Wpatrzone są znakomitym przykładem przemiany, jaka nastąpiła u Wyczółkowskiego po odbytej w 1878 roku wyprawie do Paryża. Wyjazd na Wystawę Powszechną umożliwił mu spadek odziedziczony po dziadkach Falickich. Młody artysta, studiujący wówczas w pracowni Matejki, pragnął przede wszystkim zobaczyć wystawę francuskich impresjonistów – Renoira i Maneta. Zetknięcie się z płótnami tego pierwszego miało kolosalne znaczenie dla jego późniejszej drogi twórczej.

Roman Konik w Łowcy światła opisuje podróż Wyczóła z Antonim Piotrowskim i przytacza ich spostrzeżenia po pierwszym kontakcie z francuskimi impresjonistami:
– Antek, to coś zupełnie innego niż nas uczono w Monachium czy u Gersona. Patrz na tę feerię kolorów, oni jak z siatką na motyle latają na łące i łapią w nią słońce, od tego obrazu aż bije jakiś wewnętrzny blask. (...)
– Racja, to są mistrzowie. Zobacz, jak jednym rzutem pędzla chwytają impresję, na gorąco, tu nie ma poprawek, tego wylizywania obrazu, jak w Monachium. Oni malują na gorąco, w plenerze, tak jak widzą.
– Co nas przed tym powstrzymuje? Antek, takie malowanie zdecydowanymi uderzeniami pędzla maczanego wprost w jasnych kolorach zmienia wszystko. Widzisz to?

