Pochodzenie: zbiory rodziny artysty.
Alfred Lenica – muzyk z wykształcenia i malarz z powołania – na początku lat 60. ostatecznie sformułował swą niezwykle oryginalną, artystyczną wypowiedź. Droga do niej wiodła przez blisko trzydzieści lat doświadczeń i eksperymentów z malarskim tworzywem: od silnej inspiracji twórczością Picassa i surrealizmem w duchu Giorgio de Chirico, przez stworzenie pierwszego w polskiej sztuce obrazu taszystowskiego, po figurację zgodną z socrealistyczną doktryną i powrót do abstrakcji. Prezentowana w katalogu, bezprzedmiotowa kompozycja należy do grupy późnych i najbardziej cenionych przez krytyków dzieł, będących autorską adaptacją nadrealizmu i malarstwa gestu. Położenie nacisku na rolę przypadku, spontaniczny zapis wrażeń i odrzucenie tradycyjnych narzędzi były punktem wyjścia do opracowania nowatorskiej techniki. O warsztacie artysty w dojrzałym okresie pisała Bożena Kowalska: Płótno pokrywał kilku kolejnymi warstwami farby różnego koloru od najjaśniejszej walorowo do najciemniejszej. Ostatnia, górna warstwa, była zazwyczaj czarna. Artysta przygotowywał też swoiste „narzędzia“ z tektury, czy grubego papieru, którymi w sposób precyzyjnie wyliczony odkrywał głębsze lub płytsze pokłady farby. Tym sposobem wydobyte jak gdyby z mrocznej głębi przestrzennej jawią się nieokreślone formy, świetliste, nasycone kolorem albo metalicznie połyskliwe. Są to wijące się pasma, kształty podobne muszlom, meduzom, metalowym szkieletom, albo też do niczego znanego oczom niepodobne. Wypełniają one zgiełkiem i natłokiem całe powierzchnie obrazów, albo, z rzadka, występują oszczędnie, z umiarem. Niekiedy kojarzą się z ludzkimi postaciami, ale najczęściej stanowią zbiorowiska elementów nie zidentyfikowanych, dających jedynie wyobraźni odbiorcy różnorodne możliwości asocjacyjne. Wszystkie te formy naładowane są energią, dynamiczne ruchem gwałtownego rozrostu, czy też lotu w przestrzeni, albo agresją dramatycznych starć. [...] Szczególna jest natura tych skłębionych, nieczytelnych kształtów. Z jednej strony są one nacechowane witalnością żywych organizmów. Jednocześnie wszakże wydają się mechanizmami skonstruowanymi z twardych i kaleczących, jakby blaszanych kształtek. [B. Kowalska, Lenica – artysta wielu dróg [w:] Alfred Lenica. Malarstwo, Galeria Miejska Arsenał, Poznań 2002, s. 25-26]
Osiągnięte dzięki niepowtarzalnej, własnej formule – wirtuozeria zestawień barwnych i harmonia form, niebywała ekspresja i dynamika – są bliskie przeżywaniu muzycznego utworu. Analogia ta, często wskazywana przez artystę – zawodowego skrzypka – nie powinna dziwić. Wyjątkowym zjawiskiem na arenie sztuki pozostaje natomiast miara talentu i determinacji późno debiutującego twórcy, który jest zaliczany do grona najwybitniejszych polskich „klasyków współczesności“.
olej, płótno
135 x 96,5 cm
sygn. p.d.: Lenica
sygn. flamastrem na odwr. na płótnie: A. LENICA | 1967 | WARSZAWA | PARIS | „ZATRWOŻONY PATRIACHA“ [sic !]
Pochodzenie: zbiory rodziny artysty.
Alfred Lenica – muzyk z wykształcenia i malarz z powołania – na początku lat 60. ostatecznie sformułował swą niezwykle oryginalną, artystyczną wypowiedź. Droga do niej wiodła przez blisko trzydzieści lat doświadczeń i eksperymentów z malarskim tworzywem: od silnej inspiracji twórczością Picassa i surrealizmem w duchu Giorgio de Chirico, przez stworzenie pierwszego w polskiej sztuce obrazu taszystowskiego, po figurację zgodną z socrealistyczną doktryną i powrót do abstrakcji. Prezentowana w katalogu, bezprzedmiotowa kompozycja należy do grupy późnych i najbardziej cenionych przez krytyków dzieł, będących autorską adaptacją nadrealizmu i malarstwa gestu. Położenie nacisku na rolę przypadku, spontaniczny zapis wrażeń i odrzucenie tradycyjnych narzędzi były punktem wyjścia do opracowania nowatorskiej techniki. O warsztacie artysty w dojrzałym okresie pisała Bożena Kowalska: Płótno pokrywał kilku kolejnymi warstwami farby różnego koloru od najjaśniejszej walorowo do najciemniejszej. Ostatnia, górna warstwa, była zazwyczaj czarna. Artysta przygotowywał też swoiste „narzędzia“ z tektury, czy grubego papieru, którymi w sposób precyzyjnie wyliczony odkrywał głębsze lub płytsze pokłady farby. Tym sposobem wydobyte jak gdyby z mrocznej głębi przestrzennej jawią się nieokreślone formy, świetliste, nasycone kolorem albo metalicznie połyskliwe. Są to wijące się pasma, kształty podobne muszlom, meduzom, metalowym szkieletom, albo też do niczego znanego oczom niepodobne. Wypełniają one zgiełkiem i natłokiem całe powierzchnie obrazów, albo, z rzadka, występują oszczędnie, z umiarem. Niekiedy kojarzą się z ludzkimi postaciami, ale najczęściej stanowią zbiorowiska elementów nie zidentyfikowanych, dających jedynie wyobraźni odbiorcy różnorodne możliwości asocjacyjne. Wszystkie te formy naładowane są energią, dynamiczne ruchem gwałtownego rozrostu, czy też lotu w przestrzeni, albo agresją dramatycznych starć. [...] Szczególna jest natura tych skłębionych, nieczytelnych kształtów. Z jednej strony są one nacechowane witalnością żywych organizmów. Jednocześnie wszakże wydają się mechanizmami skonstruowanymi z twardych i kaleczących, jakby blaszanych kształtek. [B. Kowalska, Lenica – artysta wielu dróg [w:] Alfred Lenica. Malarstwo, Galeria Miejska Arsenał, Poznań 2002, s. 25-26]
Osiągnięte dzięki niepowtarzalnej, własnej formule – wirtuozeria zestawień barwnych i harmonia form, niebywała ekspresja i dynamika – są bliskie przeżywaniu muzycznego utworu. Analogia ta, często wskazywana przez artystę – zawodowego skrzypka – nie powinna dziwić. Wyjątkowym zjawiskiem na arenie sztuki pozostaje natomiast miara talentu i determinacji późno debiutującego twórcy, który jest zaliczany do grona najwybitniejszych polskich „klasyków współczesności“.