Prezentacja dwóch artystów – Stanisława Baja i Andrzeja Fogtta – na wystawie „Baj-Fogtt. Bug-Brda. Dwie rzeki” to próba odważnego pokazania, w jednej przestrzeni wystawienniczej, różnych postaw. Wyrażają się one w dwóch sposobach widzenia. Słowo „widzenie” rozumiane jest tu szerzej. Nie tylko jako postrzeganie zmysłowe, ale jako odkrywanie tego co niedostrzegalne, w kontekście świata zewnętrznego, jak i niematerialnego.
Obaj artyści reprezentują dużą odmienność zarówno formalną, jak i znaczeniową. Dlatego dialog tych dwóch światów wydawał się ryzykowny, a zarazem kuszący. Tym bardziej że spójność paradoksalnie wynika z różnic, które za pomocą przeciwieństw pokazują złożoność rzeczywistości, a w tej złożoności jej koherentność.
Punkt styku zogniskował się w decyzji artystów, że początkiem aktu twórczego będzie dialog z naturą. Obaj artyści zaczynają od jej obserwacji, żeby następnie na swój sposób rozstrzygać postrzeganą rzeczywistość na powierzchni płótna. Jej interpretacja jest odmienna. Ale obaj pozostawiają ślady na płótnie, nasycając je potencjałem znaczeń, dostrzegając także siłę w materii malarskiej.
Nie bez znaczenia wystawa skupia się na rzece. Ten wspólny mianownik wzmacnia odmienność postaw. Podkreślmy, że nie są to rzeki przypadkowe, ale konkretne – Bugu i Brda. Tak bliskie artystom. Andrzejowi Fogttowi – Brda. Stanisławowi Bajowi – Bug. Baj zogniskował tam cały swój świat. Miejsce nie jest przypadkowe. Daje cały wachlarz emocji i skojarzeń. To wspomnienia z dzieciństwa, ojcowizna, ale przede wszystkim powrót do korzeni, który wyznacza tożsamość. To rodzaj Heimatu, rodzimego skrawka ziemi, skupiającego w sobie wszystko to, co tworzy pełnię naszego życia, z jego indywidualnym, jak i wspólnotowym bagażem – kulturowym, duchowym, a także materialnym. Fizyczne zawężenie świata pozwala na otwarcie się na pełnię bytu, wejścia w stan czystości myśli i wyobraźni. Chęć zadania sobie podstawowego pytania dotyczącego egzystencji czy transcendencji. Nie jest to poszukiwanie raju, ale przestrzeni, która będzie miejscem medytacji. Nie kontemplacji, w której rozum zachowuje bierność, ale właśnie medytacji, podczas której rozum pozostaje czynny – człowiek myśli, rozważa. Wydaje się, że ta kontemplacja odbywa się poprzez malarstwo, poprzez powtarzane w tym samym miejscu gesty poprzedzone spojrzeniami na naturę.
Stanisław Baj zaczyna od percepcji natury. Nie ucieka od konkretności wpisanej w żywioł rzeki. Bug płynie, zmienia się, żyje. Jest piękny w swojej zmysłowości. Artysta w cielesności rzeki dostrzega fałdy wody, odbicia drzew, smugi światła, barwy. I całą zawartą w niej symbolikę. Powtarza gest, żeby poprzez sztukę, w poznawalnym zjawisku, w rzeczy, w jakimkolwiek przejawie rzeczywistości odkrywać to, co niepoznawalne. Artysta nie idzie drogą poszukiwania idei w sobie, w swoim umyśle, ale kontemplując naturę, konstruuje świat na płótnie.
Pomysł wystawy - Piotr Zieliński, Współpraca - Galeria Sztuki Wirydarz