Tytuł wystawy Jozefa Piláta odwołuje się do znanego słowackiego powiedzenia: „Budem, aj keby mali traktore padat” (Będę, nawet jeśli traktory będą padać z nieba), które oznacza: będę, nawet jeśli mnie to zabije.
Wystawa prezentowana w Galerii Promocyjnej jest kontynuacją autorskiej, utopijnej wystawy „Zróbmy sobie raj” (2018), w której artysta „wysłał” swoją rodzinną, słowacką wioskę Šuňava na Księżyc, wykorzystując do tego kabinę traktora Zetor. Odwołując się do tragicznych wydarzeń z 1950 roku, kiedy to miejscowość była okupowana przez kilkuset milicjantów, uznał, że to właśnie Księżyc będzie jedynym bezpiecznym miejscem dla mieszkańców miejscowości.
Pilát po raz kolejny zaprasza nas do swojego świata, pobudza naszą wyobraźnię i zmusza do abstrakcyjnego myślenia. Już sam tytuł wystawy wyznacza twardy powrót do rzeczywistości. Padanie traktorów z nieba jest symbolicznym zderzeniem utopi z dystopią, jakiego doświadczamy na co dzień. Tytułowa metafora, niczym z filmu sci- fi, jest dla artysty dosłownym powrotem do korzeni, osobistą historią powrotu do rodzinnej miejscowości, przez co zwraca także uwagę na ogólny problem małych gospodarstw i przekazywania ich dziedzictwa z ojca na syna.
Obok opon traktora Zetor w przestrzeni galerii Jozef Pilát umieszcza osty w postaci obrazów-instalacji, będących parabolą samego artysty, który po latach powrócił do Šuňavy. To zestawienie jest symbolicznym rozdarciem pomiędzy pragnieniami a powinnością. Pilát zadaje sobie przy tym pytanie o to, kto decyduje o tym, kiedy dana roślina jest szkodnikiem, a kiedy nie? W końcu osty, dziś uważane za chwasty, dawniej uznawane były za zioła medyczne. Być może, tak samo jak z ludźmi, wszystko zależy od miejsca, w którym się znajdują.
(materiały prasowe)