Gdy wchodzi do słabo oświetlonego fioletowym światłem latarni parku, telefon wyślizguje się z jej dłoni i wpada wprost do błota. W tym nietypowym świetle błoto raz połyskuje jak gęsta ropa, raz jak kusząca czekolada. Na jeszcze podświetlonym urządzeniu u dołu pojawia się powiadomienie z symbolem serduszka. U góry ekranu wysuwa się informacja, że Amerykanie znów zabili jakiegoś diabła. Wyciąga telefon. Ten zdążył złapać już trochę wilgoci i szaleje. Wyświetlają się ostatnio zamknięte karty. Odpala się najnowszy wideoklip Lil Nas X-a na zmianę z przepisem na kimchi. Wyciera telefon nawilżoną chusteczką i chowa do kieszeni swojej srebrnej bomberki.
W poczekalni obskurnego szpitala, na starym drewnianym krześle, siedzi mała dziewczynka. Ogląda bajki na telefonie. Wygląda, jakby nie potrafiła jeszcze chodzić i mówić, ale już biegle obsługuje telefon. Dźwięk jest ustawiony na maksa, piskliwe głosiki postaci z kreskówek roznoszą się po całym korytarzu. Wszyscy są tak zdziwieni tym widokiem, że nie reagują, choć pisk jest nie do zniesienia. Nastoletnia mama stoi na zewnątrz, odwrócona do córki tyłem – pali papierosa. Jej tlenione, prawie białe włosy ładnie połyskują w słońcu.
Za plecami dziewczynki wisi plakat. To kampania namawiająca do dbania o zdrowie i bycia aktywnym. Na plakacie zgrabna kobieta po pięćdziesiątce z kurzymi łapkami w kącikach oczu biegnie przez park. To chyba ten sam park.
(materiały prasowe)