Na początku było słowo, słowo stało się tekstem modlitwy, a modlitwa stała się matrycą. Fenomen języka mówionego i pisanego, ze swoją zdolnością do opowiadania historii i przekazywania złożonych pomysłów, odróżnia świat ludzi od zwierząt. Pismo, głęboko zakorzenione w historii ludzkości odgrywa kluczową rolę w komunikacji, przekazywaniu informacji, zachowywaniu wiedzy oraz wyrażaniu myśli i uczuć. I chociaż na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że mowa sztuk wizualnych opiera się na obrazach i formach, pismo może być równie istotnym elementem kompozycji artystycznej. Sztuki plastyczne znają wielu artystów operujących pismem jako głównym środkiem wyrazu artystycznego, wspominając chociażby surrealistów, którzy wierzyli, że technika pisma automatycznego pozwala na wyrażenie głęboko skrytych nieświadomych marzeń i emocji, daje możliwość na swobodny przepływ myśli, które pojawiają się w umyśle artysty.
Grzegorz Frydryk jest twórcą podejmującym eksperymenty polegające na łączeniu słowa pisanego i sztuk plastycznych. Tworzy prace, które zaskakują nie tylko wizualną stroną, ale przede wszystkim pewnego rodzaju fiksacją na jednym motywie – fragmencie modlitwy „Panie, zmiłuj się”.
W twórczości graficznej artysty słowo pisane miesza się z obrazem, a momentami nawet nad nim dominuje. Białe arkusze papieru pokrywają się wówczas powtarzającymi się linijkami odręcznie napisanych (niemal „nabazgranych”) słów. Jak sam artysta mówi: „Z mojego dysgraficznego pisma postanowiłem stworzyć coś graficznego. Niegraficzne staje się graficznym osiągając formę artystyczną”. Kartki papieru pokryte gęsto upakowanymi liniami pisma przywodzą na myśl nie tyle artystyczny horror vacui co pewnego rodzaju obsesję wokół zdania, które przestaje być szeregiem znaków a urasta do rangi symbolu. Prosta, werbalna deklaracja (a może prośba lub błaganie) nabiera znamion artystycznej mantry: „Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną” – cierpiącym, doświadczonym, z lękiem patrzącym w przyszłość. Słowa modlitwy przesuwają się jak paciorki w różańcu. Czy może być coś bardziej intymnego niż wyznanie wiary, które staje się próbą zaklinania rzeczywistości i walką z tym, co jest nam przeznaczone?
Wydawać się może, że Grzegorz Frydryk doświadczając trudnej choroby, znalazł częściowe ukojenie w drugim cyklu prac prezentowanych na wystawie. Seria czarno białych fotograficznych autoportretów to odważne wyznanie, a nawet obnażenie skutków Parkinsona. Pod nagą, bladą skórą klatki piersiowej widać zarys prostokątnego urządzenia. Wszczepiony element to elektrostymulator – niewielkie urządzenie, wykorzystywane w terapii do głębokiej stymulacji mózgu (deep brain stimulation, DBS*) – jest z nim bezpośrednio połączony. Rodzi się więc pytanie: kim teraz jestem? Czy jestem już cyborgiem czy tylko ulepszoną wersją człowieka? – pyta artysta, który na jeden ze swoich modlitewnych grafik zamieszcza panoramiczne zdjęcie RTG własnej głowy. To tutaj po raz pierwszy zobaczył efekty operacji wszczepienia elektrod, stymulujących pracę jego mózgu.
Wystawa „o nieustannej modlitwie” zapewne nie będzie doświadczeniem piękna i harmonii. Ale sztuka w końcu dotyka również tych wycinków rzeczywistości, które są trudne do przyjęcia i zaakceptowania. Mimo wszystko jest to opowieść o wierze i nadziei, bez których życie byłoby nie do udźwignięcia.
* Pierwszy zabieg DBS w chorobie Parkinsona został przeprowadzony w 1993 roku we Francji. Wkrótce potem zaczęto go stosować w innych krajach, w tym w Polsce. Wszczepione elektrody generują impulsy elektryczne modyfikujące działanie ośrodków nerwowych odpowiedzialnych za rozwój choroby. Umieszczona w ciele pacjenta bateria (generator impulsów) zapewnia stałe źródło prądu. Parametry prądu są bardzo niskie, a jego napięcie rzadko przekracza 4 V. Zabiegi te są coraz bardziej popularne. Wykonywane są nie tylko w chorobie Parkinsona, ale i w wielu innych zaburzeniach ruchowych, takich jak drżenie samoistne czy dystonia. Obecnie na świecie ze stymulatorem mózgu żyje już około 130 tysięcy ludzi.
Kurator: Olga Kasztelewicz