„Żyję w świecie przeładowanym obrazami, a jednocześnie odnoszę wrażenie, że obrazów jest wciąż za mało, albo że brakuje tych „właściwych” cokolwiek by to miało nie znaczyć. Współcześnie w muzeum przebiegamy przez galerie wypełnione malowidłami jak gdyby w poszukiwaniu obrazu, który będzie dla nas ważny, tak jakbyśmy gdzieś w wyobraźni posiadali jego wizję. Tak samo przeszukujemy Internet w poszukiwaniu odpowiedzi na najważniejsze pytania, odnośnie sensu życia. Czy to oznacza, że w obrazach szukamy odpowiedzi na własne lęki i nimi chcemy wypełnić pustkę? Czy jest jakaś granica po której następuje przesyt?”
Hubert Bujak
Natłok obrazów powoduje przesyt. A jednak wszyscy gwałtownie ich poszukują. Czy chodzi o jakąś korzyść żeby nasycić oczy widzeniem? Czy jest to działanie instynktowne? Może to kwestia potrzeby bycia zadziwionym. Te powody zainteresowania są niejednorodne i niezdecydowane. Podobno „właściwa” długość kontaktu wzrokowego, zanim stanie się niewygodny dla drugiej osoby, wynosi 3,3 sekundy. Dłuższe wpatrywanie się w czyjeś oczy powoduje zniekształcenia i halucynacje.
Wystawa Anny Bujak i Huberta Bujaka mówi o różnych strategiach patrzenia na nadmiar obrazów i wyciągania z tego nadmiaru własnych wniosków. Absorbowania ich lub odrzucania. Przerabiania wedle potrzeb lub rozkładania na części pierwsze. Jednym z punktów wyjścia dla wystawy było bezmyślne scrollowanie w smartfonie, pozwalające na zatracenie się w obrazach, które są łatwo dostępne i w nieskończoność generowane w Internecie, już nie tylko przez ludzi ale i przez sztuczną inteligencję.