Zaszczepiona w Paryżu miłość do impresjonizmu zaczęła powoli przebijać się w malarstwie Wyczółkowskiego przez monachijskie i akademickie wpływy. W 1880 roku Wyczółkowski wrócił do Warszawy i niemal od razu znalazł klientów, którzy pragnęli, by malował ich portrety. Pracę tę traktował jednak czysto zarobkowo, ponieważ tempo, w jakim klienci żądali rezultatów, nie pozwalało mu na rozwój artystyczny. Mocno krytykował go za to Stanisław Witkiewicz, podkreślając konieczność rozwoju osobistego. Z czasem Wyczół zgodził się z uwagami Witkiewicza, co miało wpływ na odejście od akademizmu. Idąc za przykładem Renoira, jego „lożami“, studiami kobiet i innymi scenami towarzyskimi, sam w latach 1881-1885 skupił się na tworzeniu scen salonowo-buduarowych z życia warszawskiego mieszczaństwa. To w nich rozwijał swój niebywały talent kolorysty i dokonywał pierwszych przełomów kompozycyjnych.
Tak pisała Maria Twardowska, która opracowała listy i wspomnienia Leona Wyczółkowskiego: W scenach salonowych ćwiczył się w coraz śmielszym harmonizowaniu barw i zdecydowanych pociągnięciach pędzla. Swoim skrótowym stylem robi aluzję do postępów, jakie osiągnął w tym kierunku, przypominając odezwanie się A. Gierymskiego patrzącego na Obrazek, jakich wiele (1883). U Witkiewicza w książce o A. Gierymskim jest uzupełnienie tej sceny przez stwierdzenie, że Obrazek przedstawia się „w świetnych plamach barw lokalnych, zharmonizowanych z kapitalnym poczuciem tonu“. W Obrazku młoda para wpatruje się z nagłą zadumą w dzieło ustawione w pracowni artysty. Wyczółkowski parokrotnie podkreślał, że młodzi kontemplują jego Alinę. Może w ten sposób chciał zasygnalizować swoją decyzję powrotu do „wielkiej sztuki“? (Leon Wyczółkowski, Listy i wspomnienia, oprac. M. Twarowska, Wrocław 1960, s. 45)
Wpatrzone należą do całego zespołu dzieł, tak jak wspomniany wyżej – przełomowy Obrazek jakich wiele, W loży (prezentowany na aukcji Agra-Art w marcu 2000 r.), Rozmowa czy Ujrzałem raz..., malowanych z wielkim talentem kolorysty, z wrażliwością na światło i odznaczających się wysokim stopniem artyzmu.
Stylem i sposobem ujęcia portretowanych dam łączy się on ze znanym dziełem artysty, również powstałym w 1885 roku, znajdującym się obecnie w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie, zatytułowanym W buduarze. Wpatrzone oraz Popiersie Heleny Modrzejewskiej, 1885, choć stanowią studia przygotowawcze do obrazu W buduarze, urzekają na równi. W każdym z tych obrazów artysta zachwyca mocnymi barwami i ostrymi kontrastami. Według Renaty Higersberger z MNW, marmurowe popiersie Heleny Modrzejewskiej na tle kotary powstało podczas wizyty aktorki na występach w Warszawie. Sportretowanie rzeźby dłuta Teodora Rygiera było swoistym oddaniem hołdu przez Wyczółkowskiego wielkiej artystce.
Wpatrzone wyraźne ukazują wpływ, jaki wywarło na Wyczółkowskiego malarstwo Renoira. Obraz malowany jest drobnymi, prowadzonymi ze swobodą, pociągnięciami pędzla. Dzieło to przedstawia dwie damy w długich sukniach, zwrócone tyłem i profilem do widza. Obie są głęboko pochłonięte i wpatrzone w obiekt znajdujący się poza ukazaną sceną. Zamknięcie kompozycji w wąskim kadrze dodaje jej kameralności. Buduarowa scena jest tylko pretekstem dla artysty do studiowania kolorów i ich reakcji na intensywne, padające od strony widza, światło. Wyczółkowski odważnie zestawia ze sobą dwie kobiece postaci. Pierwszoplanowa, o blond włosach, ubrana w białą suknię i dodatkowo skąpana w mocnym świetle, wyraźnie kontrastuje z nieco cofniętą brunetką w ciemnym stroju. Jej twarz widzimy jedynie dzięki jasnej, wyłapującej światło materii w tle, która wydobywa profil – znanej nam z innych obrazów – panny Mandeckiej.
Choć tło zostało przez artystę rzucone prędko i swobodnie, to zapewnia ono pełną czytelność tej kompozycji. Stroje również potraktowane zostały z pewną impresją, a mimo to bez trudu możemy odczytać kwiatowy wzór na gorsecie białej sukni. Zarówno suknię, jak i modelkę możemy zaobserwować na obrazie Rozmowa z 1883 roku, niestety, jej usadowienie nie pozwala na jednoznaczną identyfikację kobiety.
Do większości obrazów powstałych w tym czasie Wyczółkowskiemu pozowali najbliżsi: stryjeczny brat Wacław Wyczółkowski, kuzynka Stefania Mandecka, malarz Ludwik Stasiak i sąsiadka – znana aktorka Warszawskich Teatrów Rządowych – Maria Wisnowska.
Kuzynkę możemy z całą pewnością zidentyfikować jako damę skrywającą się w cieniu. Wystarczy porównać ją z pianistką z obrazu Ujrzałem raz. Więcej problemu nastręcza identyfikacja kobiety w kwiecistej sukni. Możemy przypuszczać, że jest to sąsiadka malarza – Maria Wisnowska, która – będąc aktorką – miała wiele kostiumów teatralnych. Chętnie też pozowała malarzowi do obrazów w wykwintnych strojach z epoki. Maria Wisnowska była intrygującą kobietą, której dramatyczna śmierć z rąk kochanka wstrząsnęła całą Warszawą, a nawet stała się tematem powieści Iwana Bunina pt. Sprawa korneta Jełagina.
Wpatrzone zachwycają kolorem, lekkością, swobodą i brawurową techniką. Cechuje je subtelna i wysmakowana kolorystyka, potwierdzająca nadzwyczajny talent Wyczółkowskiego jako malarza kolorysty. Pojawienie się tego dzieła na aukcji stanowi wyjątkową gratkę dla kolekcjonerów.


