Pochodzenie:
– Obraz został zakupiony w 1990 roku w Paryżu do Muzeum Sztuki Europejskiej w Osace w Japonii.
– Po zamknięciu muzeum, prywatna kolekcja w Azji.


Obraz wystawiany, reprodukowany i opisany:
– Beksiński. Paryż-Osaka-Warszawa, Galeria Agra-Art, Warszawa 1 VII – 4 IX 2021, nr kat. 25, s. nlb. il. barwna;
– Kolekcja japońska. Beksiński i inni, Agra-Art, Warszawa 2021, s. 78, il. barwna;
– Strona internetowa Dmochowski Gallery NET (Wirtualne Muzeum).

Z-6 – będące jedną z wielu wariacji na temat architektury w sztuce malarza – powstało w wyniku umowy-zlecenia zawartej z marszandem Piotrem Dmochowskim w końcu grudnia 1987 roku. Na jej mocy artysta zobowiązywał się do wykonania szesnastu dzieł o stylistyce zbliżonej do grupy pejzaży metafizycznych z drugiej połowy lat siedemdziesiątych, które były pozbawione wyraźnych „desygnatów śmierci“. Dominowały wśród nich – owiane aurą magii i tajemnicy – melancholijne widoki bezkresnych mórz, romantyczne ruiny i opustoszałe miasta-widma. Pojawiające się tam motywy architektoniczne daleko odbiegały od realizmu i – jak podkreślał malarz – nie miały nic wspólnego z jego wykształceniem inżyniera architekta. Były to bliskie poetyce snu „sfotografowane wizje“, które miały być ładne nie w tym, co wyrażają, ale w położeniu farby, w zestawieniu kolorów, w ukształtowaniu formy (Nic innego nie potrafię [w:] E. Dzikowska, Polscy artyści w sztuce świata, Warszawa 2005, s. 18).

Oferowane w niniejszym katalogu przedstawienie unoszonych gwałtownym podmuchem wiatru, iluzorycznych budynków jest niewątpliwie jedną z najlepszych realizacji tego zamysłu. Przypominająca latarnię morską, przepruta arkadami wieża wraz ze znajdującą się obok, cylindryczną konstrukcją – pochwycone w niszczycielski wir powietrza – powoli ulegają destrukcji. Mimo idealnie gładkiej, jak określał artysta – „wylizanej“ – powierzchni obrazu, kompozycja jest niezwykle ekspresyjna. Osiągnięcie takiego efektu stanowiło nie lada wyzwanie dla malarza: Mój problem polega na tym, że chciałbym w swej twórczości być zarazem ekspresyjny i solidnie wykończony. To Scylla i Charybda, bo w powszechnym wyobrażeniu ekspresja wiąże się z gestem i krzykiem. Tym większa ekspresja, im bardziej „nachlapany“ jest obraz lub uproszczony formalnie fotomontaż. Im większa dbałość o iluzję przestrzeni, o szczegół i solidność wykonania, tym mniej ekspresji. Tak więc moim osobistym sposobem na wzmaganie ekspresji w dziełach solidnie wykończonych i może nawet nazbyt elegancko wykonanych jest deformacja, bo mam niewyjaśnioną – nawet dla siebie – potrzebę bycia ekspresyjnym, ale jednocześnie dobrze namalowanym (Paćkam, paćkam, aż się obraz namaluje, rozm. przepr. E. Likowska, „Przegląd“, nr 28-134, 2002). To właśnie w skłonności do ciągłego przekształcania i „ulepszania“ plastycznego tworzywa tkwił fenomen sztuki „Beksa“ – perfekcjonisty, który statyczny z założenia motyw, jakim wydawałaby się architektura, przeobrażał w pełne dynamiki, efektowne malarstwo.

