Aleksandra Młynarczyk-Gemza w dialogu artystycznym z Katarzyną Kukułą
Aleksandra Młynarczyk-Gemza zastawia na widza zasadzkę, pułapkę, poprzez to, że posługując się tak w tych starannie skomponowanych i przemyślanych, jak i instynktownych, spontanicznych fotografiach pewnymi umownymi rekwizytami i sytuacjami, powtarzającymi się i mającymi dobrze utrwaloną wizualną tradycję, postępuje niczym wytrawny dowódca zamierzający wciągnąć wroga w pułapkę i wysyła widzowi mylny sygnał, który ma zachęcić przeciwnika do zrobienia błędnego kroku, podjęcia wyzwania. Ten sygnał to taki oddział wysłany na przynętę, który ma skłonić do ruszenia do ataku, rzucenia się w pościg. (...)Przeciwnikiem, któremu Aleksandra Młynarczyk-Gemza wydaje wojnę jest tu pewne percepcyjne przyzwyczajenie, wypracowane przez kulturę, turbokapitalizm bankowo-korporacyjno-inwigilacyjny, utowarowienie naszej percepcji i relacji, a wreszcie pozorne rozerotyzowanie i seksualizację sfery wizualnej, któremu jednak cały czas towarzyszy nienaruszona w gruncie rzeczy patriarchalna aksjologia, restrykcyjna, oceniająca, dogmatyczna, bezlitosna dla „błędu”, „odstępstwa”, „dewiacji”, „odchylenia od normy”… Kusi mnie, żeby nazwać ją „męskim okiem”, co jednak może być nieco mylące.
Bartłomiej Dobroczyński