Fotografie Ewy Ćwikły, Polki, której drugą ojczyzną stała się Holandia, mają w sobie coś niepokojącego, mrocznego, barokowego. Są niecodzienne, kapryśne, dalekie od oczekiwań związanych z dzisiejszą fotografią portretową. Zauważalny w nich dialog ze sztuką holenderską i flamandzką Złotego Wieku determinuje nieomal całkowicie charakteryzację jej modelek i modeli oraz kompozycję zdjęć. Sposób obrazowania oparty jest o autentyczny zachwyt i zrozumienie malarstwa i klimatu Holandii XVII wieku, który artystka chłonęła zwiedzając kolekcje muzealne i miasta nasycone przez wieki duchem wielkich mistrzów.
Perfekcja aranżacji studyjnej, perfekcja widzenia człowieka jako malarskiej formy, matematyczna nieomal precyzja ustawienia światła sztucznego, które raz skupia się na wybranym motywie, w innym miejscu rozproszone, płynie z kilku jego źródeł. Mimo tej wytężonej kreacji studyjnej, w mistrzowskich portretach Ewy Ćwikły nie ma patosu i sztuczności, przerysowanego gestu, przekłamanej mimiki. Te niezwykłe, elektryzujące efekty, nazywane technicznie „światłem Caravaggia” czy też „światłem Rembrandta” nie biorą się tylko z maniery. Ewa Ćwikła traktuje fotografie bardzo intymnie, każda modelka, model to inna sytuacja i stylizacja, to inna, odrębna i osobista historia zatrzymana w obiektywie.