123
Zdzisław BEKSIŃSKI (1929 Sanok - 2005 Warszawa)

Z-6, 1988

Obiekt niewykupiony z winy nabywcy (zobacz więcej >>)
olej, płyta pilśniowa
132,5 x 97,5 cm
sygn. na odwrocie: Z-6 | BEKSIŃSKI
p.g. pieczątka wywozowa z podpisem

* do wylicytowanej ceny oprócz innych kosztów zostanie doliczony podatek graniczny VAT 8%olej, płyta pilśniowa
132,5 x 97,5 cm
sygn. na odwrocie: Z-6 | BEKSIŃSKI
p.g. pieczątka wywozowa z podpisem

* do wylicytowanej ceny oprócz innych kosztów zostanie doliczony podatek graniczny VAT 8%

Kup abonament Wykup abonament, aby zobaczyć więcej informacji

Pochodzenie:
– Obraz został zakupiony w 1990 roku w Paryżu do Muzeum Sztuki Europejskiej w Osace w Japonii.
– Po zamknięciu muzeum, prywatna kolekcja w Azji.


Obraz wystawiany, reprodukowany i opisany:
– Beksiński. Paryż-Osaka-Warszawa, Galeria Agra-Art, Warszawa 1 VII – 4 IX 2021, nr kat. 25, s. nlb. il. barwna;
– Kolekcja japońska. Beksiński i inni, Agra-Art, Warszawa 2021, s. 78, il. barwna;
– Strona internetowa Dmochowski Gallery NET (Wirtualne Muzeum).

Z-6 – będące jedną z wielu wariacji na temat architektury w sztuce malarza – powstało w wyniku umowy-zlecenia zawartej z marszandem Piotrem Dmochowskim w końcu grudnia 1987 roku. Na jej mocy artysta zobowiązywał się do wykonania szesnastu dzieł o stylistyce zbliżonej do grupy pejzaży metafizycznych z drugiej połowy lat siedemdziesiątych, które były pozbawione wyraźnych „desygnatów śmierci“. Dominowały wśród nich – owiane aurą magii i tajemnicy – melancholijne widoki bezkresnych mórz, romantyczne ruiny i opustoszałe miasta-widma. Pojawiające się tam motywy architektoniczne daleko odbiegały od realizmu i – jak podkreślał malarz – nie miały nic wspólnego z jego wykształceniem inżyniera architekta. Były to bliskie poetyce snu „sfotografowane wizje“, które miały być ładne nie w tym, co wyrażają, ale w położeniu farby, w zestawieniu kolorów, w ukształtowaniu formy (Nic innego nie potrafię [w:] E. Dzikowska, Polscy artyści w sztuce świata, Warszawa 2005, s. 18).

Oferowane w niniejszym katalogu przedstawienie unoszonych gwałtownym podmuchem wiatru, iluzorycznych budynków jest niewątpliwie jedną z najlepszych realizacji tego zamysłu. Przypominająca latarnię morską, przepruta arkadami wieża wraz ze znajdującą się obok, cylindryczną konstrukcją – pochwycone w niszczycielski wir powietrza – powoli ulegają destrukcji. Mimo idealnie gładkiej, jak określał artysta – „wylizanej“ – powierzchni obrazu, kompozycja jest niezwykle ekspresyjna. Osiągnięcie takiego efektu stanowiło nie lada wyzwanie dla malarza: Mój problem polega na tym, że chciałbym w swej twórczości być zarazem ekspresyjny i solidnie wykończony. To Scylla i Charybda, bo w powszechnym wyobrażeniu ekspresja wiąże się z gestem i krzykiem. Tym większa ekspresja, im bardziej „nachlapany“ jest obraz lub uproszczony formalnie fotomontaż. Im większa dbałość o iluzję przestrzeni, o szczegół i solidność wykonania, tym mniej ekspresji. Tak więc moim osobistym sposobem na wzmaganie ekspresji w dziełach solidnie wykończonych i może nawet nazbyt elegancko wykonanych jest deformacja, bo mam niewyjaśnioną – nawet dla siebie – potrzebę bycia ekspresyjnym, ale jednocześnie dobrze namalowanym (Paćkam, paćkam, aż się obraz namaluje, rozm. przepr. E. Likowska, „Przegląd“, nr 28-134, 2002). To właśnie w skłonności do ciągłego przekształcania i „ulepszania“ plastycznego tworzywa tkwił fenomen sztuki „Beksa“ – perfekcjonisty, który statyczny z założenia motyw, jakim wydawałaby się architektura, przeobrażał w pełne dynamiki, efektowne malarstwo.