Nie jesteśmy pewni, czy to są krajobrazy. Ale kiedy już raz o nich pomyślimy w kontekście malarstwa Anny Ostrzołek, badamy każdą powierzchnię obrazu na nowo, „obieramy” z warstw, wchodzimy do każdego otworu, jak do jaskini - przekonani, że zobaczymy i poczujemy więcej.
Pierwsza „pozorna” warstwa, jaką widzimy w obrazach artystki, wydaje się zapożyczona ze świata fantastyki. Dziwne przestrzenie, które zostały skażone, zamieszkane przez różnorakie formy. Kosmiczne wiry, gwiezdny pył i ruchome wydmy jak piaski Arrakis przekonują, że wszyscy posiadamy zdolność jasnowidzenia i gotowość do podróży między wymiarami. Czasami widzimy samych siebie małych, nieforemnych daleko na horyzoncie, jak w obrazie „Pozorne przestrzenie świata” lub znak naszej obecności w przeszłości jak w kolorowej piłce plażowej na obrazie „Lis wie…”. Jakbyśmy byli mechanizmami, które zupełnie nie znają własnej motoryki i możliwe, że wcale nie chcą jej poznać. Taki mechanizm stoi na najwyższym wzgórzu i nie ma wpływu na to w którą stronę się potoczy, czy w ogóle danego dnia ruszy z miejsca.
Aby przejść do drugiej warstwy musimy przejść przez któryś z otworów przypominających gałkę oczną, okno w samolocie, wejście do kapsuły lub śnieżnej jamy. Przed nami rozciąga się krajobraz wewnętrzny. Powstał z nagromadzonego napięcia. Jak na obrazie „Przekleństwo”. Artystka odwołuje się do zaburzenia psychologicznego znanego jako dermatillomania lub excoriation disorder, które objawia się kompulsywnym skubaniem ciała. To jak wydłubywanie z siebie natrętnych myśli w smolistym zastygnięciu, fiksacja na szczególe i kurczenie się w sobie.
Malarstwo młodej artystki może przywoływać na myśl metaforyczne podejście do krajobrazu w malarstwie amerykańskim lat 80. XX wieku. Jakby malarka nieświadomie korespondowała z „Różową pieczarą” Louisy Chace lub „Silhouette Valley” Jeda Gareta. W swoich fantastycznych pracach Louisa Chase łączy krajobraz i anatomię. W obrazie „Lelum polelum” Anny Ostrzołek wydaje nam się, że dostrzegamy zarys zasypanych śniegiem domków w górskiej dolinie. Ale to co, braliśmy za oszronione okno, może być szeroko otwartą jamą ustną z szeregiem nadpsutych zębnych kikutów. Możliwe również, że w przypadku prac Anny Ostrzołek ciągle ulegamy jakimś iluzjom, podążamy fałszywymi tropami. Jej obrazy, jak w teorii strun, oferują widzom serię dodatkowych wymiarów.
Fotografia u góry: Anna Ostrzołek, Pozorne przestrzenie świata, 2022