Leon Wyczółkowski (Huta Miastkowska k. Siedlec 1852 - Warszawa 1936) - malarz, grafik i pedagog, był jednym z najwybitniejszych artystów polskich tworzących na przełomie XIX i XX w. Studia artystyczne rozpoczął w warszawskiej Klasie Rysunkowej pod kierunkiem Wojciecha Gersona i Aleksandra Kamińskiego (1869-1873), następnie kontynuował je w monachijskiej Akademii Sztuk Pięknych u Aleksandra Wagnera (1875-1877), w Krakowie u Jana Matejki (1877/78) i podczas dwukrotnych wyjazdów do Paryża (1878 i 1889). Po studiach zamieszkał we Lwowie, później przeniósł się do Warszawy. Lata 1883-1893 spędził podróżując po Ukrainie i Podolu. W 1895 przeniósł się do Krakowa powołany na wykładowcę tamtejszej Szkoły Sztuk Pięknych. W latach następnych wiele podróżował – do Włoch, Francji, Hiszpanii, Holandii, Anglii. Należał do grona członków-założycieli Towarzystwa Artystów Polskich „Sztuka”. Wiele wystawiał tak w kraju, jak i za granicą. Lata 1929-1936 spędził w Poznaniu i Gościeradzu, dojeżdżając do Warszawy, gdzie (od 1934) prowadził katedrę grafiki w Akademii Sztuk Pięknych. Malował krajobrazy, portrety, sceny rodzajowe, martwe natury i kwiaty. Chętnie posługiwał się techniką pastelu i akwareli, był wybitnym grafikiem, zajmował się też rzeźbą.

21
Leon WYCZÓŁKOWSKI (1852 Huta Miastkowska k. Siedlec - 1936 Warszawa)

WPATRZONE, 1885

olej, tektura,
45,1 x 36,9 cm,
sygn. l.g.: L.Wyczółkowski | 1885.
Na odwrocie l.g. numer (ołówkiem): 4769, l.d. słabo widoczne (ołówkiem): Leon Wyczolkowsky | 1852 Warschau

Kup abonament Wykup abonament, aby zobaczyć więcej informacji

Wpatrzone są znakomitym przykładem przemiany, jaka nastąpiła u Wyczółkowskiego po odbytej w 1878 roku wyprawie do Paryża. Wyjazd na Wystawę Powszechną umożliwił mu spadek odziedziczony po dziadkach Falickich. Młody artysta, studiujący wówczas w pracowni Matejki, pragnął przede wszystkim zobaczyć wystawę francuskich impresjonistów – Renoira i Maneta. Zetknięcie się z płótnami tego pierwszego miało kolosalne znaczenie dla jego późniejszej drogi twórczej.

Roman Konik w Łowcy światła opisuje podróż Wyczóła z Antonim Piotrowskim i przytacza ich spostrzeżenia po pierwszym kontakcie z francuskimi impresjonistami:
– Antek, to coś zupełnie innego niż nas uczono w Monachium czy u Gersona. Patrz na tę feerię kolorów, oni jak z siatką na motyle latają na łące i łapią w nią słońce, od tego obrazu aż bije jakiś wewnętrzny blask. (...)
– Racja, to są mistrzowie. Zobacz, jak jednym rzutem pędzla chwytają impresję, na gorąco, tu nie ma poprawek, tego wylizywania obrazu, jak w Monachium. Oni malują na gorąco, w plenerze, tak jak widzą.
– Co nas przed tym powstrzymuje? Antek, takie malowanie zdecydowanymi uderzeniami pędzla maczanego wprost w jasnych kolorach zmienia wszystko. Widzisz to?

