Pomiędzy naszym a ich światem
Kto zetknął się z kulturą Japonii z pewnością je kojarzy - yōkai, mityczne stworzenia, potwory wywodzące się z tradycji ludowych. Figlarne i przynoszące szczęście tanuki, złośliwe, ale uprzejme kappy, długowieczne kitsune - lisy żyjące na granicy dwóch światów, nekomaty - koty z dwoma ogonami, ożywione sprzęty domowe - jak parasolkowy potwór, kasa-obake. Ta lista fantastycznych stworzeń wydaje się być nieskończona. “Jedną z charakterystycznych cech yōkai jest ich liminalność, “bycie pomiędzy”. Istoty te zaludniają wszelkiego rodzaju pogranicza: skraj miasta, wzgórza pomiędzy wioskami, nurt strumienia oddzielającego od siebie pola ryżowe. Często pojawiają się o zmierzchu, w tej szarej godzinie, kiedy zwykłe rzeczy wydają się dziwne, a znajome twarze obce. Mieszkają na mostach i w tunelach, w przejściach i na progach” - pisze prof. Michael Dylan Forster w swoim znakomitym opracowaniu “Yōkai” (edycja polska, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego). Nic dziwnego, że Anubisowi było w końcu dane spotkać yōkai. Przecież mają wiele wspólnego.
Moja droga do świata yōkai wiodła przez popkulturę. Fascynowała mnie GeGeGe no Kitarō, seria znakomitego mangaki Shigeru Mizuki stworzona w latach 60. ubiegłego wieku, spopularyzowała ona yōkai i nadała wielu stworom, dotychczas żyjącym wyłącznie w podaniach ustnych, konkretną formę. Wielki wpływ na moją wyobraźnię wywarł swoją twórczością Hayao Miyazaki, współzałożyciel Studio Ghibli, słynnego z wielu filmów anime, między innymi “W Krainie Bogów” do którego nawiązuję w jednej z prac prezentowanych na wystawie. Najpierw więc yōkai zaistniały dla mnie w komiksach i animacjach, dopiero później zaczęłam docierać do źródeł opowieści poprzez opracowania naukowe i dzieła sztuki, a zwłaszcza obrazkowe zwoje z okresu Edo czy kibyōshi, książki będące pierwowzorem dzisiejszej mangi. To fascynujące, mroczne, ale też nasycone humorem historie, w których epickie przygody przeplatają się ze scenami z życia codziennego.
Na wystawie nie spotkacie pełnego przekroju yōkai, mogę powiedzieć, że odczuwam w związku z tym pewien niedosyt. Myślę, że ten cykl będzie miał swoją kontynuację w przyszłości w postaci pojedynczych prac. Czas w którym obrazy powstawały był szczególny - wybuchła wojna w Ukrainie i zabrała z mojego serca całą beztroskę, a jednocześnie pchnęła mnie jeszcze bardziej do świata yōkai. Być może to wpłynęło na charakter prac. Jest w nich trochę smutku, melancholii, tęsknoty za światem, który odchodzi. Mam jednak nadzieję, że dacie się Anubisowi poprowadzić przez pachnącą, nagrzaną słońcem łąkę w chłodny cień mrocznego lasu. Towarzyszy mu yamabiko, czyli echo - wiadomo więc, że Lisie Wesele będzie głośną imprezą.
Joanna Karpowicz