„I pojawił się błękit, eliminując inne barwy. W jakiś sposób go potrzebowałam. Kiedy robi-łam różne projekty i używałam innych kolorów, zawsze w pewnym momencie wchodzi-łam w błękity. Uznałam więc, że mi sprzyjają — mając większe kłopoty zdrowotne, musia-łam się pewnie ochładzać, dopóki lekarze nie opanowali mojej dolegliwości związanej z ciśnieniem. Wiele osób stwierdziło, że z błękitem niewiele można zrobić; bardzo mało ma przejść; albo wchodzi w biel, albo kiedy doda się do niego czerni, szybko idzie w ni-cość, w jakąś otchłań. A ja ciągle nad nim pracuję. (...) Faktury są mi potrzebne po to, że-by w pewien sposób ograniczać kolor. Światło działa najlepiej na moje prace z boku; pa-dając od przodu, wytwarza zupełnie inny kolor i pozbawia obraz efektów, które można uzyskać dzięki fakturze. Silne światło z przodu może mój obraz nawet zniszczyć. (...)
Najbardziej interesuje mnie oddawanie formy przez światło. Niebo jest nieraz okrutnie brzydkie, zasłonięte brudnymi chmurami, więc jeśli jest w moich obrazach jakiś realizm, to oczyszczony”.
(Artystka w rozmowie ze Zbigniewem Taranienko w 2017 roku, fragmenty, za: Dorota Grynczel. Twórczość, Warszawa 2017)
Tak o malarstwie Doroty Grynczel pisał w 1993 roku profesor Stefan Gierowski:
„(...)fenomen światła łączy wszelkie przestrzenie i potwierdza naturę malarstwa, odkry-wając własne obszary, ukryte w strukturze obrazu. Taka jest droga światła, które prowa-dzi od zewnętrznie zobaczonego do zobaczonego wewnętrznie i ponownie zobaczone-go w materii malarskiej. Ile trzeba odrzucić natrętnych dodatków, aby zobaczyć najpeł-niej, najprawdziwiej, to pozostaje tajemnicą obrazu, do którego droga jest czasem mo-zolna, zapisana w malarskiej materii, a czasem szybka i bezpośrednia. Obraz musi być nową prawdą nowej rzeczywistości. I albo rodzi się oczekiwana, chociaż nie zawsze do końca wartość, będąca wydarzeniem, albo tylko dorzuca się kamień do budowania gro-bli. Jedno i drugie jest przecież ważne i budzi reakcje przybliżenia do nieosiągalnego, chwalę więc twarde i bezkompromisowe objęcie oraz mocne przekonanie o słuszności wyboru i tożsamości z drogą. To pozwala na własny krąg, w którym zamknięte są dozna-nia, choć uniwersalne i przez to znaczące”.
(w: Dorota Grynczel, katalog wystawy, Muzeum Sztuki Współczesnej w Radomiu, 1993)
DOROTA GRYNCZEL (1950 Jacowiany – 2018 Warszawa)
Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie, gdzie później objęła funkcję profesora zwyczajnego na Wydziale Malarstwa. Uzyskała dyplom z wyróżnieniem w 1977 r. w pracowni malarstwa prof. Jana Tarasina oraz w pracowni tkaniny prof. Wojciecha Sadleya. Zajmowała się tkaniną unika-tową i malarstwem sztalugowym. W 1992 roku była stypendystką The Pollock-Krasner Foundation w Nowym Jorku oraz w 1993 roku Fundacji Kultury i Fundacji Batorego w Warszawie. Otrzymała nagrody na 9. Międzynarodowym Triennale Tkaniny w Łodzi w 1998 roku – brązowy medal; 4. i 5. Triennale Polskiego Rysunku w Lubaczowie: w 2002 roku – wyróżnienie, w 2005 roku – drugą nagrodę; 6. Międzynarodowej Wystawie Tkani-ny – „Z Lozanny do Pekinu w Zhenhzhou” w 2010 roku – brązowy medal; 14. Międzyna-rodowym Triennale Tkaniny w Łodzi w 2013 roku – wyróżnienie oraz nagrodę ZPAP. Bra-ła udział w wielu wystawach zbiorowych i indywidualnych, między innymi w Muzeum Na-rodowym w Gdańsku, Galerii EL w Elblągu, czy Muzeum Sztuki w Łodzi. Prace artystki znajdują się w zbiorach Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi, Centrum Sztuki Współczesnej w Radomiu, Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku oraz w prywatnych ko-lekcjach w Niemczech, Włoszech i Szwecji.
Fotografia u góry: Dorota Grynczel, Kompozycja 3, olej na płótnie, 1992
Dorota Grynczel, Kompozycja, olej na płótnie, 2013, 116 x 81 cm