Zaszczepiona w Paryżu miłość do impresjonizmu zaczęła powoli przebijać się w malarstwie Wyczółkowskiego przez monachijskie i akademickie wpływy. W 1880 roku Wyczółkowski wrócił do Warszawy i niemal od razu znalazł klientów, którzy pragnęli, by malował ich portrety. Pracę tę traktował jednak czysto zarobkowo, ponieważ tempo, w jakim klienci żądali rezultatów, nie pozwalało mu na rozwój artystyczny. Mocno krytykował go za to Stanisław Witkiewicz, podkreślając konieczność rozwoju osobistego. Z czasem Wyczół zgodził się z uwagami Witkiewicza, co miało wpływ na odejście od akademizmu. Idąc za przykładem Renoira, jego „lożami“, studiami kobiet i innymi scenami towarzyskimi, sam w latach 1881-1885 skupił się na tworzeniu scen salonowo-buduarowych z życia warszawskiego mieszczaństwa. To w nich rozwijał swój niebywały talent kolorysty i dokonywał pierwszych przełomów kompozycyjnych.
Tak pisała Maria Twardowska, która opracowała listy i wspomnienia Leona Wyczółkowskiego: W scenach salonowych ćwiczył się w coraz śmielszym harmonizowaniu barw i zdecydowanych pociągnięciach pędzla. Swoim skrótowym stylem robi aluzję do postępów, jakie osiągnął w tym kierunku, przypominając odezwanie się A. Gierymskiego patrzącego na Obrazek, jakich wiele (1883). U Witkiewicza w książce o A. Gierymskim jest uzupełnienie tej sceny przez stwierdzenie, że Obrazek przedstawia się „w świetnych plamach barw lokalnych, zharmonizowanych z kapitalnym poczuciem tonu“. W Obrazku młoda para wpatruje się z nagłą zadumą w dzieło ustawione w pracowni artysty. Wyczółkowski parokrotnie podkreślał, że młodzi kontemplują jego Alinę. Może w ten sposób chciał zasygnalizować swoją decyzję powrotu do „wielkiej sztuki“? (Leon Wyczółkowski, Listy i wspomnienia, oprac. M. Twarowska, Wrocław 1960, s. 45)
Wpatrzone należą do całego zespołu dzieł, tak jak wspomniany wyżej – przełomowy Obrazek jakich wiele, W loży (prezentowany na aukcji Agra-Art w marcu 2000 r.), Rozmowa czy Ujrzałem raz..., malowanych z wielkim talentem kolorysty, z wrażliwością na światło i odznaczających się wysokim stopniem artyzmu.
Stylem i sposobem ujęcia portretowanych dam łączy się on ze znanym dziełem artysty, również powstałym w 1885 roku, znajdującym się obecnie w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie, zatytułowanym W buduarze. Wpatrzone oraz Popiersie Heleny Modrzejewskiej, 1885, choć stanowią studia przygotowawcze do obrazu W buduarze, urzekają na równi. W każdym z tych obrazów artysta zachwyca mocnymi barwami i ostrymi kontrastami. Według Renaty Higersberger z MNW, marmurowe popiersie Heleny Modrzejewskiej na tle kotary powstało podczas wizyty aktorki na występach w Warszawie. Sportretowanie rzeźby dłuta Teodora Rygiera było swoistym oddaniem hołdu przez Wyczółkowskiego wielkiej artystce.
Wpatrzone wyraźne ukazują wpływ, jaki wywarło na Wyczółkowskiego malarstwo Renoira. Obraz malowany jest drobnymi, prowadzonymi ze swobodą, pociągnięciami pędzla. Dzieło to przedstawia dwie damy w długich sukniach, zwrócone tyłem i profilem do widza. Obie są głęboko pochłonięte i wpatrzone w obiekt znajdujący się poza ukazaną sceną. Zamknięcie kompozycji w wąskim kadrze dodaje jej kameralności. Buduarowa scena jest tylko pretekstem dla artysty do studiowania kolorów i ich reakcji na intensywne, padające od strony widza, światło. Wyczółkowski odważnie zestawia ze sobą dwie kobiece postaci. Pierwszoplanowa, o blond włosach, ubrana w białą suknię i dodatkowo skąpana w mocnym świetle, wyraźnie kontrastuje z nieco cofniętą brunetką w ciemnym stroju. Jej twarz widzimy jedynie dzięki jasnej, wyłapującej światło materii w tle, która wydobywa profil – znanej nam z innych obrazów – panny Mandeckiej.
Choć tło zostało przez artystę rzucone prędko i swobodnie, to zapewnia ono pełną czytelność tej kompozycji. Stroje również potraktowane zostały z pewną impresją, a mimo to bez trudu możemy odczytać kwiatowy wzór na gorsecie białej sukni. Zarówno suknię, jak i modelkę możemy zaobserwować na obrazie Rozmowa z 1883 roku, niestety, jej usadowienie nie pozwala na jednoznaczną identyfikację kobiety.
Do większości obrazów powstałych w tym czasie Wyczółkowskiemu pozowali najbliżsi: stryjeczny brat Wacław Wyczółkowski, kuzynka Stefania Mandecka, malarz Ludwik Stasiak i sąsiadka – znana aktorka Warszawskich Teatrów Rządowych – Maria Wisnowska.
Kuzynkę możemy z całą pewnością zidentyfikować jako damę skrywającą się w cieniu. Wystarczy porównać ją z pianistką z obrazu Ujrzałem raz. Więcej problemu nastręcza identyfikacja kobiety w kwiecistej sukni. Możemy przypuszczać, że jest to sąsiadka malarza – Maria Wisnowska, która – będąc aktorką – miała wiele kostiumów teatralnych. Chętnie też pozowała malarzowi do obrazów w wykwintnych strojach z epoki. Maria Wisnowska była intrygującą kobietą, której dramatyczna śmierć z rąk kochanka wstrząsnęła całą Warszawą, a nawet stała się tematem powieści Iwana Bunina pt. Sprawa korneta Jełagina.
Wpatrzone zachwycają kolorem, lekkością, swobodą i brawurową techniką. Cechuje je subtelna i wysmakowana kolorystyka, potwierdzająca nadzwyczajny talent Wyczółkowskiego jako malarza kolorysty. Pojawienie się tego dzieła na aukcji stanowi wyjątkową gratkę dla kolekcjonerów.


Leon Wyczółkowski (Huta Miastkowska k. Siedlec 1852 - Warszawa 1936) - malarz, grafik i pedagog, był jednym z najwybitniejszych artystów polskich tworzących na przełomie XIX i XX w. Studia artystyczne rozpoczął w warszawskiej Klasie Rysunkowej pod kierunkiem Wojciecha Gersona i Aleksandra Kamińskiego (1869-1873), następnie kontynuował je w monachijskiej Akademii Sztuk Pięknych u Aleksandra Wagnera (1875-1877), w Krakowie u Jana Matejki (1877/78) i podczas dwukrotnych wyjazdów do Paryża (1878 i 1889). Po studiach zamieszkał we Lwowie, później przeniósł się do Warszawy. Lata 1883-1893 spędził podróżując po Ukrainie i Podolu. W 1895 przeniósł się do Krakowa powołany na wykładowcę tamtejszej Szkoły Sztuk Pięknych. W latach następnych wiele podróżował – do Włoch, Francji, Hiszpanii, Holandii, Anglii. Należał do grona członków-założycieli Towarzystwa Artystów Polskich „Sztuka”. Wiele wystawiał tak w kraju, jak i za granicą. Lata 1929-1936 spędził w Poznaniu i Gościeradzu, dojeżdżając do Warszawy, gdzie (od 1934) prowadził katedrę grafiki w Akademii Sztuk Pięknych. Malował krajobrazy, portrety, sceny rodzajowe, martwe natury i kwiaty. Chętnie posługiwał się techniką pastelu i akwareli, był wybitnym grafikiem, zajmował się też rzeźbą.