanych legend. Robiąc to, dużo stracimy. Skoro ktoś pochwycił dla nas te niesamowite stwory, warto je dokładnie obejrzeć.
Juliusz Kosin bohaterów swoich płócien nazywa psychopompami – w wierzeniach i mitach byli to przewodnicy dusz, w psychologii analitycznej odpowiednicy animy i animusa łączących ego z nieświadomością. Artysta nadaje tym duchowym bytom ostrość i dosłowność. Nie czujemy pulsującej w nich krwi, a mimo to wiemy, że są żywe. Ich tkanki namnażają się w sposób mniej bądź bardziej chaotyczny. Nieprzewidywalne są ich stan skupienia i kierunki rozwoju – najczęściej czujemy, jakby potężna siła rozsadzała je od środka, prowokując wzrastanie.
Na obrazie samoistne funkcjonowanie psychopompów czasem jest bardziej ekspresyjne, innym razem kubizujące, lśniące lub wygaszone, dynamiczne bądź zatrzymane w portretowym bezruchu. Mogą one budzić zarówno sympatię, jak i strach. Rozczytanie ich charakteru artysta pozostawia intuicji odbiorcy. Skazani jesteśmy na ocenę na podstawie powierzchowności, gdyż dana jest nam jedynie ich forma. Czasem przewinie się sugestia cechy osobniczej, bo jaki może być tytułowy Arcyłotr? Z drugiej strony, co przewrotne i wspólne dla wszystkich wizerunków, i tak dostrzeżemy w nim raczej kolejny element spajający malarską rzeczywistość niż predatora.
Artysta nie wskazuje, gdzie rezydują rozrzedzone dusze, które poddał kondensacji. Przemieszczają się one swobodnie między bezgranicznymi przestrzeniami i wymiarami. Niekiedy ta sceneria niepokojąco przypomina ziemskie, ściślej: niderlandzkie krajobrazy – dalekie reminiscencje Bruegla, Boscha. Czy to oznacza, że psychopompy objawiają się tylko wybranym? A może to pejzaże postapokaliptyczne? Albo plan na koniec świata, w którym studzenie Słońca zapoczątkuje ciąg reakcji, w wyniku których gwiazda ta pochłonie Ziemię wraz z pobliskimi planetami, aby z czasem przekształcić się w czarną dziurę, która wciągnie absolutnie wszystko. Ostatni gasi światło!
Juliusz Kosin – urodzony w 1989 roku w Częstochowie. Absolwent Wydziału Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie. Studiował w pracowni malarstwa prof. Leszka Misiaka i pracowni rysunku prof. Teresy Kotkowskiej-Rzepeckiej. W 2013 obronił dyplom z malarstwa zrealizowany w pracowni prof. Leszka Misiaka uzupełniony aneksem z grafiki warsztatowej w Pracowni Wklęsłodruku prof. Henryka Ożoga. Od 2019 roku pracownik dydaktyczny na Wydziale Architektury Wnętrz Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie.