Początek czerwca, stoję na drodze po środku pola porośniętego żytem.
Na krańcu pola mroczna, zielona głębia lasu. Dalej już tylko przestrzeń i przestrzeń. Kiedy odwracam wzrok w drugą stronę, widzę geometryczne rytmy pól, żywej i srebrzystej zieleni, gorącej żółci, świecącego fioletu dopełnionego żółto – zielonym polem wschodzącej pszenicy. Przytulone do siebie drzewa rzucają cień na małe drewniane domy, ustawione rytmicznie na horyzoncie. Niebo iskrzy się bladym błękitem. Przestrzeń, przestrzeń, oddycham przestrzenią. Ta przestrzeń jest jak powiew wielkiego oceanu. Wystarczy cofnąć czas, aby ujrzeć ocean wielkiej Rosji.
Mieszkam w modrzewiowym „Domu Czajki”, postawionym na owalnych, polnych głazach, w sadzie pełnym starych jabłoni. Drzewa rodzą jabłka, które pamiętają nawet dzieciństwo Henryka. Kuraszewo, mała wioska oddalona o 16 kilometrów od Hajnówki, a 200 kilometrów od Warszawy. Jednak tutaj, podobnie jak w Rosji wszystko jest dwoiste. Płyną dwa różne strumienie czasu: jeden cerkiewny, zgodny z kalendarzem Juliańskim, drugi świecki, według kalendarza Gregoriańskiego. Różnica pomiędzy nimi wynosi zaledwie 14 dni, ale to wystarczy aby znaleźć się w innej rzeczywistości. A jeżeli jest się starowierem, to czas odmierzamy od stworzenia świata, według kalendarza bizantyńskiego, czyli obecnie mamy rok 7512.
W Nowoberezowie, przez które droga prowadzi do Kuraszewa, stoją dwie cerkwie. Jedna jest murowana, krągła, świecąca bielą ścian i pokryta zielonym dachem. Ta cerkiew pamięta wyprawę Napoleona na Rosję. Druga jest mniejsza, drewniana, połyskująca chłodnym, cynowym dachem. Obie zaskakują przybyszów, ponieważ zostały wykonane na miarę niepojętego ogromu Boga, a jednocześnie na rozmiar człowieka. Są miniaturowym modelem Boskiego uniwersum. Zostały przeniesione z Bizancjum, jednak pozbawione wyraźnych cech monumentalizmu. Tutaj styl ten został przystosowany do nowych okoliczności, do skali innego nieba i światła.
Będąc w Kuraszewie czy Nowoberezowie, uczestniczę w konfrontacji pomiędzy Greckim a Rzymskim Kościołem. Nasuwają mi się różne porównania.
Kiedy Zachód badał Boga i jego istotę, posługując się narzędziami logiki, filozofii i metafizyki, to Wschód klęczał przed Jego potęgą, będąc świadomym swojej marności. Kiedy Zachód budował strzeliste katedry, z wieżami sięgającymi Tronu Pańskiego, mniemając że zbudowana świątynia jest prawdziwym filarem tego Tronu, Wschód budował bliskość misterium i PAX Christiana. Porównań i skojarzeń nasuwa się znacznie więcej. Polacy wraz z chrześcijaństwem przyjęli model świata i wszechświata już skonstruowany. Za Odrą był już gotowy styl w architekturze, sztuce, piśmiennictwie. Wszystko było wyniosłe a nie wzniosłe, chciało dorównać skali i wielkości samego Boga. Nie wspominając o dekoracyjnym i ilustracyjnym malarstwie dominującym w sztuce Zachodniego katolicyzmu, w której tak mało sfery sakrum. Prawosławie zaś zachowało swoja naiwność, baśniowość, alogiczność. Likwidowało to odwieczny ludzki lęk między czasem a wiecznością. Stąd nadzwyczajna uroda cerkwi, promieniują one pięknem ofiary i dziękczynienia. A Ikona stworzona przez św. Andrzeja Rublowa jako czysty styl ruski ikonopisania stała się prawdziwym klejnotem tej ofiary. Trzeba w dodatku przypomnieć, że ikona nie jest obrazem o treści religijnej, lecz Świętych Obcowaniem, okiem do Królestwa Niebieskiego, modlitwą Wstawienniczą, Dziękczynieniem i Pośrednictwem. Ale jeżeli należy do sfery sztuki to tylko przez talent jakim Bóg obdarował malarza ikon.
Mam wewnętrzne poczucie, że Malewicz mógł tylko urodzić się w Rosji. Co to ma wspólnego z ikoną – ma i to nie tylko, zaryzykuję nawet twierdzenie, że obrazy Malewicza posiadają podobnie mistyczne ziarenko. Bliżej mi do tego mistycyzmu Wschodniego niż do logiki Katolicyzmu Zachodniego. Cieszę się, że w Polskim malarstwie jest Jerzy Nowosielski, tak mało rozumiany przez Zachodnich koneserów. Zachodnia Europa ma dopiero przed sobą odkrycie Kuraszewa jak i duchowości Wschodu. Ciekawe jest tylko to, że Europa Zachodnia ma swój znamienny udział w historii Rosji, przecież Katarzyna II była córką zastępcy komendanta garnizonu, Szczecińskiego z rodu ksiażąt Anhalckich. Polska także ma wiele wspólnych kart w tych księgach, żoną Kazimierza Odnowiciela była Dobrogena Jarosławna.
Zafascynowałem się Kuraszewem, znalazłem tu zachwyt dla ludzi, ich języka, potwierdziłem swój zachwyt dla Wschodu, cieszę się, że nie uległem nigdy stereotypowi polskiej nienawiści i lekceważenia tego co ruskie. Mam nadzieję ten stereotyp ulegnie zmianie. Wiem jedno, trzeba chronić takie „Kuraszewo”. Obserwuję to miejsce we wszystkich porach roku. Cieszy mnie biel szronu na gliniastych polach, różowe światło na warstwach czekoladowej ziemi. Znalazłem tu nowe kolory, materię, linie i punkciki. Rysuję, maluję obrazy, Bóg wie jak długo jeszcze, ale niech trwa to moje Kuraszewo, niech szczęśliwie trwa.
Andrzej Fogtt
Fotografia u góry: RYS 13. pola w kuraszewie, 2004
Cerkiew w Nowoberezowie, 2003
Niebo nad Kuraszewem, 2003